Na razie przed komputerem, ale wrócił już do nauki. 10-letni Kacper, który kilka dni temu uciekł z domu i przyszedł po pomoc na komisariat policji, czuje się lepiej i przechodzi terapię. Jego przyszłość jest najpewniej w rodzinie zastępczej.
Ze strony najbliższych spotykała go najczęściej przemoc. Dalszego bicia nie wytrzymał. Kacpra przed Komisariatem Policji w Luboniu wypatrzyła sierżant Monika Korfanty i nigdy tego nie zapomni. - Zauważyłam smutnego chłopca, który pukał do drzwi komisariatu - wspomina.
Chłopiec był w kapciach i w rozdartej koszulce. Był też głodny - to miała być metoda wychowawcza. - Dostał karę od taty. Mama przyniosła mu dwie suche skibki chleba i kubeczek wody, na co tato wpadł i zabrał ten posiłek - opowiada sierż. Monika Korfanty.
Policjanci, którzy zaprosili chłopca do środka, nakarmili i wysłuchali jego historii, byli wstrząśnięci. Usłyszeli, że przed wyjściem z domu Kacper zostawił kartkę na stole z informacją, że ucieka i nie wraca, a także, że żałuje, że mama go urodziła, i żałuje, że mieszka z nimi.
Kiedy komendant Dariusz Majewski zajmował się chłopcem, sierżant Monika dostała nowe zadanie. - Pojechałam wraz z chłopakami zatrzymać ojczyma - mówi.
44-latek jest już w areszcie.
Chłopiec bał się, że dorośli mu nie uwierzą. - Potrzebuje teraz spokoju, terapii - twierdzi Katarzyna Andrzejczak, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Luboniu.
Poza 10-latkiem, z domu zabrano jego młodszego brata.
- Dzieci czasami mają takie przekonanie, że to jest ich wina. On (Kacper - przy. red.) wykazał się większym zrozumieniem sytuacji niż dorośli - uważa Magdalena Lange-Rachwał, psycholog dziecięcy.
Niebieska karta była założona
Dramat chłopca rozgrywał się w mieszkaniu na osiedlu w Luboniu. Sąsiedzi twierdzą, że niczego niepokojącego nie zauważyli. - Nieraz tam głosy były podniesione, ale jak w każdym domu, coś się tam dzieje - powiedziała jedna z sąsiadek.
Kiedy u matki Kacpra zauważono siniaki, rodzinie założono niebieską kartę. Na krótko. - Sąd powołał biegłego i po badaniu biegłego postępowanie zostało umorzone - informuje Katarzyna Andrzejczak.
Chociaż ojczym Kacpra miał wyrok za pobicie syna sąsiadów, do rodziny nie było zastrzeżeń. - Ojczym był psychologiem. To jest przerażające - komentuje jeden z mieszkańców Lubonia. - Wykształcenie, inteligencja, status społeczny naprawdę nie mają znaczenia - podkreśla jednak Maria Rotkiel, terapeutka rodzinna.
Kacper opowiedział policjantom nie tylko o piekle w domu. - Opowiedział nam również, że ma same piątki, szóstki w szkole - twierdzi sierż. Monika Korfanty.
Policjanci trzymają za niego kciuki.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24