Miała być pracownia artystyczna, wyrósł z niej zamek. Do Łapalic koło Kartuz ciągną turyści, by go obejrzeć. Po latach od zatrzymania budowy lokalne władze zapalają zielone światło, by z tej atrakcji skorzystać.
Dla jednych zamek w Łapalicach koło Kartuz to niespełniony sen architekta, a dla innych jedna z największych atrakcji turystycznych Kaszub. Jedno jest pewne - ciężko obok niego przejść obojętnie. Szczególnie gdy się już do niego wejdzie.
Budowa zaczęła się prawie 40 lat temu. Zamek popadł w ruinę, zanim został ukończony.
Siedem lat temu nadzór budowlany wstrzymał inwestycję, bo właściciel zamiast pracowni artystycznej zbudował coś trzy razy większego, na co nigdy nie dostał pozwolenia.
- Jest potencjał, jeżeli miałby tutaj być jakiś hotel albo w ogóle jakieś miejsce turystyczne - uważa pani Anna, turystka.
Władze Kartuz właśnie zaczęły przygotowywać plan zagospodarowania przestrzennego, który pozwoli zamkowi wpisać się w krajobraz Kaszub. Na trwałe i legalnie.
- Uważam, że należy to dokończyć jako ciekawe dzieło, ciekawy pałac - mówi Mieczysław Gołuński, burmistrz Kartuz.
Jest pomysł na hotel w zamku. Dodatkowo podobno w grze pojawił się również inwestor i duże pieniądze.
Zakazany owoc kusi
Właściciel tak zwanego zamku to rzeźbiarz i producent mebli, którego firma też przypomina budowlę obronną.
Nie chciał on jednak rozmawiać z ekipą "Faktów" TVN o swoich planach. Twierdzi, że rozgłos tylko przyciąga ciekawskich, a teraz wchodzenie na teren budowy to niepotrzebne ryzyko.
Zamek w Łapalicach na razie jest więc wciąż placem budowy z teoretycznym zakazem wstępu i nieteoretycznymi raportami policji.
- 19-latek wszedł na teren obiektu, który był nieoświetlony i spadł do pomieszczeń piwnicznych - przekazuje aspirant Piotr Gdaniec z Komendy Powiatowej Policji w Kartuzach.
Jednak turystyczne oblężenie zamku trwa.
- Bardzo spokojnie, można pochodzić z kulami, także na pewno hotel będzie dla osób niepełnosprawnych - mówi Marcin Wilma, turysta.
Na razie władze Kartuz i policja zakazały podjeżdżać pod zamek samochodami. Nie przynosi to jednak pożądanych rezultatów.
- Są sytuacje takie, że podjeżdża duży samochód terenowy z linami, łańcuchami i wyrywa bramę i ludzie wchodzą do środka - opowiada Krzysztof Nowak, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kartuzach.
Zakazany owoc kusi. W końcu to jedyne takie miejsce w Polsce, a pewnie i w Europie.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN