Polscy lekarze apelują, aby osoby, które miały COVID-19 i wyzdrowiały, oddawały krew. Na COVID-19 na razie nie ma szczepionki i nie ma lekarstwa, ale jest osocze z krwi osób, które wyzdrowiały i mają przeciwciała przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2. To osocze jest nadzieją dla tych, którzy wciąż zmagają się z ciężką odmianą COVID-19.
NFZ prowadzi całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Chińczycy jako pierwsi na świecie podali osobom zakażonym koronawirusem SARS-CoV-2 osocze osób, które też były zakażone, ale wyzdrowiały. Logika podpowiedziała im, że ozdrowiali muszą mieć przeciwciała.
- Gdy podaliśmy osocze pacjentom w najcięższym stanie, zaczęli oni wracać do zdrowia. Nawet ci, którzy byli już bliscy śmierci - twierdzi Zhang Dingyu, dyrektor szpitala Jinyintan w Wuhanie.
Skuteczność osocza ozdrowiałych potwierdzają kolejne laboratoria na świecie.
- Przygotowaliśmy pierwszy raport naukowy, z którego wynika, że zastosowanie osocza może skrócić czas choroby i złagodzić jej objawy - mówi prof. Holger Hackstein, ordynator Oddziału Transfuzjologii w Klinice Uniwersyteckiej w Erlangen.
Czas na osocze w Polsce
Płynące ze świata rekomendacje przekonały Ministerstwo Zdrowia. Od wtorku osocze będzie można stosować w leczeniu COVID-19 również w Polsce.
- Nie mamy żadnego leku, który by swoiście tego wirusa eliminował. Osocze pozostaje jedną z alternatyw i to bardzo obiecującą - tłumaczy prof. Piotr Marek Radziwon, konsultant krajowy w dziedzinie transfuzjologii klinicznej.
Zaproszenia do oddania krwi wystosowane zostaną do wszystkich w Polsce, którzy mieli COVID-19 i wyzdrowieli. To na razie ponad czterysta osób, ale z każdym dniem będzie ich przybywać.
- Po uzyskaniu zgody danej osoby (nastąpi - przyp. red.) pobranie większej puli krwi po to, żeby można było z niej wyekstrahować tę czystą pulę przeciwciał chroniących następnych przed rozwojem najcięższej postaci klinicznej schorzenia - tak akcję opisuje prof. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalista chorób zakaźnych z Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
Jednym z pierwszych ochotników jest pan Artur Kramarczyk. Dzieląc się swoją krwią, chce podziękować za to, że żyje. - Ja w miarę jeszcze łagodnie przeszedłem tę chorobę, ale jeśli komuś miałoby to pomóc i uratować życie, to ja bardzo chętnie pomogę - zapewnia.
Osocze to nie panaceum
Jak wygląda procedura pobrania krwi, wie każdy krwiodawca. Od pobranej krwi oddziela się jej płynny składnik, czyli właśnie osocze. Zgromadzone w nim przeciwciała precyzyjnie atakują wirusy SARS-CoV-2.
- Po pozyskaniu osocze jest mrożone i oczywiście badane w laboratorium, aby mieć pewność, że jest bezpieczne, że nie jest źródłem innych chorób - objaśnia prof. Holger Hackstein.
Choć osocze ozdrowiałych sprawdziło się podczas leczenia SARS, MERS i choroby wywoływanej przez wirus Ebola, to wielu naukowców studzi zbytni entuzjazm. Osocze to nie panaceum.
- Będziemy w przyszłości potrzebować wielu rzeczy do pokonania koronawirusa, w tym szczepionek, leków i lepszych przeciwciał - twierdzi dr Arturo Casadevall, mikrobiolog z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
Stosowanie osocza w leczeniu COVID-19 to gra na czas. Chodzi o przedłużenie życia chorego do momentu, aż jego organizm wytworzy własne przeciwciała.
- W tym okresie człowiek może umrzeć, a jeśli to przeżyje, to sam wytworzy swoje przeciwciała, zostanie ozdrowieńcem i potencjalnym dawcą takiego osocza - mówi prof. Wiesław Jędrzejczak, hematolog z Katedry i Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24