Do tej pory były apele opozycji i samorządowców, teraz głos zabiera Naczelna Rada Lekarska, która chce znaczącego zwiększenia liczby testów na obecność koronawirusa SARS-CoV-2. Miałoby to pomóc w szybszym diagnozowaniu i izolowaniu pacjentów. Jednak Ministerstwo Zdrowia zasłania się wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia.
NFZ uruchomił całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Z każdym dniem polskie laboratoria wykonują coraz więcej testów na obecność koronawirusa SARS-CoV-2. Jednak to kropla w morzu potrzeb. Naczelna Rada Lekarska apeluje, aby testy szeroko udostępnić. Zdaniem Rady tylko to może pomóc zahamować epidemię.
- Jedynie test pozwala odróżnić to większe zagrożenie, jakie niesie ze sobą nowy wirus, od tego tradycyjnego, bagatelizowanego często zagrożenia, jakie wynika z sezonowości infekcji grypowych - wyjaśnia dr. Krzysztof Madej, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Ministerstwo Zdrowia szeroko testów wykonywać jednak nie chce, powołuje się przy tym na zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia. Według WHO badania trzeba wykonywać wyłącznie u osób podejrzanych o zakażenie i przebywających w kwarantannie.
Jednocześnie resort zdrowia uspokaja i twierdzi, że jeżeli zajdzie taka potrzeba, laboratoria będą wykonywać nawet trzy tysiące testów dziennie.
- Testów, zapewniam, wystarczy. W tej chwili mamy ich kilkadziesiąt tysięcy, jest ich więcej niż osób ze wskazaniami do badań - tłumaczy Wojciech Andrusiewicz z Ministerstwa Zdrowia.
Jest jednak faktem, że Polska w porównaniu z sąsiadującymi krajami wypada blado. W Polsce do piątku rano wykonano przebadano niecałe 2900 próbek, co daje 76 testów w przeliczeniu na milion mieszkańców. Litwa, Słowacja i Czechy przekroczyły już próg 100 wykonanych testów na milion osób. W Belgii wykonano 300 badań na milion mieszkańców, a we Włoszech - ponad tysiąc na milion.
Dwa rodzaje testów na rynku
Według lekarzy, testom powinni być poddawani także oni. Mają największą styczność z zakażonymi koronawirusem SARS-CoV-2. - Ta weryfikacja przy pomocy testów przeciwko temu wirusowi powinna dotyczyć fachowego personelu medycznego. Na tej właśnie zasadzie, że lekarz zakażony wypada z systemu - wyjaśnia dr Krzysztof Madej, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Jednocześnie Madej proponuje, aby zacząć korzystać z szybszych testów na koronawirusa SARS-CoV-2.
W tej chwili na rynku dostępne są dwa testy na koronawirusa: jeden stosowany przez polski rząd i rekomendowany przez WHO identyfikuje genom wirusa. Test jest dokładny, ale i czasochłonny - jego wykonanie trwa osiem godzin. Z kolei drugi jest szybszy, ale za to mniej dokładny, bo wykrywa tylko przeciwciała wytworzone w organizmie pacjenta.
- One (testy – red.) pomogą wykryć osoby zakażone od kilkunastu dni, ale u osób, które są świeżo zakażone, przeciwciała jeszcze nie zdążyły się wytworzyć - tłumaczy prof. Krzysztof Chomiczewski, krajowy konsultant do spraw obronności w dziedzinie epidemiologii.
Na razie Polska pozostanie przy małej liczbie testów. Epidemię zwalczamy nie testami, ale ograniczając kontakty społeczne.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN