Statystki dotyczące chorych i zmarłych z powodu COVID-19 są porażające, ale to tylko liczby. Jednak każda z nich to opowieść o konkretnej osobie. Mimo niewyobrażalnego bólu pani Estera była pełna miłości do świata. Kobieta cierpiała na bardzo rzadki zespół Morela, ale była szansa na ratunek. Niestety koronawirus ją odebrał.
17 sierpnia Estera miała mieć operację w klinice w Bydgoszczy. W listopadzie opowiedziała o tym, jak została pacjentem bez pomocy. - W dniu, kiedy miałam zostać przyjęta do szpitala ta operacja została przełożona ze względu na COVID-19 - mówiła Estera w programie "Dzień Dobry TVN".
Pani Estera miała rzadką chorobę genetyczną - zespół Morela. Przyrostowi kości czołowej towarzyszyły torbiele i trudny do wyobrażenia ból. - Rozmawiałam z lekarzem, udało mi się dodzwonić w październiku. Otrzymałam informację, że jestem na pierwszej liście - wspominała Estera.
Później lekarz przestał odbierać telefony. - Ona żyła tą nadzieją i tym, że to on jej pomoże, bo dał jej nadzieję - mówi Katarzyna Nowacka, siostra pani Estery.
"Strasznie cierpiała"
Pani Estera błagała lekarza w wiadomościach SMS o operację. Środki przeciwbólowe już nie pomagały. Kobieta przestała wychodzić z domu.
- Widziała, że pan doktor odczytał te wiadomości. Ona tylko chciała wiedzieć czy jest jakaś nadzieja, czy on o niej po prostu nie zapomniał - wspomina siostra pani Estery.
Ostatnie prośby napisała kilka dni przed śmiercią, zanim zaatakował ją koronawirus. Siostra pani Estery wezwała pogotowie i 42-latka trafiła do szpitala w Kępnie.
- Ona strasznie cierpiała, to było nie do opisania - opowiada Katarzyna Nowacka.
Chora 42-latka z izby przyjęć wysyłała jeszcze zdjęcia i wiadomości. Zmarła 12 godzin po przyjęciu do szpitala. - Gdy Estera wyraziła zgodę na intubację, zaintubowali ją, zapakowali do karetki, 10 minut od wyjazdu ze szpitala zmarła - mówi Marcin Kurek, szwagier pani Estery.
Choroba miała gwałtowny przebieg, dlatego pani Estera miała zostać przewieziona do Poznania - 160 kilometrów od Kępna. - Powodem śmierci było zatrzymanie krążenia - mówi szwagier zmarłej kobiety.
Bliscy nie mieli jak się pożegnać z 42-latką. Z powodu kwarantanny nie mogą też wyprawić pogrzebu. - Sam właściciel tego zakładu nie wie, co ma zrobić z tym ciałem, bo nie mamy aktu zgonu, bo nikt go nie odebrał - zwraca uwagę Marcin Kurek.
Rodzina z telefonu zmarłej pani Estery wysłała wiadomość do lekarza, że kobieta nie żyje. Pierwszy raz od pół roku oddzwonił i przeprosił.
- Ile razy żeśmy się żegnały przed drzwiami, kiedy wyjeżdżałam od niej, mówiła: Kasia, ja już nie chcę żyć - wspomina siostra zmarłej 42-latki.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Kępiński Ośrodek Kultury