Związkowcy zapowiedzieli, że gdyby doszło do upadłości kopalni Polskiej Grupy Górniczej, to będzie można mówić o czwartym i piątym powstaniu śląskim. Pieniądze na wypłatę w sierpniu się znajdą, ale we wrześniu może być kłopot. Plan naprawczy jest, ale przedstawia go ten, któremu górnicy nie wierzą.
Choć na rozmowy do górników z zagrożonych likwidacją kopalń szef rządu wysłał wicepremiera Jacka Sasina, to związkowcy chcą rozmawiać z premierem i jednocześnie posłem Prawa i Sprawiedliwości ze Śląska.
"Pan minister od miesięcy nieustannie wprowadza w błąd stronę społeczną i opinię publiczną. Jego wiarygodność w oczach pracowników kopalń jest zerowa, a cierpliwość załóg górniczych już się wyczerpała" - brzmi fragment wystosowanego przez górników listu.
Na stole leży dziś przyszłość górników z katowickiej kopalni-symbolu, czyli Wujka i trzech tak zwanych ruchów kopalni Ruda, czyli Halemba, Pokój i Bielszowice. To łącznie nawet 10 tysięcy pracowników. Gdy górnicy kończyli pracę, to o nich za zamkniętymi drzwiami rozmawiali związkowcy, władze spółki i przedstawiciele rządu.
To oni mieli pokazać tak zwany "plan naprawczy", który mówiąc najprościej sprowadzał się do wyboru - albo zamykanie tych kopalń z wcześniejszą obniżką wynagrodzeń i łącznym kosztem likwidacji w wysokości pięciu miliardów złotych, z czego 1,5 miliarda trafiłoby do pracowników, albo Polską Grupę Górniczą miałaby czekać likwidacja upadłościowa.
- Wariant upadłości to jest czwarte i piąte powstanie śląskie naraz - mówi Dominik Kolorz, przewodniczący zarządu regionu śląsko-dąbrowskiego NSZZ "Solidarność".
Właśnie w kontekście tych planów górnicy przypominali wyborcze wizyty prezydenta przed jedną z kopalń, kiedy to Andrzej Duda rozdawał im kanapki.
- Przez najbliższe trzy lata nie będzie żadnych wyborów. To jest najlepszy moment, żeby próbować stłamsić wszelkie, tym bardziej biorąc pod uwagę tę pandemię, którą mamy, to wszelkie jakieś próby strajków, a jednocześnie likwidację taką przeprowadzić pod przykrywką chociażby na przykład tego koronawirusa - tłumaczy Roland Zagórski, przewodniczący zarządu Związku Zawodowego Górników KWK "Wujek" w Katowicach.
Zwrot akcji
Po kilku godzinach rozmów następuje jednak niespodziewany zwrot. Zamiast programu naprawczego pojawia się informacja o powołaniu specjalnego zespołu, który punkt po punkcie ma teraz przez kolejne miesiące te pomysły analizować.
- Wydaje nam się i taką decyzje podjęliśmy, że realizacja takiego trudnego programu w oporze, w kontrze do oczekiwań strony społecznej, nie mogłaby przynieść sukcesu - mówi wicepremier Jacek Sasin.
- Dzięki temu, że mogliśmy te informacje przedstawić ludziom i dzięki temu, że, jak się to mówi po związkowemu, ludzie już byli w blokach startowych i gotowi do akcji protestacyjnej w kontekście walki o swoje miejsca pracy - zapewnia Dominik Kolorz.
Zdaniem związkowców rząd na dziś wycofał się z pomysłu zamykania tych konkretnych kopalń w obawie przed protestami. Jednak problem w żaden sposób nie znika. Kopalnie te borykają się z ogromnymi finansowymi problemami. Dodatkowo, w kontekście ochrony klimatu, planu na to, jak polski rząd chce odchodzić od węgla, wymaga od nas Unia Europejska.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN