Wracają protesty i uliczne wystąpienia - tym razem w obronie sędziów Sądu Najwyższego, których już za kilka dni ma zmusić do odejścia ustawa, w której PiS obniżył im wiek emerytalny. Kadencja pierwszej prezes jest gwarantowana w konstytucji, więc eksperci podkreślają, że próba "wygaszenia" kadencji profesor Gersdorf jest "antykostytucyjna".
W sporze o reformę sądownictwa coraz mniej jest autorytetów prawnych, uznawanych przez obie strony. Stąd zapewne oceny profesora Adama Strzembosza, byłego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, nikt w rządzie nie weźmie pod uwagę. - Naruszenie kadencji pierwszej prezes jest naruszeniem konstytucji - podkreśla profesor. - Sześcioletnia kadencja zapewnia, że nikt nie będzie manipulował pierwszym prezesem Sądu Najwyższego, skracając lub wydłużając jego kadencję według interesów politycznych - dodaje.
Przepisy, które wchodzą w życie 4 lipca, skracają - zapisaną w konstytucji w artykule 183 ustęp 3 - sześcioletnią kadencje pierwszej prezes. Zdaniem polityków PiS-u, w przypadku Małgorzaty Gersdorf, taką ingerencję umożliwia znowelizowana przez PiS ustawa o Sądzie Najwyższym, która obniża wiek emerytalny sędziów z 70, do 65 lat. Pierwsza prezes taki wiek już osiągnęła, więc PiS - powołując się na artykuł 180 ustęp 4 konstytucji, który mówi, że "ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku" - uważa, że od środy przejdzie w stan spoczynku.
- Konstytucja wyraźnie o tym mówi, ale do wiadomości sędziowie tego nie przyjmują, bo oni się z tym nie zgadzają i tu mamy sedno sprawy - twierdzi Andrzej Dera, sekretarz stanu w kancelarii prezydenta.
"Interpretacja absurdalna"
Jednak z taką interpretacją nie zgadza się większość konstytucjonalistów. - Ten przepis nie może być rozumiany antykonstytucyjnie - podkreśla doktor habilitowany Ryszard Piotrowski. Według konstytucjonalistów, każda kolejna władza mogłaby wiek emerytalny, w zależności od wieku pierwszego prezesa, dowolnie ustawę zmieniać i tak jego kadencję skracać.
- Konstytucja, mówiąc że ustawa określa granicę wieku, nie daje prawa do czystki w Sądzie Najwyższym, która byłaby przeprowadzana pod pozorem wprowadzenia nowej granicy wieku, bo to by uzależniało Sąd Najwyższy od czynnika politycznego - tłumaczy Piotrowski.
- To jest interpretacja absurdalna, która narusza istotę kadencyjności - zgadza się adwokat Łukasz Chojniak.
Jako przykład mecenas Chojniak podaje przepis konstytucji, że to ustawa określa zasady i tryb zgłaszania kandydatów na prezydenta. Co by się stało, gdyby Sejm uchwalił zmiany w ustawie precyzujące wiek, w jakim może być głowa państwa.
- Na przykład gdybym powiedział, że prezydentem może być osoba, która nie przekroczyła 41. roku życia. Ciekawe czy prezydent by to podpisał? Bo byłoby to dokładnie takie samo działanie i to by oznaczało, że właśnie zrzekł się urzędu - tłumaczy Chojniak.
To jest walka o niezależne sądy
Od kilku dni protestuje grupa sędziów, prawników i organizacje opozycyjne. - Chciałbym, żeby sędziowie Sądu Najwyższego chociaż procent swojego czasu, który poświęcają na obronę stanowisk, poświęcili ludziom poszkodowanym w reprywatyzacji - komentuje wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Protestujący odpowiadają, że chodzi nie o stanowiska, a o niezależność sądów od władzy.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24