4 lipca w Sądzie Najwyższym może być sądnym dniem. Pierwsza Prezes Małgorzata Gersdorf zamierza przyjść do pracy, ale PiS już dziś pyta: "niby na jakiej podstawie będzie tam przebywać?". Spór w Polsce to nie wszystko. Komisja Europejska szykuje się do złożenia pozwu przeciw Polsce w Trybunale Sprawiedliwości UE.
- Ustawa o Sądzie Najwyższym jest w pełni zgodna z konstytucją i nie widzę powodów, żeby ją zmieniać - stwierdza premier Mateusz Morawiecki.
Tymczasem Zgromadzenie Ogólne SN uznało, że prezes Gersdorf powinna pełnić swą funkcję do wygaśnięcia kadencji w 2020 roku. Jak napisano w uchwale sędziów, zgodnie z bezpośrednim zapisem w konstytucji. - Jest to jedyna możliwa reakcja na sytuację, w której uchwalone ustawy są niezgodne z konstytucją - tłumaczy Michał Laskowski, sędzia Sądu Najwyższego.
Po takich słowach premiera i po takim stanowisku sędziów, którzy ustawy nie uznają, rysuje się groźny obraz tego, co może się stać 4 lipca, gdy po północy wejdą w życie nowe przepisy, wygaszające sześcioletnią kadencję Małgorzaty Gersdorf.
- Stawimy się w Sądzie Najwyższym. Stawi się również Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego. No i chcemy zaakcentować to, że jest nadal naszym prezesem i przystąpić do pracy - przekonuje Michał Laskowski.
- Małgorzata Gersdorf już nie będzie prezesem sądu i nie wiem, jaki będzie miała tytuł do tego, żeby tam przebywać - stwierdza z kolei Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i przewodniczący klubu parlamentarnego PiS.
"Uważam, że pierwszy prezes jest"
- Konsekwencje wobec sędziów, którzy łamią przepisy ustawy, toczą się w postępowaniu dyscyplinarnym - komentuje Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
Jakie będą konsekwencje tego konstytucyjnego sporu w praktyce? W środę prezes Małgorzata Gersdorf przyjdzie do pracy. Jej kadencja wciąż trwa - tak, opierając się wprost na przepisach konstytucji, uznali sędziowie. Równocześnie, zgodnie z ustawą autorstwa PiS-u, prezydent, spośród wszystkich sędziów Sądu Najwyższego, powinien wyznaczyć sędziego pełniącego obowiązki Pierwszego Prezesa, który - jeśli taką funkcje przyjmie - będzie musiał stanąć przeciwko większości sędziów.
- Nie mógłbym przyjąć takiej propozycji, bo uważam, że Pierwszy Prezes jest. Gdyby prezydent powołał kogoś wbrew jego woli, to oczywiście taka osoba będzie musiała zdecydować, co zrobi - stwierdził sędzia Dariusz Zawistowski.
- Każdy, kto pojawi się i będzie chciał powiedzieć, że to on kieruje Sądem Najwyższym, będzie dla mnie uzurpatorem - podkreśla Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów "Iustitia".
Przemoc konstytucyjna
Dopiero dziś, po ponad miesiącu od dnia, gdy obwieszczenie prezydenta wpłynęło do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ta opublikowała informację o wolnych stanowiskach w Sądzie Najwyższym. Ale to na razie niewyjaśnione przez premiera opóźnienie powoduje tyle, że grupa brakujących 44 sędziów od 4 lipca może powiększyć się o kolejnych jedenastu.
Środowiska sędziowskie i organizacje opozycyjne od kilku dni organizują manifestacje w obronie sądów. Protestować mają też 4 lipca. - To, z czym mamy do czynienia, to jest przemoc konstytucyjna. To znaczy: jedna władza próbuje wbrew drugiej, niezgodnie z konstytucją, dokonać zamachu na Sąd Najwyższy - tłumaczy profesor Marcin Matczak.
Ustawa o Sądzie Najwyższym stanęła w samym środku sporu z Komisją Europejską. Wiceszef KE zapowiedział zaskarżenie polskiej ustawy do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24