Nie będzie większej subwencji oświatowej na wydatki związane z ochroną szkół przed koronawirusem. Prosi o to wielu samorządowców. Minister edukacji wyjaśnił, skąd wziąć pieniądze. Z oszczędności. Od marca szkoły były zamknięte i samorządy mniej wydały.
Promocja optymistycznego myślenia na cztery dni przed startem szkół w czasach epidemii poszła bardzo daleko.
- Nie przywołujemy tego, co może się złego wydarzyć, a przeciwnie. Jeżeli będziemy emanować optymizmem i będziemy nastawieni na pozytywne rozwiązania, to one takie będą - mówi Maria Jolanta Nawrocka-Rolewska, wicedyrektor Szkoły Podstawowej numer 380 w Warszawie. - Widzę, że niektórzy z państwa myślą negatywnie. Myślą o tym, co złego może się wydarzyć i to zło państwa spotyka. Bo człowiek dostaje to, czego pragnie, o czym ciągle myśli - dodaje.
Rozważanie tego, czy optymistyczne myślenie jest lekiem na koronawirusa, nie ma sensu. Najwyraźniej uznał tak także minister edukacji. Dalej było już nie o wspieraniu dobrego samopoczucia, a słowa o wsparciu materialnym.
- W tej chwili Ministerstwo Zdrowia proponuje kilka milionów litrów płynów dezynfekujących, kilkadziesiąt milionów maseczek. Plus do tego kilkadziesiąt tysięcy termometrów - mówił Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej.
"Jest to trochę rytualne atakowanie rządu"
Bez wątpienia we wtorek rozpocznie się wielki, ogólnopolski eksperyment, w którym kluczową rolę będzie odgrywało to, czy dyrektorom uda się zapewnić bezpieczeństwo. Szkoły muszą być zabezpieczone nie na wrzesień, nie na kilka tygodni, a na wiele miesięcy. I tu zaczynają się schody. Jeszcze przed pierwszym września.
- Patrzymy bardzo w kierunku gmin wiejskich. Około 800 gmin wiejskich już nie jest w stanie dopiąć swojego budżetu - tłumaczył Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.
- Jest to trochę rytualne atakowanie rządu, że chcemy dodatkowych pieniędzy - uważa Marzena Machałek, wiceminister edukacji narodowej.
"Rytualnym atakowaniem rządu" rząd nazywa prośby samorządów o zwiększenie tak zwanej subwencji oświatowej. Czyli prośbę o zabezpieczenie pieniędzy w budżecie, bo maseczki, płyny, a czasem i dodatkowe ręce do pracy mogą być tu potrzebne długo.
- Kilka miesięcy bez obecności uczniów w szkole wygenerowało konkretne oszczędności. I jak rozumiem wójt, burmistrz, starosta, prezydent miasta będą chcieli te pieniądze z powrotem przeznaczyć na bezpieczeństwo i wyposażenie szkół - mówi Dariusz Piontkowski.
- Nie za bardzo teraz można mówić o jakichkolwiek oszczędnościach, bo wręcz w związku z koronawirusem są dodatkowe inne koszty - opowiada Anna Grygierek ze Związku Gmin Wiejskich.
Ministerstwo rozesłało do szkół instrukcje jak postępować, gdy w szkole pojawi się przypadek koronawirusa. To pięć scenariuszy. Od izolacji jednego ucznia, przez kwarantannę całej klasy, do przejścia na nauczanie zdalne całej szkoły.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN