Brytyjscy posłowie Partii Konserwatywnej znali datę przedterminowych wyborów zanim zostały ogłoszone. Poszli więc do bukmachera i obstawili ten termin, by nieco się wzbogacić. Jeszcze ciekawszy jest przypadek polityka Partii Pracy, który obstawił własną przegraną. Wszystkimi zajmie się teraz Komisja ds. Gier Hazardowych.
Na ostatniej prostej wyścigu po klucze do drzwi na Downing Street jedynym tematem kampanii jest nieuczciwość polityków. Co najmniej dwójka kandydatów na posłów Partii konserwatywnej i kilku innych współpracowników premiera Rishiego Sunaka wygrało tysiące funtów na zakładach u bukmacherów, najpewniej oszukując. Nawet część torysów krytykuje działania swoich kolegów i szefa.
Dwójce kandydatów na posłów odebrano poparcie partii, co niewiele zmienia, bo jest już za późno, by skreślić ich z list wyborczych. Podobnie jest w przypadku posła Partii Pracy, która tak samo ukarała swojego kandydata za to, że obstawił własną przegraną.
Sondaże wskazują, że dotychczasowa opozycja zdobędzie rekordową przewagę nad rządzącymi krajem przez 14 lat torysami, których czeka największa w historii wyborcza porażka.
"14 lat rządów torysów zawiodło Brytyjczyków"
- Wygląda na to, że Konserwatyści mogą dostać bliżej 100 niż 200 mandatów, co będzie dla nich druzgocące. Do pewnego stopnia jest za to odpowiedzialny Nigel Farage, ale to przede wszystkim 14 lat rządów torysów zawiodło Brytyjczyków - ocenia profesor Tim Bale, politolog z Queen Mary University of London.
- Wyborcy całkowicie stracili do nich zaufanie. Są naprawdę w trudnej sytuacji, ludzie chcą się ich po prostu pozbyć - mówi profesor Paula Surridge, politolożka z Uniwersytetu Bristolskiego.
CZYTAJ TAKŻE: Skandal bukmacherski zatacza coraz szersze kręgi
Brytyjczycy poza najnowszym skandalem nie potrafią zapomnieć o tym, jak Rishi Sunak porzucił weteranów w Normandii, by zdążyć na nagranie wywiadu ani o tym, że w pandemii u Borisa Johnsona odbywały się imprezy, gdy ludzie masowo umierali w szpitalach.
Opozycja obiecuje moralny reset, naprawę systemu świadczeń i opieki i więcej pieniędzy w kieszeniach Brytyjczyków. Nie znaczy to jednak, że wyborcy ufają Partii Pracy, bo jej lider wciąż nie powiedział jasno, skąd na to wszystko weźmie pieniądze. Głosowanie 4 lipca.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: NEIL HALL/PAP/EPA