Pacjenci z rozrusznikiem serca o refundację zdalnego monitorowania stanu ich zdrowia proszą od lat. To rozwiązanie obniża śmiertelność w tej grupie nawet o 60 procent. Najnowsze urządzenia mogą łączyć się ze smartfonem pacjenta i informować o stanie ich zdrowia. Ministerstwo obiecuje, że wkrótce więcej niż 1 na 100 pacjentów będzie pod zdalną kontrolą.
Ryszard Zakrzewski opowiedział redakcji "Faktów" TVN o tym, jak przeżył atak serca oraz wyjaśnił, jak działa kardiowerter-defibrylator.
- Ledwo się doczołgałem do domu, wysłałem transmisję do szpitala i za chwilę oddzwonił do mnie doktor. Zapytał: jak się czuję, co się ze mną dzieje - wspomina Ryszard Zakrzewski. Ta szybka reakcja była możliwa dzięki urządzeniu, które pan Ryszard ma wszczepione nad sercem.
Kardiowerter-defibrylator połączył się bezprzewodowo z nadajnikiem GSM, a ten wysłał do szpitala zapis pracy serca pacjenta.
- Urządzenie jest po to, żeby lekarze wiedzieli, co dalej robić, co się wydarzyło w sercu - wyjaśnia pan Ryszard.
Mężczyzna kardiowerter-defibrylator dostał w ramach pilotażu.
"Śpieszymy się"
Nadajniki do rozruszników serca wszystkim pacjentom w Polsce ma zrefundować Ministerstwo Zdrowia.
- Śpieszymy się, żeby do końca tego roku zakończyć wszystkie kwestie proceduralne i w przyszłym roku to wprowadzić - zapewnia rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
To doskonała wiadomość dla pół miliona pacjentów korzystających z rozruszników serca.
Kardiowerter-defibrylator nie tylko pobudza pracę serca, ale też jest przystosowany do bezprzewodowego wysyłania danych.
- Wcześniejsze urządzenia nie miały komunikacji bluetooth, była to transmisja radiowa. Najnowsze urządzenia mają protokół bluetooth, który daje możliwość komunikacji ze smartfonem pacjenta - wyjaśnia prof. Marcin Grabowski, specjalista chorób wewnętrznych, kardiolog z I Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Wystarczy więc aplikacja i tysiące pacjentów chorych na serce nawiążą zdalnie kontakt ze swoimi szpitalami.
W krajach, gdzie te systemy już działają, śmiertelność w tej grupie chorych spadła o ponad połowę. Dobre wyniki potwierdzają lekarze z warszawskiego szpitala na ulicy Banacha, którzy mają już kilkuset pacjentów w takiej zdalnej opiece.
- Dzięki temu, że możemy zainterweniować wcześniej, szybciej, stan pacjenta się nie pogarsza się - ocenia Jakub Rokicki, lekarz ogólny, internista z I Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W przyszłości, dzięki aplikacjom, lekarze będą w stanie kontrolować nie tylko pracę serca chorych, ale też utlenowanie krwi i inne parametry organizmu.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN