Każdy rodzic pamięta ten moment, kiedy ich dziecko po raz pierwszy zasnęło na ich rękach. Kiedy mieliśmy świadomość, że uspokaja je bicie naszego serca i nasze ciepło. Niestety, są dzieci, które nie miały szans znaleźć się w ramionach swoich rodziców. Na szczęście jest Kangurowe Pogotowie.
Hania ma zaledwie dwa miesiące. Dawid i Filip - po miesiąc. Choć obok nie mają mamy i taty, to jest ktoś, kto tuli ich do serca.
- Dzisiaj pierwszy raz go mam, ale już myślę, że się zaprzyjaźniamy - mówi Julia Seidel, wolontariuszka Kangurowego Pogotowia, członkini Studenckiego Koła Naukowego Neonatologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Rodzice tych dzieci z różnych przyczyn nie mogą się nimi zajmować. - To są czasem bardzo trudne, skomplikowane sytuacje społeczne i dzieci czekają u nas na przekazanie do rodzin zastępczych - mówi dr Urszula Majewska, neonatolożka ze Szpitala Klinicznego imienia Anny Mazowieckiej w Warszawie.
Czasami trwa to nawet kilka tygodni. Jak zwraca uwagę neonatolożka Urszula Majewska, przeważnie w ciągu roku było dwoje, troje takich dzieci. Ostatnio - w ciągu dwóch miesięcy - było ich jednak kilkoro.
- Każde dziecko po porodzie, bezwzględnie każde, potrzebuje od swojego rodzica lub opiekuna, w różnych sytuacjach życiowych, tego samego. Potrzebuje być przytulane, dotykane, potrzebuje czuć zapach skóry, jego zapach - wskazuje Anna Matysiak, fizjoterapeutka dziecięca, logopedka ze Szpitala Klinicznego imienia Anny Mazowieckiej w Warszawie.
CZYTAJ TAKŻE: "Inna osoba kładzie je do łóżka, inna je wyciąga". Wiele porzuconych noworodków mieszka w szpitalu
Jakie wymagania musi spełniać wolontariusz Kangurowego Pogotowia?
Gdy brakuje tego rodzica czy opiekuna, wkraczają one - wolontariuszki z Kangurowego Pogotowia, które powstało w Klinice Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Szpitalu przy ulicy Karowej w Warszawie.
- Tutaj cztery moje ciąże, zagrożone, były uratowane, więc mam wielką wdzięczność i coś od siebie chcę też dać - mówi Elżbieta Brzozowska, wolontariuszka Kangurowego Pogotowia z Fundacji "Koalicja dla Wcześniaka".
Wolontariuszy rekrutuje Fundacja "Koalicja dla Wcześniaka". Niezbędne jest zaświadczenie o niekaralności i potwierdzenie, że nie figuruje się na liście przestępców seksualnych. Nie można mieć absolutnie żadnych objawów przeziębienia czy opryszczki i trzeba mieć krótkie, niepomalowane paznokcie. To dla lepszej dezynfekcji. Dużym wsparciem wolontariatu są studentki z koła neonatologii.
- Ja się staram raczej nie śpiewać. Ale przychodzę w zależności, jakie są potrzeby dzidziusia, czy trzeba go nakarmić, czy akurat przewinąć - mówi Aleksandra Szredzka, wolontariuszka Kangurowego Pogotowia, członkini Studenckiego Koła Naukowego Neonatologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
To, co zaczęło się przy Karowej, może rozwinąć się na szeroką skalę. Marzeniem "Koalicji dla Wcześniaka" jest stworzenie sieci kangurzyc. - Jak będziemy mieć tę bazę, to wtedy też będziemy w stanie pomóc innym szpitalom w innych miastach - wskazuje Elżbieta Brzozowska.
- Często widzimy, jak dzieci po prostu szczęśliwie zasypiają na rękach i chciałabym, żeby jak najwięcej mogło z tego skorzystać. O, ktoś tu się uśmiecha nawet - zauważa Julia Seidel.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24