Karol Nawrocki deklaruje, że jeśli zostanie prezydentem, nie podpisze ustawy dopuszczającej aborcję. Nie zgodzi się nawet na powrót do tak zwanego kompromisu aborcyjnego sprzed orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej, które wywołało masowe demonstracje kobiet.
Żadne wcześniejsze słowa popieranego przez PiS kandydata na prezydenta nie wywołały tak ostrej reakcji części kobiet w Sejmie.
- Pokazał wszystkim kobietom środkowy palec - komentuje Sylwia Bielawska, posłanka Koalicji Obywatelskiej. - Słowa pana Nawrockiego dowodzą, że ma bezpieczeństwo kobiet w głębokim poważaniu - mówi Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu z Lewicy. - To już jest skrajne i bardzo niebezpieczne - ocenia Monika Rosa, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
"Nie podpisałbym ustawy o powrocie do kompromisu aborcyjnego"
Bo to, co budzi sprzeciw posłanek koalicji rządowej, to nie tyle fakt, że Karol Nawrocki jest przeciwnikiem jakiejkolwiek liberalizacji prawa aborcyjnego w Polsce, bo tu zaskoczenia nie ma, a jego poglądy były w tej sprawie znane, ale dyskusje na nowo wzbudziła tak jednoznaczna deklaracja Nawrockiego w sprawie tego, co zrobi, gdy zostanie wybrany na prezydenta, a na jego biurko trafi ustawa przywracająca stan prawny sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
To zerwanie tamtego kompromisu wyprowadziło na ulice tysiące nie tylko kobiet.
- Nie podpisałbym ustawy o powrocie do kompromisu aborcyjnego - informuje Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej i kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta. - Nie mógłbym pozwolić jako przyszły prezydent, żeby aborcji były poddawane dzieci z zespołem Downa - dodaje.
Tłumacząc swoją decyzję, Karol Nawrocki powołał się na poglądy, wiarę i związki z Kościołem. Potem próbował tłumaczyć, że to kwestia konstytucji i że jest gotowy na zupełnie nowy kompromis.
- Nie mogę podpisać kompromisu z lat 90. w związku z uwagami prawnymi - tłumaczy Karol Nawrocki.
Nawrocki w kontrze do części liderów PiS
Tyle że tak jasną deklaracją popierany przez PiS kandydat na prezydenta ustawił się w kontrze do wielu liderów PiS-u, którzy tak jak były premier Mateusz Morawiecki przez ostatnie miesiące próbowali łagodzić stanowisko partii, powtarzając, że naruszenie kompromisu było błędem, tak jak błędem był wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, bo to ta decyzja uruchomiła wielką mobilizację różnych grup wyborców, w tym tych, którzy nigdy wcześniej nie głosowali.
- Popieram powrót do kompromisu aborcyjnego - mówił w kwietniu ubiegłego roku poseł Prawa i Sprawiedliwości Mateusz Morawiecki. - Pełen zakaz aborcji jest absolutnie nieakceptowalny w społeczeństwie - wskazał.
Stąd takie wypowiedzi prezesa PiS już po utracie przez jego partię władzy.
"Zdajemy sobie sprawę, że państwo nie powinno ingerować w ludzką prywatność. Mamy świadomość, że decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji naruszała to poczucie i dlatego wywołała tak silny sprzeciw" - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
- My wszystkie pamiętamy to niezwykłe wkurzenie polskich kobiet, ten marsz najpierw przez ulice, potem do urn wyborczych - wspomina Aleksandra Gajewska, wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej z Koalicji Obywatelskiej.
Trwają prace nad dwoma projektami ustaw
W Sejmie trwają teraz prace nad dwoma projektami ustaw. Jeden dotyczy właśnie przywrócenia stanu sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego Juli Przyłębskiej i - jak słyszymy - jest co do niego zgoda w koalicji rządowej.
- Polki i Polacy, nie tylko Polki, chcą, żeby kobiety mogły o sobie decydować, żeby mogły mieć wybór, a Karol Nawrocki mówi: nie, nie będziecie wybierać, ja będę decydował i pan z Nowogrodzkiej - komentuje posłanka Koalicji Obywatelskiej Agnieszka Pomaska.
Jeśli Sejm uchwaliłby taką kompromisową ustawę jeszcze w kampanii wyborczej, trafiłaby ona na biurko prezydenta Andrzeja Dudy.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Waszczuk/PAP