"Fundusz, który miał im pomóc, któremu zaufały, zachował się jak ich sprawca przemocy" - ta wypowiedź członkini Stowarzyszenia Intro oddaje nastroje w organizacjach, które nie dostały pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Z ujawnionych nagrań urzędników poprzedniego rządu wyłania się obraz instytucji, w której konkursy były po prostu ustawione.
Organizacje pomagające ofiarom przestępstw przegrywały konkursy Funduszu Sprawiedliwości. Pieniądze szły na kampanie polityczne czy garnki. Ofiary przemocy zostawały z niczym.
- To nie mieliśmy być my, to miał być ktoś inny - oceniła Magdalena Stańczyk, prezeska Stowarzyszenia Quisisana. - Fundusz, który miał im pomóc, któremu zaufały, zachował się jak ich sprawca przemocy - skomentowała Małgorzata Osipczuk, psychoterapeutka i prezeska Stowarzyszenia Intro.
CZYTAJ TAKŻE: Tyszka: Dostawałem propozycje, by skorzystać z Funduszu Sprawiedliwości. To była korupcja polityczna
Moment składania wniosków w Ministerstwie Sprawiedliwości już dawał do myślenia
W 2019 roku bez wyjaśnienia Ministerstwo Sprawiedliwości unieważniło jeden z konkursów, czyli odebrało szanse na pieniądze. - Jeżeli coś źle działa, to wtedy odbieramy prawo do prowadzenia tej działalności - mówił za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny.
Stowarzyszenie Intro nie miało z czego dopłacić do czynszu kobietom, które z dziećmi uciekały z przemocowych domów. - I nagle z dnia na dzień zostały tego pozbawione - przypomniała Małgorzata Osipczuk.
Moment składania wniosków w Ministerstwie Sprawiedliwości już dawał do myślenia. - Przyjechaliśmy z dwoma dużymi segregatorami do tego okienka, a pani z Fundacji Ex Bono stała po prostu z bardzo szczupłą, jedną kopertą. No i nie pamiętała adresu swojej fundacji - opowiedziała Małgorzata Osipczuk. Mógłby go podpowiedzieć reporter programu "Czarno na białym", który dotarł do siedziby fundacji z Opola. Tej, która wygrała ze Stowarzyszeniem Quisisana.
- Jeden podpis jakiegoś urzędnika zniweczył tę całą pracę, a przecież na końcu tego całego łańcuszka pomocy jest człowiek ze swoją tragedią - podkreślił Jarosław Szychliński, sekretarz Stowarzyszenia Quisisana. Człowiek, któremu wcześniej za pieniądze z Funduszu opłacali na przykład prawnika, psychologa.
Pięć lat temu Stowarzyszenie Quisisana dostało pieniądze na szkolenia, ale na pomoc ofiarom - zero. W wielu miastach likwidowano filie organizacji. Ci, którzy pomagali ofiarom, sami tracili pracę i źródło utrzymania.
La Strada miała być "listkiem figowym"
Z ujawnionych nagrań wynika, że urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości szukali "listka figowego". Miała nim być Fundacja La Strada, pomagająca ofiarom handlu ludźmi, choć ona nie startowała w konkursie.
- Listek figowy? No, dla mnie było trochę niejasne, jak ktoś sobie wyobraża, że co? Że nagle przeleją organizacji pieniądze na konto? - skomentowała Joanna Garnier, wiceprezeska Fundacji La Strada.
Listki figowe nie zdołały przykryć nadużyć.
- Przekierowanie tej rzeki pieniędzy w stronę swoich pupili to jest jedna rzecz. (...) Był taki rodzaj prześladowania organizacji, z którymi ministrowi Ziobro było nie po drodze - zwróciła uwagę Małgorzata Osipczuk.
Tak pani Małgorzata nazwała między innymi wzywanie do prokuratur, wszczynanie postepowań administracyjnych za rzekome złe wykorzystanie państwowych środków. Po sześciu latach przyznano, że wszystko było w porządku. Stowarzyszeniu Intro zwrócono grosz.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24