Do poradni chorób nowotworowych zgłasza się coraz więcej pacjentów. Jak podkreślają lekarze, chorzy trafiają do nich o parę miesięcy za późno. Zdaniem medyków to skutek trzeciej fali pandemii, kiedy brakowało dla pacjentów niecovidowych miejsc w szpitalach.
Kłębiący się, zdesperowany tłum pacjentów z nowotworami głowy i szyi, którzy przyjechali szukać pomocy z całego kraju - to obraz z poznańskiej poradni otolaryngologicznej w poniedziałek rano. Wśród pacjentów znalazł się między innymi pan Adam Kozłowski.
- Trafiłem do lekarza rodzinnego 15 kwietnia. Pewnego dnia w pracy wyrósł mi na szyi guzek, który na początku wyglądał dość niewinnie. Po pierwszym badaniu USG zdiagnozowano, że jest to najprawdopodobniej jakiś krwiak - opowiada pan Adam.
To nie był krwiak, tylko złośliwy rak płaskonabłonkowy. Ponieważ przez kraj wiosną przetaczała się trzecia fala pandemii i ciężko było się gdziekolwiek dostać, pan Adam nie został szybko zdiagnozowany. Szukał pomocy i dopiero w połowie października, kiedy guz urósł, stwierdzono, że to nowotwór.
- Nie dostałem wtedy karty DiLO, nic nie zostało przyspieszone. W momencie, kiedy człowiek wie, że nic nie jest przyśpieszane, to też podchodzi do tego troszkę inaczej. Ja też poszedłem inaczej: na zasadzie takiej, skoro nikt tego nie zleca, nie ciśnie mnie tak, żeby przyspieszać, to pewnie nic złego się nie dzieje - mówi pan Adam.
Powodem trzecia fala pandemii
Korytarz poznańskiej poradni otolaryngologicznej pełen jest dramatycznych historii. Jeden z pacjentów ma nowotwór płuc i krtani. Żeby wyleczyć płuca, najpierw trzeba wyleczyć krtań - liczy się więc każdy dzień. Do poznańskiej poradni trafił jednak po wielu miesiącach. W rozmowie z lekarzem wyjaśnił, że nowotwór został wykryty przypadkiem trzy miesiące temu, gdy miał zawał.
Lekarze podkreślają, że pacjenci są ofiarami niewydolnego sytemu ochrony zdrowia - wiosennej trzeciej fali pandemii i jej skutków.
Ci, których teraz, w czwartej fali, nikt nie zauważa albo odsyła bez pomocy, dopiero trafią na korytarze poradni.
- Obawiam się, że kolejna gigantyczna skala zgłaszalności z powodu zaniedbanych nowotworów będzie za trzy-pięć miesięcy, dlatego że teraz natłok pacjentów ulegnie wyhamowaniu w związku z pandemią i będziemy musieli temu sprostać za parę miesięcy - uważa prof. Małgorzata Wierzbicka z Kliniki Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Do Kliniki Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej w Poznaniu zgłasza się teraz o połowę więcej pacjentów niż przed pandemią.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN