Parlament Europejski porównał używanie systemu Pegasus do afery Watergate. Polska nie jest jedynym krajem w Unii, który ten system kupił. Ale jedynym, w którym ktoś wpadł na pomysł, by podsłuchiwać szefa kampanii wyborczej opozycji.
To kolejna już debata w europarlamencie, w której słowo "Polska" znów pada w negatywnym świetle. Tym razem w kontekście wykorzystania Pegasusa i szpiegowania opozycji. - Polski rząd nie zatrzyma się przed niczym, aby odwrócić uwagę od łamania praworządności w Polsce - stwierdził Jeroen Lenaerts, eurodeputowany, Europejska Partia Ludowa. - Użycie Pegasusa miało na celu szpiegowanie aktorów życia publicznego i zastraszenie ich - dodał Hannes Heide, eurodeputowany, Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów.
- Europejczycy mają prawo wiedzieć, w jakim stopniu byli szpiegowani, gdzie i przez kogo - przekonywał Gilles Lebreton, eurodeputowany, Grupa Tożsamość i Demokracja.
Debata to finał rocznej pracy specjalnej komisji w Parlamencie Europejskim, która badała, kto i kogo inwigilował przy pomocy takich systemów jak Pegasus. Jak przekonuje eurodeputowana Katarina Barley "to, co wyszło na światło dzienne, jest przerażające". Komisja w swoim raporcie pisze o unijnej Watergate, a o Polsce, że "nadużycia Pegasusa należy postrzegać w pełnym kontekście kryzysu praworządności(...) i że w ciągu ostatnich kilku lat zakres inwigilacji w Polsce znacznie rozszerzono".
Komisja dowodzi, że systemów szpiegujących używano w wielu krajach Unii, ale tylko w dwóch zostały użyte przeciwko opozycji, społeczeństwu, dziennikarzom i prawnikom. Chodzi o Węgry i Polskę. - W Polsce powstał taki trójkąt bermudzki, czyli taka matnia pomiędzy prokuraturą, służbami specjalnymi a mediami publicznymi - ocenia Łukasz Kochut, eurodeputowany Nowej Lewicy.
W Strasburgu przedstawiciel PiS próbował reagować na oskarżenia pod adresem władzy. - Nie plujcie na Polskę, ale bądźcie jak Polska, uczcie się od Polski - apelował Dominik Tarczyński, eurodeputowany PiS. W trakcie prac specjalnej komisji nikt z władz PiS nie chciał składać żadnych wyjaśnień. - Rząd polski był jedynym, który w ogóle nie nawiązał żadnej współpracy - mówi Róża Thun, eurodeputowana Polski 2050.
Bierność prokuratury
Pegasus to narzędzie totalnej inwigilacji stworzone do walki z terroryzmem. Może nie tylko podsłuchiwać rozmowy, ale też na żywo słuchać wszystkiego, co dzieje się wokół telefonu. Może przeglądać zdjęcia, dokumenty czy fałszować treści wiadomości i wysyłać je w imieniu właściciela telefonu. - Nie tylko używanie Pegasusa jest nielegalne. Również samo nabycie takiego rodzaju oprogramowania jest w Polsce nielegalne - przekonuje doktor habilitowany Mikołaj Małecki, prezes krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, Uniwersytet Jagielloński.
Polska kupiła taki system, co przyznał Jarosław Kaczyński. Kanadyjscy naukowcy dowiedli, że inwigilowani byli choćby niepokorna prokuratorka Ewa Wrzosek, krytyczny wobec władzy adwokat Roman Giertych czy senator Krzysztof Brejza, gdy był szefem kampanii wyborczej PO. - Ten układ paramafijny, który ma ogromne wpływy na szczytach władzy, nie pozwoli, żeby obecnie prokuratura PiS-owska zbadała to - uważa Krzysztof Brejza. - Powinna tę sprawę zbadać niezależna prokuratura - dodaje.
Ani PiS, ani sekundujący mu Paweł Kukiz nie zgodzili się na sejmową komisję śledczą. Komisja w Senacie wysłuchała ekspertów i osób inwigilowanych i w ciągu kilku tygodni ma przedstawić końcowy raport. - Wiele urzędów w Rzeczypospolitej popełniło przestępstwa i będziemy je w naszym raporcie wskazywać - zapowiada Marcin Bosacki z PO, przewodniczący senackiej komisji do spraw inwigilacji Pegasusem.
Raport Parlamentu Europejskiego ostatecznie przyjęty zostanie w czwartek.
Źródło: Fakty TVN