Coraz więcej wiadomo o tym, jak mogło dojść do zatrucia mięsem kupionym na targu w Nowej Dębie, a przynajmniej, w jakich warunkach powstawało to, co potem kupowali nieświadomi ludzie. Zupełnie inne zdanie w tej sprawie mają ci, którzy mięso sprzedawali, i prokuratura.
Małżeństwo spod Mielca sprzedawało podroby mięsne na targowisku w Nowej Dębie. Po spożyciu kupionej od nich galarety zmarł 54-letni mężczyzna, a dwie kobiety z objawami zatrucia trafiły do szpitali. Sprzedawcy zgodzili się na rozmowę przed kamerą "Uwagi" TVN.
- Gospodarstwo małe jest, nie ma przychodów. Chcieliśmy troszkę dorobić. Żona pracuje sezonowo. Ja troszkę pochorowałem, zawodowo nie mogę pracować. I wyszło, jak wyszło - wyjaśniał podejrzany. Sami hodowali świnie i prowadzili ich ubój. Produkty przygotowywali własnoręcznie w swoim domu. Jakie były warunki sanitarne? - Jak to w domu, są chyba czyste, prawda? - odpowiedziała kobieta. Tej wersji nie potwierdzają śledczy, którzy przeprowadzili oględziny miejsca.
- Pomieszczenie, w którym były robione te wyroby mięsne, było mocno zanieczyszczone, bez dostępu do ciepłej wody. Wyposażenie tego pomieszczenia, mam tu na myśli stoły, deski czy przyrządy, które były wykorzystywane przy tego typu rzeczach, typu noże, łyżki, cedzaki, były brudne - przekazuje prokurator Andrzej Dubiel z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. Narzędzia były zardzewiałe, a na miejscu nie znaleziono środków dezynfekcyjnych.
Precyzyjne przepisy
- Moi klienci prowadzili tę hodowlę swoją małą dla własnych potrzeb - zapewnia Leszek Kupiec, pełnomocnik podejrzanych. Jednak przygotowaną w ten sposób żywność sprzedawali wprost z samochodu na placu przy hali targowej w centrum Nowej Dęby. Ich produkty cieszyły się popularnością. Produkcja i handel żywnością - szczególnie tą pochodzenia zwierzęcego - są regulowane ścisłymi przepisami.
Nadzór sprawują Inspekcja Weterynaryjna i Sanitarna. Lista obostrzeń jest długa. - Potwierdzenie wymagań zdrowotnych dotyczących personelu, jak i spełnienie tych wymagań sanitarno-higienicznych dotyczących obiektu, czyli czystości, odzieży, wody, warunków przechowywania, warunków znakowania tej żywności - wylicza Józef Lipa, kierownik Oddziału Bezpieczeństwa Żywności i Żywienia Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach. Małżeństwo nigdzie nie zgłosiło swojej działalności i nie przestrzegało wyśrubowanych przepisów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zjadł mięso z targu, zmarł. Prokurator o sekcji zwłok
Inspektorzy sanitarni radzą, by żywność kupować tylko w sklepach bądź na zorganizowanych targowiskach i bazarach, które są pod ciągłym nadzorem państwowych instytucji. Na razie nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną śmierci 54-latka z Nowej Dęby. Trwają badania toksykologiczne. Główna hipoteza mówi o przedawkowaniu azotanów - czyli soli do peklowania mięsa.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN