Nastia ma 12 lat. Musiała być ewakuowana z Kijowa po wybuchu wojny. Ma niewydolność nerek i bez przeszczepu nie mogłaby żyć. W Polsce są dla niej same dobre wiadomości. Będzie miała nerkę, będzie żyć, a może będzie miała też wymarzonego psa.
Anastazja żyje i będzie żyć. Jeszcze trzy miesiące temu nie było to takie oczywiste - dziewczynka prosto z ostrzeliwanego szpitala w Kijowie, kiedy trwał atak na miasto, w ciężkim stanie trafiła do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. - Stan był faktycznie ciężki i jeszcze dwudniowa podróż pociągiem odbiła się na zdrowiu, więc czuła się bardzo źle - opowiada Oksana Czerniawska, mama Anastazji.
12-letnia Nastia cierpi na przewlekłą niewydolność nerek. Czeka na przeszczep. Dawcą ma być matka. Operacja była zaplanowana w Kijowie na koniec lutego. Kilka dni przed zabiegiem wybuchła wojna. W tej sytuacji ukraińscy lekarze nie mogli przeprowadzić transplantacji. Polska okazała się ostatnią deską ratunku.
- Dziewczynka przyjechała w ostatniej chwili. Udało jej się przekroczyć granicę, udało jej się dotrzeć do nas. W ciągu kilku godzin wymagała już leczenia nerkozastępczego - mówi profesor Sylwester Prokurat z Kliniki Nefrologii, Transplantacji Nerek i Nadciśnienia Tętniczego Instytutu "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka" w Warszawie.
"Oni są naszymi braćmi"
Teraz w Centrum Zdrowia Dziecka matka z córką muszą przejść ponownie całą procedurę przygotowania do przeszczepu. Jak wszystko dobrze pójdzie - odbędzie się on za kilka tygodni, najpóźniej w lipcu. Na razie dziewczynka dializuje się trzy razy w tygodniu. Jak przyznaje tęskni za tatą, babcią i trochę za kotem.
W tej chwili w polskich szpitalach we Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Krakowie i Warszawie jest leczonych nerkozastępczo 25 dzieci z Ukrainy. Wiele z nich przygotowuje się do przeszczepu. Ich matki mają podobne marzenia.
- Przede wszystkim, żebyśmy byli zdrowi i żeby zakończyła się wojna - zapewnia mama Anastazji. Anastazja marzenia ma podobne, ale nie takie same. - Chciałabym mieć pieska i chciałabym wyzdrowieć - przekonuje. Jej wymarzona rasa psa to Jack Russell Terrier. To właśnie taki piesek jak słynny na cały świat Patron, który pomaga wykrywać ukraińskim żołnierzom miny i niewybuchy.
Od początku wojny wiele osób, w tym także polityków, podkreśla, że nasi wschodni sąsiedzi nie są w Polsce imigrantami, tylko gośćmi. Profesor Sylwester Prokurat uważa, że to nieprecyzyjne określenie. - Oni są naszymi braćmi. Tyle mogę powiedzieć - mówi.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24