Kolejny odcinek z życia i działalności Leszka Tabora, burmistrza Sztumu w województwie pomorskim. Jest nagranie, na którym wynosi lokalne gazety z krytycznym wobec niego artykułem. Siostra burmistrza też je wynosi, tylko z innego sklepu. Prawda wychodzi na jaw, a do akcji wkracza prokuratura.
O takim czytelniku, jak burmistrz miasteczka Sztum na Pomorzu marzy każda gazeta. Czytelnik bierze i wynosi ze sklepu wszystkie egzemplarze lokalnego bezpłatnego tytułu (100 sztuk). "Głosu Sztumu" na półkach brak, za to innym głos odebrało.
- Zabrał wszystkie te gazety. Skoro chciał poczytać, to wystarczyłaby jedna, prawda? - pyta pani Zofia Kiwak, sprzedawczyni z lokalnego sklepu.
- No jaja, robi sobie jaja - stwierdza Jowita Machcińska z "Głosu Sztumu". Dziennikarze gazety zachodzą w głowę, co takiego burmistrza w tym numerze zainteresowało. I to po stokroć.
- Bardzo nam podnosi słupki czytelnictwa. Dziękujemy za to, że nas wspiera - dodała.
"Gang Olsena"
Burmistrz stał się dźwignią reklamy bezpłatnej gazety, a także jej dystrybucji.
- Prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Wziąłem te bezpłatne gazety, żeby rozdać moim znajomym i rodzinie - tłumaczy się Leszek Tabor, burmistrz Sztumu. Wychodzi na to, że musi mieć wielu znajomych i liczną rodzinę.
- Mamie dałem, siostrze - zaznaczył. Tyle, że siostra burmistrza, a jednocześnie radna Sztumu i polityczna stronniczka brata, w tym samym momencie, w innym sklepie też wpadła na pomysł, by cały nakład wynieść.
- Gang Olsena - ocenia Marek Olszewski, lokalny działacz Prawa i Sprawiedliwości. Miejska opozycja przypomina, że burmistrz od lat ma kłopot z mediami.
Dał się poznać w całej Polsce, gdy pociął nożem baner z krytycznym wobec niego hasłem. Zarejestrowała to kamera. Innym razem zadbał, by kamery żadnej nie było. Wysłał policjantów, a ci wynieśli ze spotkania w ratuszu niepokornego dziennikarza-operatora.
Teraz burmistrz wynosi gazety, by - jak przypuszczają dziennikarze - mieszkańcy nie przeczytali artykułu o prokuratorskim śledztwie w sprawie jego działek i ich rzekomo zaniżonej wartości.
Główni bohaterowie artykułu w "Głosie" to burmistrz, jego siostra radna - też wierna czytelniczka "Głosu" - i córka radnej, czyli siostrzenica burmistrza, jednocześnie pani prokurator. Pracuje w tej samej prokuraturze, która sprawę oświadczeń majątkowych burmistrza umorzyła.
"Internetu nam nie zabierze"
- Wiadomo, że ludzie utrzymują ze sobą kontakty nie tylko zawodowe, ale również towarzyskie - podkreślił Maciej Chełstowski z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa.
Pani prokurator i siostrzenica burmistrza w jednej osobie o śledztwie miała dowiedzieć się już po jego umorzeniu. I od razu przyznała się do pokrewieństwa. - Ja już się wypowiedziałam. Przepraszam - powiedziała.
O tym wszystkim można będzie przeczytać w najnowszym numerze gazety, o ile nie zniknie cudownie ze sklepów.
- Internetu nam nie zabierze - dodaje Jowita Machcińska.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Monitoring Sklepu CREO w Sztumie