Ta historia zaczęła się pod Łomżą, kiedy rolnik w wypadku stracił dwa palce. Mężczyźnie udało się pomóc, ale nie bez przeszkód, bo w Polsce wciąż jest problem z dyżurami replantacyjnymi. Obecnie system polega na tym, że ktoś siada przy telefonie i obdzwania kolejne szpitale. Jeśli będzie uparty i będzie miał szczęście - to w innym województwie być może znajdzie lekarza.
Rolnik spod Łomży woli nie pokazywać twarzy. Pokazuje jednak palce, którymi lekarze z całej Polski zajmowali się tydzień temu. - Rozsiewałem na polu nawozy, bo mam u siebie gospodarstwo rolnicze i wyjechałem na pole, i miałem nieszczęsny wypadek. Włożyłem rękę do rozsiewacza do nawozów i ucięło mi place - relacjonuje mężczyzna.
W sobotę, 9 marca, jedynym lekarzem na dyżurze w Polsce, który mógł przyszyć rolnikowi spod Łomży palce, był doktor Adam Domanasiewicz z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Problem polegał na tym, że tego samego dnia mieszkaniec województwa opolskiego stracił kciuk. - Gdybym ja przyjął te palce, to musiałbym już odmówić tego kciuka, a gdyby było dziecko, czy dorosły z całkowicie obciętą ręką, to on zostałby bez pomocy - mówi chirurg.
W tej sytuacji lekarze ze szpitala w Łomży, gdzie na pomoc czekał rolnik, zaczęli w desperacji obdzwaniać cały kraj, żeby znaleźć ratunek dla poszkodowanego. Specjalistów od replantacji kończyn jest niewielu, do tego trzeba było znaleźć kogoś, kto gdzieś w Polsce akurat może wszystko rzucić, szybko przyjechać do szpitala i zacząć wielogodzinną operację.
- Problemem jest zawsze zebranie zespołu, to też nam zajęło sporo czasu. To jest sobota, wolny dzień, więc każdy ma swoje plany - zaznacza Paweł Maleta, prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgii Rekonstrukcyjnej Narządu Ruchu, lekarz z 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie.
Ministerstwo chce zmian
W końcu doktor Paweł Maleta zgodził się przyszyć rolnikowi palce. Udało się to, bo do pracy zdołał ściągnąć też dodatkowego ortopedę. - Miałem czas zaplanowany z rodziną, ale jest potrzeba, jest możliwość pomocy, dlatego się zgodziłem - mówi kpt. Łukasz Wawrzyniak, ortopeda z 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie.
W podobny sposób w lutym przyszywano palce pacjentowi spod Limanowej. - Byliśmy szóstym miejscem, do którego uparty lekarz z Limanowej wydzwaniał. Zadzwoniłem, odmówiono, zadzwoniłem, odmówiono, zadzwoniłem, brak - wspomina Jarosław Maroszek, dyrektor Szpitala im. świętej Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy.
To właśnie szpital w Trzebnicy ostatecznie zgodził się przyjąć pacjenta. Jednak ten bałagan replantacyjny ma się w końcu skończyć. - To nie może być permanentne rozwiązanie. Improwizacja, partyzantka, harcerstwo - i tak się, niestety, dzieje od początku serwisu replantacyjnego - wskazuje Domanasiewicz.
Ministerstwo Zdrowia zacznie płacić chirurgom replantacyjnym za gotowość do pracy.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN