Prezydent Andrzej Duda poważnie rozważyłby podpisanie ustawy o związkach partnerskich. Tak właśnie mówił w wywiadzie dla tygodnika "Wprost". W kampanii politycy mówią wszystko, co chcą usłyszeć wyborcy. Nawet jeśli już to kiedyś obiecywali.
- Nikt przy zdrowych zmysłach nie uważa tych deklaracji za szczere. Ani teraz, ani wcześniej - mówi Krystian Legierski, adwokat i działacz lewicowy.
Krystian Legierski od lat działa na rzecz osób LGBT. Pięć lat temu głosował na Andrzeja Dudę. Jak tłumaczy - był to rodzaj protestu przeciwko polityce Platformy Obywatelskiej i Bronisława Komorowskiego.
Pytania o legalizację związków partnerskich padały i wtedy, i dziś. Wtedy kandydat na prezydenta mówił o spotkaniu i szczerej rozmowie. Przez pięć lat nie zrobił w tej sprawie praktycznie nic. Teraz, u progu kolejnej kampanii, do tematu wraca.
- Gdyby chodziło o status osoby najbliższej, ułatwiający takie sprawy, jak wzajemne wspieranie się, troskę, dowiadywanie się o stan zdrowia, to jako prezydent podpisanie takiej ustawy poważnie bym rozważył. Zwłaszcza że taka ustawa dotyczyłaby wszystkich żyjących w związkach nieformalnych - tłumaczył Andrzej Duda w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".
- Odjęło mi mowę, szanowni państwo, ponieważ ja przeczytałem ten wywiad i nie jestem w stanie uwierzyć, że można próbować tak bardzo oszukiwać ludzi - komentuje Robert Biedroń z Wiosny, który kandyduje na prezydenta w nadchodzących wyborach.
Kandydaci opozycji mówią więc prezydentowi "sprawdzam" i pytają, dlaczego przez całą kadencje nie zorganizował choćby debaty w sprawie sytuacji, problemów i przestrzegania praw osób homoseksualnych w Polsce.
- Pan prezydent miał pięć lat, żeby zająć się tą sprawą. Pięć lat, żeby zabrać głos w sprawie, która dotyczy wielu Polaków - uważa Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka na prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej.
- Nawet PiS-owski prezydent uważa, że w kampanii nie będzie grał na anty-LGBT, tylko na sympatii LGBT. To jest, z mojej perspektywy oceniając, duży plus w Polsce - mówi Krystian Legierski.
"Kto jest w stanie się nabrać na taki numer?"
Prezydent uznał prawdopodobnie, że stawanie w jednym rzędzie z tymi politykami PiS-u, którzy kampanię wyborczą budowali na sprzeciwie i ataku na środowiska LGBT, w wyborach prezydenckich się nie sprawdzi. Oznacza to, że prezydent nie chce być postrzegany jako nietolerancyjny radykał. Strategia straszenia związkami partnerskimi mogłaby też mobilizować wyborców lewicowych.
- Dzisiaj próbuje nam wmówić, że on się będzie zastanawiał nad podpisywaniem związków partnerskich? Kto jest w stanie się nabrać na taki numer? - pyta Robert Biedroń.
- Zaskoczył wielu i zwolenników, a może przede wszystkim tych, którzy zwolennikami, mówiąc delikatnie, nie są. Teraz inni będą się musieli odnieść - uważa Ryszard Czarnecki, polityk obozu Zjednoczonej Prawicy.
Deklaracja prezydenta, gdy zderzymy ją z jego wypowiedziami sprzed lat, mogłaby zaskoczyć samego Andrzeja Dudę.
- Tego typu rozwiązania prawne są tymi, z którymi ja się nie godzę. (...) Kościół katolicki jest przeciwko takiej legalizacji (związków partnerskich - przyp. red.), jest za ochroną tradycyjnej rodziny - mówił obecny prezydent w wywiadzie dla RMF FM w 2014 roku.
Teraz, już po pierwszych spotkaniach w kraju, urzędujący prezydent wie, że walka o drugą kadencję będzie trudniejsza.
Nie jest już tym młodszym kandydatem bez politycznych obciążeń. Teraz to prezydent będzie mierzył się z pytaniami o obietnice. W tym te niespełnione. Jak chociażby zapowiedź pomocy tak zwanym frankowiczom.
Marszałek Sejmu datę wyborów ma ogłosić w lutym.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN