11 lipca przypada 80. rocznica rzezi wołyńskiej. To jedna z najbardziej dramatycznych kart polskiej historii. Nie można o niej zapomnieć, trzeba czcić pamięć ofiar i domagać się prawdy historycznej - także od sojuszników. Polacy byli z premedytacją i na masową skalę mordowani na terenie dzisiejszej Ukrainy.
Mieczysław Rucki ma 97 lat i jest świadkiem rzezi wołyńskiej. Gdy miał 17 lat, ukraińscy nacjonaliści napadli na jego wioskę na przedwojennych kresach Rzeczypospolitej. - To morderstwo było. Siekierami rąbali ludzi. 25 osób z mojej rodziny wymordowali. Naprawdę ciężko - wspomina pan Mieczysław.
11 lipca 1943 roku przeszedł do historii jako "krwawa niedziela" - to była kulminacja rzezi wołyńskiej. Między 1942 a 1945 rokiem na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ukraińscy nacjonaliści zamordowali około 100 tysięcy Polaków. W odwecie z polskich rąk zginęło kilkanaście tysięcy Ukraińców.
80 lat po tamtych wydarzeniach w wielu miastach Polski zorganizowano uroczystości upamiętniające ofiary. W tych centralnych w Warszawie uczestniczył przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy. To wyjątkowe obchody, bo odbywają się w cieniu rosyjskiej agresji na Ukrainę.
- Nasi ukraińscy sąsiedzi i sojusznicy dziś na pewno rozumieją, rozumieją lepiej, jak ważne dla nas jest to, aby odszukać każde miejsce - mówił podczas obchodów premier Mateusz Morawiecki.
Różne interpretacje zbrodni
Od miesiąca polscy i ukraińscy archeolodzy poszukują zbiorowej mogiły w miejscu nieistniejącej polskiej wsi Puźniki na zachodzie Ukrainy. Wcześniej takie badania były blokowane przez ukraińskie władze. - Mam nadzieję, że otworzy drogę do dalszych prac i w konsekwencji upamiętnień. My doświadczyliśmy pewnego przełomu - podkreśla Maciej Dancewicz z Fundacji Wolność i Demokracja.
W niedzielę prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski oddali hołd ofiarom w katedrze w Łucku. Wołyń jednak wciąż dzieli - także polskich i ukraińskich historyków, którzy spierają się o skalę zbrodni oraz jej charakter.
- Od pierwszego do ostatniego napadu było to zorganizowane, planowane. Kierownictwo OUN-B i UPA podjęło decyzję o usunięciu, depolonizacji gigantycznego terenu, na którym mieszkało półtora miliona Polaków - wskazuje prof. Grzegorz Motyka z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.
Odmiennie te wydarzenia interpretują ukraińscy naukowcy. - Wzajemna nienawiść w czasie drugiej wojny światowej doprowadziła do konfliktu, który według mnie można nazwać wojną. Brały w niej udział dwie podziemne armie: Ukraińska Powstańcza Armia i Armia Krajowa - uważa Wołodymyr Wjatrowycz, ukraiński historyk, były prezes Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy.
Już dwadzieścia lat temu po raz pierwszy we wspólnych obchodach rocznicy rzezi wołyńskiej wzięli udział ówcześni prezydenci Polski i Ukrainy. Zgody na pełną otwartość i ekshumacje ofiar wciąż jednak nie ma.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN