Zdjęcie martwej kobiety leżącej na ulicy w Buczy obiegło cały świat. Charakterystyczne w tym zdjęciu były jej pomalowane na czerwono paznokcie. Dziś wiadomo, że to była Irina Filkina. - Chcę, żeby to zdjęcie nie było już tylko dowodem na ludobójstwo, ale żeby było początkiem, symbolem. Moja mama, jak każda matka, była początkiem życia, początkiem wszystkiego, co jest dobre - mówi w rozmowie z "Faktami" TVN Olga, córka Iriny.
ZDJĘCIA W MATERIALE WIDEO W ARTYKULE POKAZUJĄ OFIARY WOJNY. SĄ NIEWSKAZANE DLA WIDZÓW NIEPEŁNOLETNICH
Zdjęcie kobiecej dłoni z paznokciami pomalowanymi na czerwono, które zrobiono w Buczy po wkroczeniu ukraińskich wojsk, stało się jednym z symboli tragedii tego miasta.
This women was killed by russian army soldiers in #Bucha, Kyiv region, Ukraine. Photo by @Reuters. pic.twitter.com/986F6gxdee
— Matviienko Svitlana (@SMatviienko) April 3, 2022
Teraz już wiemy, że to dłoń Iriny Filkiny.
- To, co chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli to, że jeśli fragment ciała mojej mamy, jeśli jej ręka była w stanie poruszyć tak wiele serc na całym świecie, to wydaje mi się, że przez to jedno zdjęcie przechodzi dziś cała energia mojej mamy. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych - mówi Olga, córka Iriny Filkiny.
- To była najbardziej rozświetlona osoba, jaką znałam - dodaje Anastazja Subaczewa, znajoma Iriny.
Olga szukała mamy od 5 marca.
- Wiedziałam, że wyjechała z pracy z Kijowa rowerem do domu. Ogłosiłam jej zaginięcie i już 6 marca wieczorem dostałam informację, że Rosjanie ją rozstrzelali, ale nie było zdjęcia. Pomyślałam więc: może jest ranna i bez telefonu leży gdzieś w piwnicy. 1 kwietnia, w jej urodziny, dostałam nagranie, na którym leży martwa - opowiada Olga.
Mama Olgi mieszkała w okolicy Buczy. Pracowała w Kijowie w kotłowni. Pracy nie przerwała nawet po wybuchu wojny.
- Najpierw, przyznam się szczerze, brakowało mi sił. Jak się dowiedziałam, to czułam jakby ktoś złamał mi kręgosłup. Po prostu leżysz i nie to, że ciężko ci oddychać, ale ciężko ci się nawet ruszyć i nie masz siły na nic na nic. Potem się obudziłam i pomyślałam, że skoro ja przez coś takiego przechodzę, ja -osoba dorosła, mam 26 lat - to jak się czują dzieci? Te maleńkie dzieci, które straciły oboje rodziców. Mama była wsparciem dla wszystkich i pomyślałam, że teraz ja muszę być wsparciem dla innych - mówi córka Iriny.
"To najstraszliwsza odsłona wojny"
Olga chce założyć fundację imienia swojej mamy. 26-latka organizuje zbiórkę pieniędzy, a po wojnie chce wrócić i pomagać dzieciom w Ukrainie. Dzieciom, którym wojna odebrała wszystko co dla nich cenne i ważne.
- To najstraszliwsza odsłona wojny. Irina jak każdy, kto ucierpiał przez Rosjan, po prostu chciała żyć. Chciała chodzić na koncerty, chodzić na kursy makijażu, przytulać swoją córkę, uśmiechać się, a teraz po prostu leży na ziemi i nie żyje. To jest niesprawiedliwie, to nie może być prawda - mówi Anastazja Subaczewa, znajoma Iriny.
Anastazja to też mieszkanka Buczy. Z rodziną z miasta wyjechała drugiego dnia wojny. Teraz mieszka w okolicy Kijowa. Irinę poznała na kursie makijażu. Ostatni raz rozmawiały dzień przed inwazją Rosjan na Ukrainę.
- Irina zawsze mi powtarzała, że każdy musi żyć pełnią życia. Zawsze mnie przytulała i powtarzała te słowa - podkreśla Anastazja.
- Chcę, żeby to zdjęcie nie było już tylko dowodem na ludobójstwo, czymś ciężkim, ale żeby było początkiem, symbolem. Moja mama, jak każda matka, była początkiem życia. Początkiem wszystkiego, co jest dobre - dodaje córka Iriny.
Ukrainians are grieving, but never giving up. We will bury our dead, we will build memorials. We will never forget and forgive. We will persevere and rebuild Ukraine. But first, we need to defeat Russia, and we need the help of the world
— Olga Tokariuk (@olgatokariuk) April 6, 2022
Art by Olga Wilson https://t.co/6pN89Ufyoq pic.twitter.com/XOmLnRDlTn
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne