Po 26 latach od popełnionej zbrodni mordercy mogło się wydawać, że na zawsze zostanie bezkarny, ale do akcji weszli policjanci z Archiwum X i rozwikłali zagadkę zabójstwa listonosza z Gdańska. Podejrzany jest już w areszcie - grozi mu dożywocie.
W miejscu, gdzie znaleziono ciało zamordowanego listonosza, już od ponad ćwierć wieku stoi metalowy krzyż. Ludzie, którym w latach dziewięćdziesiątych roznosił pocztę i emerytury, wciąż go pamiętają. - Żona moja go strasznie lubiła, bo on taki fajny chłopaczek był. Nieraz, jak idę na spacer, to jak tam wracam, to zawsze tam popłaczę - mówi Michał Kaczmarek, mieszkaniec Gdańska.
Mimo umorzenia śledztwa w niecały rok po zabójstwie policja o tej sprawie również nie zapomniała. Po 26 latach od zbrodni w końcu zatrzymano podejrzanego. - Policjanci przed godziną siódmą weszli do mieszkania 52-letniego mieszkańca Gdańska. On był zaskoczony, nie stawiał oporu - opowiada podkom. Karina Kamińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Zatrzymany to obecnie 52-letni mieszkaniec Gdańska. Usłyszał zarzut zabójstwa i kradzieży 17 tysięcy złotych z emerytur, których tamtego dnia zamordowany listonosz nie zdążył dostarczyć mieszkańcom gdańskiej Zaspy.
- Na bocznej uliczce znaleziono samochód, w bagażniku którego ujawniono ciało Piotra Z. Zginął on od strzałów z broni palnej - wyjaśnia Marzena Muklewicz z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Wielki sukces
Zabójca strzelił listonoszowi dwa razy w tył głowy i zniknął z pieniędzmi. - W tamtym okresie dostęp do broni palnej był łatwiejszy niż teraz. Była znacznie mniejsza kontrola nad legalnością posiadania broni palnej - wyjaśnia Grzegorz Mikołajczyk, były policjant.
- W tamtym czasie funkcjonariusze dokonali wielu czynności procesowych. Zabezpieczyli ślady kryminalistyczne, przesłuchali świadków. Niemniej jednak te czynności nie pozwoliły w tamtym czasie ustalić sprawcy zdarzenia - mówi Marzena Muklewicz.
Gdy zbliżał się termin przedawnienia przestępstwa, sprawie ponownie postanowili przyjrzeć się policjanci z gdańskiego wydziału Archiwum X. Z sukcesem. Zbrodnię powiązano z innymi napadami na listonoszy, do których dochodziło w późniejszych latach. I to był strzał w dziesiątkę. Po ponad ćwierć wieku znaleziono nowych świadków, którzy doprowadzili śledczych do podejrzanego. - To jest wynik żmudnej i długotrwałej analizy całego materiału - zapewnia oficer operacyjny policji.
Ta analiza skończyła się dla zatrzymanego przed sądem. Na razie otrzymał trzymiesięczny areszt. Ostatecznie może dostać dożywocie.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24