Przebierańcy wchodzą lekceważąc przepisy i stwarzają zagrożenie wirusem - ta opinia ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego mogłaby nawet brzmieć alarmująco. Jednak zdaniem obrońców zwierząt to tylko demagogiczny argument w kolejnej próbie blokowania interwencji w obronie zwierząt.
Wszyscy mieszkańcy Rogatego Rancza w Bojanie w województwie pomorskim to zwierzęta odebrane gospodarzom, którzy je bili, głodzili lub maltretowali. Jak potwierdzają pracownicy, zwierzęta trafiają do nich często w "stanie agonalnym".
Jeżeli minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zrealizuje swój plan, to szczęśliwych zakończeń zwierzęcych dramatów może już nie być.
- Skandalem jest zabieranie zwierząt przez te organizacje. Ja zgłosiłem do kolejnej wersji tarczy (antykryzysowej - przyp. red.) zakaz tej czynności - mówił 16 kwietnia Ardanowski.
"Szykuje się w Polsce dramat"
Adwokat Katarzyna Topczewska zajmująca się prawami zwierząt komentuje: - Jeżeli "lex Ardanowski" wejdzie w życie, to zwierzęta będą umierały, bo nie będzie komu ich ratować.
Prawniczka pyta również, dlaczego zakaz ratowania zwierząt miałby być częścią tak zwanej "tarczy" pomagającej przedsiębiorcom? I dlaczego właśnie teraz?
- Skandaliczne jest to, że to właśnie się dzieje w okresie epidemii, kiedy my nie możemy wziąć udziału w konsultacjach nad tym projektem - mówi Topczewska.
Podobnego zdania jest prezes Fundacji na rzecz Ochrony Praw Zwierząt "Mondo Cane". - Próbuje się wykorzystać fakt istnienia pandemii, żeby w końcu nas tak mówiąc kolokwialnie "dopaść" - mówi Katarzyna Śliwa-Łobacz.
- Szykuje się w Polsce dramat. Tym zwierzętom nie będzie udzielana żadna pomoc, dlatego że policja nie ma teraz czasu na tego typu działania - dodaje Ewa Gebert, prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals".
Przebierańcy lekceważący przepisy?
Niedawno minister Ardanowski do wybicia dzików wykorzystywał wirus ASF. Teraz powołuje się na koronawirusa, choć podczas interwencji inspektorów obowiązują te same zasady, co innych.
- Ci przebierańcy wchodzą, lekceważąc przepisy ochronne, nie tylko w sposób skandaliczny zajmują zwierzęta – to jest często źródło utrzymania dla tych organizacji (...), ale stwarzają realne zagrożenie roznoszenia choroby i twierdzą, że ich żadne przepisy nie obowiązują - mówił 16 kwietnia minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Kilka miesięcy temu przepisy likwidujące skuteczną ochronę zwierząt, forsował poseł Jarosław Sachajko. W przygotowaniach pomagały osoby skazane prawomocnie za znęcanie się nad zwierzętami. Jak twierdził polityk, mogło pomóc ich "doświadczenie".
Dzięki społecznym protestom pomysł upadł, ale teraz wraca. Jednak gdyby te przepisy już obowiązywały, nie można by było przeprowadzić interwencji na przykład w podwarszawskich Falentach, instytucie podległym Ministerstwu Rolnictwa. Rok temu odebrano tam sześć wycieńczonych cieląt, dwa z nich nie przeżyły.
Uratowane zwierzęta pasą się teraz na Rogatym Ranczo. Oby inne zwierzęta miały taką szanse.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24