We wtorek - po dziewięciu miesiącach od zgłoszenia sprawy - miechowska prokuratura przesłuchała księdza, który miał gwałcić i okaleczać Mariannę, gdy miała ona 12 lat. Historię kobiety opisaliśmy w "Faktach" TVN 16 marca. Ta sama prokuratura już raz śledztwo w tej sprawie umorzyła. We wtorek ksiądz został przesłuchany w charakterze świadka.
Pierwsze śledztwo w tej sprawie prokuratura w Miechowie umorzyła kilka lat temu.
We wtorek - po dziewięciu miesiącach od ponownego złożenia przez pokrzywdzoną doniesienia do prokuratury - ksiądz został wezwany na przesłuchanie. W charakterze świadka.
- Jestem zaskoczony. To jest przede wszystkim bardzo przykre dla mojej klientki. To jest też taki sygnał dla innych pokrzywdzonych, że trzeba się chyba zastanowić, czy porządkować tą swoją przeszłość - komentuje Artur Nowak, prawnik, publicysta i pełnomocnik Marianny.
- Jeżeli ofiara mówi wprost "ten człowiek mnie skrzywdził", to ja nie mam żadnych wątpliwości. Należy wierzyć ofiarom - ocenia Katarzyna Kulerska z krakowskiego Strajku Kobiet. Pani Katarzyna była jedną z osób, która przed prokuraturą manifestowała solidarność z pokrzywdzoną. - Mimo iż Marianna wskazała sprawcę dokładnie, czyli imię, nazwisko, gdzie pracuje, ten pan nie poniósł z tego tytułu żadnych konsekwencji, nie zostały nałożone na niego żadne środki zapobiegawcze - dodaje Katarzyna Wójtowicz z inicjatywy "Dość Milczenia".
"Prokuratura ma pełna wiedzę"
Opowiadając swoją historię, Marianna poruszyła nie tylko swoje wspomnienia.
- Mogę tylko powiedzieć, że prokuratura ma pełna wiedzę na temat ewentualnie innych pokrzywdzonych, i od prokuratora zależy, co będzie z tą wiedzą robił. Myślę, że powinien coś robić - twierdzi Artur Nowak.
- (Ksiądz - przyp. red.) dobierał się też do innej dziewczynki. Temat się tam powiela. Dotykanie siebie, dotykanie jego, zgadzają się szczegóły, opis sprawcy, ta kanapa na plebanii, wszystko się zgadza. Dziewczyna się boi - dodaje Paweł, narzeczony Marianny.
Jak dowiedziała się ekipa "Faktów" TVN, w sprawie tego samego księdza, który sześć lat temu działał w jednej z małopolskich parafii, odezwała się do Marianny inna osoba, która miała być krzywdzona jako nastolatka.
"Na początku zaczęło się od jakichś głupich wiadomości. Potem prosił, żebym przyszła to po to, to po tamto. Nie zrobił mi takiej krzywdy, jak tobie, to nawet nie porównuję. Po prostu mnie dotykał, kazał dotykać siebie. Raz mnie rzucił na kanapę, ale ktoś zapukał do drzwi i nic strasznego się nie stało" - napisała do Marianny.
Dopiero po materiałach w "Faktach" TVN duchownego odsunięto od zajęć religii w świętokrzyskiej parafii. Już tam nie mieszka.
- Został odsunięty od pełnionych obowiązków duszpasterskich i opuścił parafię, a więcej to nic nie mogę powiedzieć na temat jego pobytu. Trzeba w takich sytuacjach zachować pewną tajemnicę, żeby dać człowiekowi spokój. On nie jest oskarżony, oskarżony został tylko w waszym programie - mówi w rozmowie z "Faktami" ksiądz Mirosław Cisowski, rzecznik prasowy diecezji kieleckiej.
Sprawą Marianny zajął się też Rzecznik Praw Obywatelskich.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24