Cała gmina w zaangażowała się w zbieranie osocza dla jednego z radnych. To miał być jedyny ratunek w jego walce z koronawirusem. Zabrakło kilkudziesięciu godzin. Wiele osób narzeka, że chce oddać osocze, ale nie ma gdzie. Problemem jest brak potrzebnego sprzętu.
Cała gmina Sitkówka-Nowiny zbierała osocze dla 37-letniego radnego Damiana Milewskiego. Niestety nie udało się. Radny zmarł na COVID-19 na dzień przed podaniem preparatu.
- Czekaliśmy kilka dni na to, żeby to osocze znaleźć. Apelowaliśmy do dawców. Niestety doszło do tragicznego finału - opowiada Sebastian Nowaczkiewicz, wójt gminy Sitkówka-Nowiny.
Znajomi zbierali też osocze dla Jacka Wieczorka - dyrektora liceum w Jaworze. Mężczyzna zmarł w czwartek w szpitalu.
- Wszyscy jechali na Legnicę i tę krew oddawali. Podpisując ją faktycznie dla Jacka Wieczorka - mówi Dorota Domińska-Werbel, dyrektor Powiatowego Ośrodka Rozwoju Edukacji w Jaworze.
Jak to jest, że mnóstwo ludzi chce oddawać osocze, a pacjenci na czas go nie dostają? Problemem jest brak separatorów osocza.
- W rzeczy samej nie mamy ich (separatorów - przyp. red.) zbyt dużo. My w Krakowie, w tej chwili, mamy czynne tylko dwa separatory osoczowe, na których jesteśmy w stanie pobierać (osocze - przyp. red.) od ośmiu ozdrowieńców dziennie - tłumaczy Łukasz Guliński, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie.
Problemy w ministerstwie?
Separator osocza to prawdziwy kombajn. W ciągu 40 minut potrafi przygotować 600 mililitrów osocza w trzech dawkach dla trzech pacjentów. Dyrektor RCKiK w Krakowie mówi, że żeby zaspokoić potrzeby jego regionu, w samym RCKiK w Krakowie powinno funkcjonować około czterech separatorów. Do tego przydałyby się także urządzenia w terenie.
Ponieważ separatorów brakuje w całym kraju, to Marcin Kilian, żeby oddać osocze, musiał jechać z Koszalina aż do Szczecina. Bo w Szczecinie jest separator, a w Koszalinie nie ma.
System pozyskiwania osocza w Polsce jest niewydolny także dlatego, że nie ma centralnej bazy danych ozdrowieńców wraz z oznaczoną grupą krwi.
- Mnóstwo ludzi chorowało w szpitalach, mnóstwo jest ozdrowieńców, którzy chcieliby oddać krew na osocze, żeby pomóc innym, natomiast ministerstwo nie wie, jakie osoby mają jaką grupę krwi - przekonuje Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN