Gdzie są obiecane dodatkowe pieniądze dla lekarzy? Są zapisane w ustawie. Ustawa jest przyjęta przez Sejm i podpisana przez prezydenta, ale żeby dostać pieniądze, to nie wystarczy - trzeba ustawę opublikować. Dlaczego rząd tego nie robi?
Widząc obrazy umęczonych medyków trudno sobie wyobrazić, że państwo może im odmawiać dodatkowych pieniędzy.
- Wiele rzeczy się od dawna obiecywało, spośród tych obietnic niewiele zostało spełnionych - mówi Arkadiusz Błaszczyk, lekarz internista ze Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie.
Są zniechęceni i zażenowani, bo od kilku dni premier nie publikuje ustawy covidowej. Opozycja mówi wprost - to okradanie medyków.
- Nie może być tak, że od widzimisię premiera będzie zależało, czy w Polsce wejdzie w życie jakaś ustawa, czy też nie, bo to oznacza absolutną anarchię - uważa Borys Budka z KP Koalicji Obywatelskiej, Platformy Obywatelskiej.
Dodatkowe pieniądze dla medyków to nie tylko kwestia ekonomiczna. To forma podziękowania i docenienia ich pracy ze strony państwa. - Niektórzy z nas pracują przez wiele dni z rzędu - zauważa Arkadiusz Błaszczyk.
Ustawa jest. Obiecana przez ministra zdrowia, uchwalona przez parlament, podpisana przez prezydenta. Przewiduje, że wszystkim pracującym przy chorych na COVID-19 - lub przy podejrzanych o zakażenie koronawirusem - przysługuje comiesięczny dodatek do wynagrodzenia. Dodatek wynosi 100 procent kwoty miesięcznego wynagrodzenia wynikającej z umowy o pracę albo innej umowy. Ustawa jest, ale premier jej nie publikuje, choć Andrzej Duda podpisał ją już trzeciego listopada.
- Rządzący wszystkim bohaterom, którzy od marca walczą z koronawirusem, nie chcą dać wyższych wynagrodzeń - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz z KP Koalicji Polskiej, PSL.
Kwestia "pomyłki"?
Historia ustawy jest krótka i burzliwa. PiS kieruje ją do Sejmu 19 października. Chce ją natychmiast uchwalać, ale opozycja prosi o jeden dzień na jej przeczytanie. PiS - a nawet minister zdrowia - nie przebierają w słowach. Sejm przesyła ustawę do Senatu 23 października.
Dodatkowe pieniądze dostają ci lekarze, których do walki z pandemią skierował wojewoda. Senat zmienia tę kwalifikację. Dodatki są dla wszystkich walczących z COVID-19, nie tylko dla tych od wojewody. Jest 27 października. Sejm akceptuję tę zmianę tego samego dnia. Ustawę prezydent podpisuje trzeciego listopada. Ustawa nie wchodzi w życie, bo premier jej nie publikuje.
- Senat wprowadził niejasne poprawki do tej ustawy, które niestety, faktycznie przez pomyłkę grupy kilkunastu posłów w czasie głosowań sejmowych, zostały przyjęte - zapewnia Piotr Muller, rzecznik prasowy rządu.
- Dzięki pierwszej dobrej pomyłce ustawodawcy została podpisana, tylko niestety niewprowadzona w życie - mówi Władysław Perchaluk, dyrektor Szpitala Specjalistycznego numer 1 w Bytomiu.
Ustawa jeszcze nie weszła w życie, a PiS już uchwalił jej nowelizację mówiąc o "konwalidacji błędu". Wicepremier Kaczyński oskarża w Sejmie opozycję o nadużycia moralne. - To prowadzi do zniszczenia całych finansów publicznych i robicie to specjalnie po to, żeby zniszczyć polskie państwo - grzmiał 28 października wicepremier Jarosław Kaczyński.
"Premier Morawiecki nie jest trzecią izbą parlamentu"
Dodatki dostaną tylko ci skierowani do pracy z chorymi na COVID-19, a nie wszyscy medycy pracujący przy zakażonych czy potencjalnie zakażonych, jak na przykład lekarze rodzinni. - Dla lekarzy, którzy pracują na pierwszej linii frontu walki z epidemią, będą zapewnione - mówi Adam Bielan, eurodeputowany PiS.
- Prawo i Sprawiedliwość medyków chce segregować - uważa Tomasz Trela z KKP Lewicy, SLD.
Dyrektorzy szpitali tu przyznają rację opozycji. - Zrobi kolejne podziały wśród pracowników ochrony zdrowia - uważa Władysław Perchaluk. Na razie i tak pieniędzy nie może dostać nikt, bo premier ustawy nie publikuje.
- Premier Morawiecki nie jest trzecią izbą parlamentu - przypomina Adam Szłapka z KP Koalicji Obywatelskiej, Nowoczesnej.
Nowelizacja ustawy czeka na rozpatrzenie przez Senat i ponownie przez Sejm. Trzeba będzie najprawdopodobniej poczekać do grudnia.
Autor: Katarzyna Koledna-Zaleska / Źródło: Fakty TVN