Wszystko zaczęło się 19 listopada, gdy do prokuratury w Gliwicach wpłynął donos na dziennikarza TVN Piotra Wacowskiego. Później było pismo z prokuratury regionalnej, wizyta ABW i wezwanie w charakterze podejrzanego. To, jak sprawnie prokuratura zadziałała w sprawie dziennikarza, pokazuje kalendarium wydarzeń.
Są sprawy, w których szczególnie politycy powinni trzymać się faktów. Wbrew tej zasadzie, poseł Marcin Horała we wtorek postanowił skomentować sprawę dziennikarzy, którzy są autorami reportażu o polskich neonazistach.
- Jeżeli było tak na prawdę, że tej imprezy by nie było, gdyby nie była ona zamówiona, opłacona i zorganizowana - spekulował w radiu TOK FM poseł PiS, bez żadnych podstaw.
Dziennikarze "Superwizjera" wielokrotnie zaprzeczali wszelkim takich insynuacjom. Mimo to poseł PiS-u powtórzył je i dodał, że "pojawiło się pewne nie zupełnie wyssane z palca podejrzenie", które "trzeba sprawdzić".
Podejrzenia, o których mówi poseł Horała, pochodzą wyłącznie od Mateusza S., organizatora urodzin ku czci Adolfa Hitlera i głównego oskarżonego w śledztwie. To właśnie u niego w domu znaleziono broń i neonazistowskie mundury. To jego działalność zdemaskowali dziennikarze TVN w swoim reportażu.
- To jest jeden z elementów polityki tego rządu. Polityki, która daje parasol ochronny "naziolom", neofaszystom, jakimś skrajnie prawicowym ruchom, a ściga ludzi, którzy odkrywają te fakty - komentuje sprawę Sławomir Neumann z PO.
Kalendarium sprawy Wacowskiego
W uporządkowaniu faktów wokół sprawy Piotra Wacowskiego, jednego ze współtwórców reportażu o polskich neonazistach, pomóc może kalendarium, które zostało przygotowane przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" i "Rzeczpospolitej".
Oficjalnie wszystko zaczęło się 19 listopada, gdy do prokuratury w Gliwicach, w której od początku toczyło się śledztwo w sprawie urodzin Hitlera, trafiło doniesienie na dziennikarza TVN. Zostało ono złożone przez Jerzego Kwaśniewskiego, prezesa Ordo Iuris.
Dzień później nadzorujący śledztwo prokuratorzy z Katowic zlecają zajęcie się sprawą prokuraturze w Gliwicach.
Bardzo ważną informacją w tym kontekście jest fakt, że śledztwo w sprawie wydarzeń z lasu jest już zamknięte. Prokurator Agnieszka Marcińczyk, która od początku zajmowała się śledztwem, w akcie oskarżenia wyraźnie oddzieliła uczestników podejrzanych o propagowanie nazistowskich symboli od dwójki dziennikarzy TVN uznając, że byli tam w ramach dziennikarskiego śledztwa.
Innego zdania jest jednak prokuratura w Katowicach.
- Sprawa gliwicka znajdowała się w zwierzchnim nadzorze służbowym Prokuratury Regionalnej w Katowicach i mój szef skierował do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach stosowne pismo, w treści którego wskazał, że wątek operatora powinien być wyjaśniony w odrębnym postępowaniu - przekonuje Waldemar Łubniewski z Prokuratury Regionalnej w Katowicach.
"Zbyt wcześnie"
W środę 23 listopada pismo, o którym mówi Łubniewski, trafia na biurko wiceszefa prokuratury w Gliwcach. Już dwa dni później - w piątek 25 listopada - funkcjonariusze ABW na zlecenie prokuratury przychodzą do Piotra Wacowskiego z wezwaniem w charakterze podejrzanego o propagowanie nazizmu.
- (Funkcjonariusze ABW - przyp. red.) raczej chyba sami wręcz byli zażenowani tym, że są w jakimś sensie listonoszami - wspomina wizytę Wacowski.
W niedziele Prokuratura Krajowa zmienia jednak zdanie i wycofuje się - przynajmniej na razie - z wzywania Piotra Wacowskiego w charakterze podejrzanego.
- Decyzja o przedstawieniu zarzutów nie została w żaden sposób uchylona. Jest wydana, znajduje się w aktach sprawy. Ale jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby takie czynności podjąć - tłumaczy Łubniewski.
Prokuratura od lutego bada też "rzeczywisty udział stacji TVN w spotkaniu ku czci Hitlera".
- Jest zbyt wcześnie na jakieś kategoryczne wnioski. Dowody w tej sprawie dalej są zbierane i prokurator weryfikuje zeznania tego świadka - dodaje Łubniewski.
Wyjaśnień w tej sprawie od prokuratury będzie domagał się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Jego zdaniem cała ta historia musi budzić wątpliwości, czy na tym powinno polegać postępowanie prokuratorskie zgodne ze standardami wolności słowa.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN