Czołówka z radiowozem i sześć osób poszkodowanych. To krótki opis wypadku z udziałem kolumny rządowej. Dlaczego samochód cywilny uderzył akurat w ostatni pojazd kolumny? Na tak postawione pytanie musi się znaleźć odpowiedź. Adwokat Władysław Pociej doszukuje się w tej sprawie podobieństw do wypadku kolumny z premier Beatą Szydło sześć lat temu.
Dwa rozbite samochody, w tym policyjny radiowóz, i sześć poszkodowanych osób - to bilans niedzielnego wypadku na Podlasiu. Najciężej ranni są dwaj policjanci, którzy zostali przewiezieni do białostockich szpitali. - Jeden z policjantów trafił do nas z urazami jamy brzusznej. Typowymi, które powstają w wypadkach komunikacyjnych. Przeszedł wieczorem operację chirurgiczną. W tej chwili stan jego jest jest stabilny - poinformowała Katarzyna Malinowska-Olczyk z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Nikt z rodziny jadącej drugim cywilnym samochodem nie odniósł poważniejszych obrażeń. Obaj policjanci czują się już lepiej. Zostali ranni w trakcie konwojowania kolumny rządowej z premierem Morawieckim.
- Drugi samochód, z przeciwległego pasa ruchu, wjechał na pas, którym prawidłowo poruszała się kolumna oznaczona - przekazał Piotr Müller, rzecznik prasowy rządu. - Jeden samochód zjechał do prawej krawędzi jezdni, a kierująca mazdą nie zatrzymała się za nim, nie zwolniła. Nie zjechała też do prawej strony, a chciała ten pojazd ominąć, co spowodowało, że znalazła się na przeciwległym pasie ruchu - opisał insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.
Kobieta zderzyła się czołowo z ostatnim samochodem rządowej kolumny, policyjnym radiowozem. Gotowy akt oskarżenia? - Nie tak szybko - przekonuje mecenas Władysław Pociej. To on reprezentuje młodego kierowcę, który sześć lat temu zderzył się z kolumną z premier Beaty Szydło. - Tego rodzaju sposób jazdy, wymuszający na innych uczestnikach ruchu gwałtowny manewr w ruchu, połączony również ze zjeżdżaniem na pobocze, to jest coś karygodnego i coś, co nie znajduje jakiegokolwiek uzasadnienia. Albowiem ochrona jednych osób nie może ściągać na inne osoby śmiertelnego zagrożenia - skomentował Władysław Pociej, adwokat i obrońca Sebastiana Kościelnika.
"Kalka z Oświęcimia"
- Kolumna poruszała się w sposób prawidłowy. Zresztą tak, jak są szkoleni funkcjonariusze czy to Służby Ochrony Państwa, czy policji. Naprawdę podobnie wygląda przejazd kolumny w Berlinie, w Brukseli - zapewnił insp. Mariusz Ciarka. Policja zastrzegła, że są to wstępne ustalenia. Były szef BOR uważa, że ostateczna wersja tego, co wydarzyło się na Podlasiu, może być inna. - Obrażenia, które odniósł jeden z tych policjantów, są na tyle poważne, że tutaj miałbym duże wątpliwości co do prędkości kolumny - ocenił gen. Mirosław Gawor, były szef BOR.
Są ranni, więc sprawa nie może zakończyć się mandatem. Był wypadek, więc sąd będzie musiał znaleźć winnego i odpowiedzi na pytania, dlaczego samochód cywilny uderzył w ostatni pojazd kolumny i jakie były odległości między pojazdami.
- Czy oznaczałoby to, że znowu kalka z Oświęcimia, przecież pomiędzy pojazdami chronionymi a chroniącymi istniała jakaś zbyt duża odległość, prędkość? - pyta Władysław Pociej. W Oświęcimiu w drzewo uderzył samochód z premier Szydło. Wypadków, kolizji i niebezpiecznych zachowań kierowców samochodów, którymi podróżuje władza, nie sposób wręcz zliczyć. W takich stłuczkach bierze udział nieraz wiele samochodów, tak jak w tej auta z Antonim Macierewiczem, jeszcze jako ministrem obrony, który spieszył się z Torunia do Warszawy na uroczystość wręczenia nagrody Jarosławowi Kaczyńskiemu. W ostatniej sprawie z Podlasia na razie przesłuchano kilku świadków i kierowcę samochodu osobowego. Policjanci będą przesłuchani po wyjściu ze szpitala. Zarzutów należy spodziewać się najwcześniej za kilka miesięcy.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN