Pensja minimalna ma pójść w górę i to znacząco. Rząd proponuje, by od stycznia ta kwota wzrosła do 4242 złotych brutto. To ukłon w kierunku pracowników, ale nie wszyscy się cieszą. Nauczyciele - zresztą jak cała budżetówka - gorzko komentują, że ich pensje tak niskie w porównaniu do płacy minimalnej jeszcze nie były.
Dyrektorzy szkół z niepokojem patrzą w najbliższą przyszłość. - Obawiam się, czy konsekwencją tego nie będzie pewna fala zwolnień, no bo jeżeli ludzie zaczną zarabiać znacznie więcej niż w edukacji, to może to się również wiązać z wypowiedzeniami - mówi Arkadiusz Dratwa, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych imienia Rogera Sławskiego w Poznaniu.
Potencjalna fala odejść wśród grona pedagogicznego to pokłosie przyjętych przez rząd założeń budżetu na 2024 rok i zapowiedzianego wzrostu pensji minimalnej. 4242 złotych brutto - tyle od stycznia 2024 roku ma wynieść płaca minimalna za pracę w pełnym wymiarze godzin. A od lipca 2024 roku ma to już być 4300 złotych. - Pani woźna, której praca też jest ważna, więcej będzie zarabiać niż młody nauczyciel - podsumowuje Magdalena Kaszulanis ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. Takich przykładów jest jednak więcej. - Mój młody nauczyciel, którego bym tu chciała bardzo, ma 1500 złotych mniej - wyjaśnia Maria Włodarczyk, dyrektor III Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi.
Podwyżki płacy minimalnej nie dotyczą sfery budżetowej - w tym nauczycieli właśnie. Obecnie nauczyciel dyplomowany, czyli z najwyższym stopniem zawodowym, zarabia 4550 złotych brutto i jest to o 30 procent więcej od płacy minimalnej. Nauczyciel początkujący zarabia 3690 złotych brutto - czyli zaledwie 200 złotych więcej od obecnej płacy minimalnej. - Taki nauczyciel początkujący, młody człowiek, który marzy o tym, żeby pracować w szkole, jak będzie miał tak 2400, 2500 może 2700 jak jakieś godziny ponadwymiarowe, no to tyle musi wystarczyć na cały miesiąc - mówi Maria Włodarczyk. To oczywiście kwoty netto, na rękę.
Brak zachęty dla młodych
Patrząc na stosunek zarobków do pensji minimalnej na przestrzeni lat, nauczyciel dyplomowany w 2015 roku zarabiał o 78 procent więcej niż ówczesna płaca minimalna, a nauczyciel początkujący o jedną trzecią więcej. Obecnie jest to 6 procent i wkrótce - jeśli podwyżek dla nauczycieli nie będzie - może być jeszcze mniej. - Dla młodych nauczycieli nie jest to korzystna oferta na start, żeby zarabiać mniej niż najniższe wynagrodzenie w kraju - uważa Arkadiusz Dratwa. Podwyżek nie będzie, ale będą jednorazowe nagrody. Dokładnie 1125 złotych dla każdego nauczyciela. Dodatek zostanie wypłacony jeszcze w 2023 roku - tuż przed wyborami.
Marek Jędrychowski, nauczyciel z Wrocławia, który Mateusza Morawieckiego zna osobiście, bo był jego nauczycielem wiedzy o społeczeństwie, nazywa wprost obietnice rządzących "kiełbasą wyborczą". W kontekście samego premiera mówi, że jest on jego "porażką pedagogiczną". - Nie chcemy być traktowani jako emeryci, renciści. Trzynastka, czternastka i takie dodatkowe pieniądze, tylko po prostu chcemy mieć rzetelną płacę za naszą rzetelną pracę - tłumaczy Marek Jędrychowski.
Zgodnie z przepisami rząd musi dwukrotnie podwyższać płacę minimalną w danym roku, jeżeli tempo wzrostu cen przekracza 5 procent w skali roku. - Minimalna pensja od lat w Polsce utrzymuje się na poziomie 50 procent średniego wynagrodzenia. Rząd tak naprawdę to, co robi, to utrzymuje te relacje - mówi Tomasz Dróżdż, ekonomista. Krytycznych opinii jest jednak więcej. - Wzrost płacy minimalnej nie kosztuje rządu ani złotówki, a cały koszt tej zmiany przerzucony jest na przedsiębiorców - dodaje doktor Tomasz Kopyściański, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24