Upały skłaniają do wypoczynku nad wodą, jednak nie zawsze idzie to w parze z uwagą i ostrożnością. W miniony weekend utonęło 12 osób, w tym 10-letnia dziewczynka. Dlatego ratownicy nie ustają w apelach o ostrożność i przypominają o najważniejszych zasadach bezpieczeństwa nad wodą.
Nie żyje 39-letni mężczyzna, który w sobotni wieczór po alkoholu i po godzinach pracy ratowników na niestrzeżonym kąpielisku w Łebie wszedł do Bałtyku. Towarzyszącą mu 34-latkę uratowali przypadkowi przechodnie.
Tragedia na Jeziorze Stelchno koło Jeżewa rozegrała się na oczach plażowiczów w niedzielę po południu. - Nurkowali, bawili się w wodzie i w pewnym momencie dziewczynka zginęła pod taflą wody. Zginęła też z pola widzenia swojego starszego kuzyna, który się nią opiekował. Próbował ją na własną rękę poszukać. Kiedy mu się to nie udawało, powiadomił rodzinę i niestety na ratunek było już za późno - informuje komisarz Joanna Tarkowska z Policji w Świeciu.
Rodzinie udało się wyciągnąć dziewczynkę na brzeg, ale pomimo podjętej reanimacji nie udało się przywrócić funkcji życiowych. 10-latka zginęła na miejscu.
To bez wątpienia był najczarniejszy weekend w tym sezonie pod względem utonięć. Według policyjnych statystyk w niedzielę życie w wodzie straciło aż 7 osób. W sobotę - 5. Jedną z nich była 27-latka z Gliwic. Kobieta wraz z koleżanką pływała na dmuchanym materacu po jeziorze Nakło-Chechło w województwie śląskim. W pewnym momencie wypłynęły poza strzeżone kąpielisko i z niewiadomych przyczyn wpadły do wody. Ratownikom szybko udało się je odnaleźć. Mimo długiej reanimacji, przywrócenia krążenia, 27-latka zmarła w szpitalu.
W miejscowość Holendry w powiecie garwolińskim do zmierzchu trwały w niedzielę poszukiwania 50-latka, którego porwał nurt. Mężczyzna, według relacji świadków, próbował przejść z jednego na drugi brzeg Wisły.
- Zawsze są miejsca głębokie, których na pewno nie przejdziemy i nie próbujmy tego robić, chociaż wody mało. Wisła ma swoje koryto, w którym dla człowieka jest naprawdę głęboko - zwraca uwagę Jerzy Biernat, sołtys Holendrów.
Ciało poszukiwanego 50-latka strażacy znaleźli kilka godzin po wznowieniu akcji w poniedziałek rano. - Osoba tonąca to nie jest osoba, która - jak się nam często wydaje - wyhamuje rękami, ona w bardzo szybkim czasie i bez jakiś dodatkowych objawów schodzi pod wodę - wyjaśnia młodszy kapitan Damian Górka ze Straży Pożarnej we Wrocławiu.
Ratownicy przypominają o zasadach bezpieczeństwa nad wodą
W ubiegłym roku życie pod wodą straciło 419 osób. W czerwcu i lipcu tego roku - 94. Dlatego ratownicy wodni co sezon przypominają podstawowe zasady wypoczynku nad wodą.
- Przede wszystkim nie spożywamy alkoholu - to jest główne źródło niebezpieczeństwa nad wodą. Nie wychodzimy za linię czerwonych bojek - wylicza ratowniczka wodna Aleksandra Ambroży.
Kąpiel w miejscu niestrzeżonym to brawura. Ryzykowanie własnym życiem, które starają się chronić ratownicy, ale nawet w takich miejscach mamy problem z przestrzeganiem obowiązujących reguł. - Często ludzie chcą zrobić na złość albo pokazać swoim znajomym, że oni są lepsi, pokazują, że oni mogą, że ich nie obchodzą regulaminy - mówi Ambroży.
Kiedy ktoś tonie, należy w pierwszej kolejności wezwać pomoc - zadzwonić pod numer alarmowy 112 lub 601 100 100. Nie podawać bezpośrednio ręki, tylko bojkę, ręcznik, materac lub nawet kawałek drzewa. Jeśli nie jesteśmy przeszkoleni, to nie wolno wchodzić w bezpośredni kontakt.
- Osoba, która tonie, jest może nie tyle agresywna, ale może nie zdawać sobie sprawy z zagrożenia, jakie może spowodować dla ratującego ją człowieka - podkreśla Górka.
Okoliczności śmierci 10-latki z województwa kujawsko-pomorskiego wyjaśniają teraz policjanci pod nadzorem prokuratora. Jak informuje policja, postępowanie prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Śledztwo ma przede wszystkim wyjaśnić, czy dzieci były pod opieką dorosłych.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24