Yarmak przed wojną był jednym z najpopularniejszych ukraińskich raperów. Dwa lata temu jednak zgłosił się do wojska i teraz jego głos częściej brzmi przez radiostację niż w klubach czy na koncertach. Obecnie dowodzi plutonem operatorów dronów bojowych i ma teraz apel do Zachodu.
"Obyśmy, bracie, mieli szczęście" - to apel do wszystkich Ukraińców, którzy chwycili za broń i stawili opór złu. Wojna nie pyta, czy jesteś muzykiem, znanym sportowcem czy aktorem. W okopie wszyscy są równi i przyświeca im jeden cel - ochronić rodzinę i ojczyznę. Utwór rapera Yarmaka jest także opowieścią o nim samym. Muzyk dwa lata temu zgłosił się na ochotnika do armii.
- Dla mnie była to sprawa osobista, ponieważ wróg zbliżał się do mojego domu, moja rodzina była pod ostrzałem w pierwszych dniach wojny, moja mała 2,5-letnia córka, która nie zdawała sobie wtedy sprawy z tego, co się dzieje, była po prostu przerażona. Kiedy był ostrzał, chowała się pod schodami. Nie mogłem na to patrzeć, chciałem się zemścić za to, że te potwory przyszły na naszą ziemię - wyznaje Yarmak.
Muzyk w punkcie poboru dostał karabin szturmowy i ruszył bronić Kijowa, później przeszkolono go z obsługi ręcznych wyrzutni przeciwpancernych, brał udział w kluczowych bitwach tej wojny. Wyzwalał Charkowszczyznę, Chersoń, a teraz walczy w Donbasie. Obecnie dowodzi plutonem operatorów dronów bojowych.
- Zniszczyliśmy dużo sprzętu, zabiliśmy wielu okupantów, ale każdego dnia ich przybywa. To przypomina jakąś grę albo serial, gdzie niekończące się fale wroga próbują cię zabić. Jedyne, co możemy zrobić, to ich wyeliminować i utrzymać linię obrony - mówi ukraiński raper.
Apel do Zachodu
Yarmak od 24 lutego nie zagrał prawdziwego koncertu, jedynie krótkie występy na froncie dla towarzyszy broni. Dla żołnierzy, których spotyka, jest symbolem. - Prawie codziennie jestem zatrzymywany na punktach kontrolnych i żołnierze proszą mnie o zdjęcie. Wielu wojskowych jest zaskoczonych, kiedy słyszą mój głos w trakcie komunikacji radiowej. Oni rozumieją, że wszyscy jesteśmy teraz razem na pierwszej linii frontu - opowiada muzyk.
Yarmak widział wiele - obrona stolicy, walki na froncie czy bomby spadające na jego dom. Jednak dla muzyka najtrudniejszy moment jest teraz. - Nie tylko zachodni partnerzy mają wątpliwości, ale także ich społeczeństwa. Powstało wiele nieporozumień. Ludzie nie zdają sobie sprawy, w jak krytycznym jesteśmy momencie tej wojny - mówi.
Wielokrotnie podczas wywiadu muzyk nawiązywał do Polski. Powtarzał, że nie jest w stanie słowami wyrazić wdzięczności za nasze wsparcie. - Chciałbym podziękować Polakom, polskim władzom, które naprawdę uratowały miliony Ukraińców. W imieniu żołnierzy, ludzi, którzy bronią teraz Ukrainy, bardzo dziękujemy za pomoc, za stałą pomoc dla naszego narodu - mówi Yarmak.
Muzyk zwrócił się też z apelem do całego świata. - To nie jest tylko nasza walka, to jest wspólna walka, walka demokratycznych, rozwiniętych, cywilizowanych krajów przeciwko ciemności. Totalitarne reżimy jednoczą się, chcą zmienić porządek świata, a jeśli im się to uda, nie będzie absolutnie żadnego spokojnego miejsca na planecie i wszyscy odczują wojnę. Dlatego naprawdę mam nadzieję, że świat zachodni zda sobie z tego sprawę i będzie nadal odpowiednio wspierał naród ukraiński - powiedział Yarmak.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Instagram/yarmak_music