Wyroki 1,5 roku i roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata usłyszeli byli policjanci z wielkopolskich Pobiedzisk. Niemal 6 lat temu interweniowali wobec leżącego na ulicy pijanego 36-letniego mężczyzny, którego zamiast zabrać do izby wytrzeźwień, wywieźli do lasu i zostawili. Dzień później znaleziono tam jego zwłoki.
Zamiast udzielić pomocy, wywieźli pijanego mężczyznę do lasu, gdzie ten zmarł. Byli już policjanci z wielkopolskich Pobiedzisk usłyszeli w poniedziałek wyroki. Oboje za kilka zarzutów, w tym między innymi przekroczenia uprawnień i bezprawnego pozbawienia wolności.
Ogłaszając wyrok, sędzia zwrócił uwagę na liczne uchybienia i naruszenia przepisów w czasie interwencji sprzed prawie sześciu lat: wywiezienie Piotra M. do lasu wbrew jego woli, niezapewnienie mu właściwej pomocy medycznej, nieudokumentowanie we właściwy sposób podjętych działań, w tym użycia siły wobec mężczyzny przez Filipa S., który był dowódcą patrolu.
Filip S. został skazany na 1,5 roku więzienia. Przez 6 lat ma także zakaz wykonywania zawodów związanych z ochroną bezpieczeństwa ludzi oraz utrzymywaniem bezpieczeństwa i porządku publicznego. Karolina F. została skazana na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i grzywnę. Otrzymała zakaz wykonywania zawodu przez 4 lata. Oskarżeni nie pojawili się w poniedziałek w sądzie.
- Okoliczności i chyba wszystkie ustalenia, które zostały poczynione, wskazują, że oni szybciej chcieli zakończyć służbę. Przywożąc go na izbę wytrzeźwień czy na pogotowie, musieliby pewnie wypełnić tony dokumentów, co niekoniecznie im się podobało - wskazuje Piotr Caliński, były komendant Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
To kolejny już wyrok w tej sprawie. Pierwszy zapadł w 2021 roku, ale po apelacji prokuratury i rodziny Piotra M. został uchylony.
Przebieg zdarzeń
Cała historia zaczęła się w maju 2018 roku. Policja została wtedy wezwana do mężczyzny leżącego przy jednej z ulic w wielkopolskich Pobiedziskach. Interweniujący policjanci zabrali mężczyznę do radiowozu, a następnie zamiast do izby wytrzeźwień, ponieważ był pijany, wywieźli go do pobliskiego lasu. Tam dzień później znaleziono jego zwłoki.
- Kluczowy błąd to jest nieprzestrzeganie procedur, a drugi kluczowy błąd to nieodpowiedzialna postawa, niehumanitarna. Każdy normalny człowiek, widząc kogoś leżącego, starałby się mu pomóc. Policjant nie ma do tego tylko prawa, ma taki obowiązek - zwraca uwagę Caliński.
Kiedy bliscy, zaniepokojeni brakiem kontaktu z 36-latkiem, zgłosili jego zaginięcie, poszukiwania rozpoczęli mundurowi z tego samego komisariatu. - Wiedzieli, co się z nim stało doskonale, i wielką akcję poszukiwawczą zorganizowali, tak? Dla mnie to jest skandal - komentował wtedy jeden z sąsiadów.
Mężczyzna miał podobno sam poprosić policjantów o odwiezienie w inne miejsce, bo nie chciał, żeby rodzina widziała go pod wpływem alkoholu. - W przypadku takiej okoliczności policjanta nikt nie zwalnia od myślenia. Jeżeli ten pan wyraziłby nawet chęć odwiezienia go gdziekolwiek, byle nie do mamy, bo nie chciał mamie robić przykrości, że w takim stanie się pokazuje, to można go było zawieźć do kolegi czy gdziekolwiek indziej, ale izba wytrzeźwień jest najprostszym i najbardziej bezpiecznym miejscem - podkreśla były komendant Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
Przyczyną śmierci 36-latka był krwiak mózgu. Śledczy nie wykazali, by miał on bezpośredni związek z działaniem policjantów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Sexi papi", "śpiąca królewna". Policjanci mieli upokarzać osoby bezdomne, zapadł wyrok
Były policjant Dariusz Nowak nie widzi usprawiedliwienia dla działań byłych funkcjonariuszy. Fakt, że 36-latek był pijany nie powinien niczego zmieniać w sposobie ich działania. - Policjant chce, czy nie chce, musi mu po prostu w tej sytuacji pomóc - mówi Nowak.
Filip S. w służbie był od 3 lat, Karolina F. od roku. Oboje po zdarzeniu zostali wydaleni ze służby. Poniedziałkowy wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24