W magazynach Archiwów Akt Nowych przechowywane są tysiące prac stworzonych przed uczniów podstawówek w ramach ogólnopolskiego konkursu ogłoszonego w 1946 roku. Trwa poszukiwanie autorów tych przejmujących rysunków.
Piec na ludzi, komora gazowa - tak drugą wojnę światową widziały dzieci. Rysunki przechowywane w warszawskim Archiwum Akt Nowych pokazują, a czasem opisują, tamtą rzeczywistość.
Taki jest opis rysunku pociągu Bogdana z Liskowa, ucznia drugiej klasy: "Niemcy nas wieźli, jak padał śnieg i był lód. Moja mamusia potem umarła, a tatusia Niemcy zabrali, i zginął".
8-letnia Irenka Wądrowska z wojny zapamiętała obraz dziecka wleczonego za koniem. Trwa poszukiwanie autorów prac. - Dzieci, jako małe istotki, inaczej emocjonalnie podchodziły do koszmaru wojny. Tym bardziej te rysunki dla nas są bezcenne - wyjaśnia Agnieszka Wopińska, Archiwum Akt Nowych w Warszawie.
W Archiwum Akt Nowych zgromadzono ponad 7300 obrazków. Najwięcej z nich narysowały dzieci uczące się tuż po wojnie na terenach województw wielkopolskiego, lubelskiego, lubuskiego, ale też łódzkiego i kujawsko-pomorskiego. Wszystkie rysunki wzięły udział w ogólnopolskim konkursie ogłoszonym tuż po wojnie przez ówczesne Ministerstwo Oświaty. Uczniowie podstawówek mieli wykonać prace na temat "Moje przeżycia wojenne".
- Rysunki pokazują koszmar wojny. Tam na nich są samoloty, jest krew, jest śmierć, są ruiny, są zabici, są rodziny, ale także jest nadzieja na nich pokazana - mówi Agnieszka Wopińska.
- Jest rok 1946. Nie ma kredek, nie ma farbek, nie ma kartek, więc często są to rysunki namalowane na niemieckich dokumentach, czyli z tyłu jest niemiecka gapa, z przodu jest rysunek, jak Niemcy strzelają do dzieci, albo do dorosłych, albo są w obozach koncentracyjnych te dzieci - wyjaśnia Magdalena Grzebałkowska, pisarka i reporterka.
Magdalena Grzebałkowska podczas pracy nad książką "Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia" oglądała rysunki z bliska. - Te dzieci mówią do nas przez te wszystkie lata, bez nałożenia tej warstwy czasowej - zaznacza Grzebałkowska.
W poszukiwaniu autorów
Mijający czas jest przeszkodą w poszukiwaniu autorów. - Skupiliśmy się na 1800 osobach, które wytypowaliśmy na podstawie tych rysunków, z czego 50 osób już odnaleźliśmy - przekazuje Agnieszka Wopińska.
W docieraniu do nich pomagają lokalne społeczności: sołtysi, parafie, domy kultury, stowarzyszenia i towarzystwa. Tak jak na przykład w Gnieźnie. - Rysunki zostały zrobione w 1946 roku przez dzieci różnych klas. Od drugiej do szóstej z trzech szkół gnieźnieńskich: numer 3, 4 i 6 - mówi Wojciech Jędraszewski z Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego "Gniazdo" w Gnieźnie.
Szkoła numer 4 już nie istnieje, dwie pozostałe placówki - tak. - Szkoła była w centrum, bo to znajdowała się przy Katedrze Gnieźnieńskiej przy ojcach franciszkanach, w związku z tym obejmowała swoi rejonem wszystkie ulice te, które były przy starówce - wyjaśnia Radosław Sobkowiak, dyrektor Szkoły Podstawowej numer 3 imienia Świętego Wojciecha w Gnieźnie.
Zanim uczniowie z "szóstki" wzięli udział w konkursie, szkołę wyposażono w przedwojenne meble. - Niektóre ławki, krzesła, udało się uratować w ten sposób, że okoliczna ludność, sąsiedzi, po prostu przyjęli do siebie te meble. Potem, w marcu 1945 roku, na prośbę ówczesnej wicedyrektor, te meble wróciły z powrotem - tłumaczy Małgorzata Jóskowiak-Reszko, wychowawczyni w świetlicy w Szkole Podstawowej numer 6 imienia Henryka Sienkiewicza w Gnieźnie.
- Jesteśmy dopiero na początku poszukiwań. Znaleźliśmy trzy osoby, które żyją - mówi Wojciech Jędraszewski. Kontakt z autorami prac bywa utrudniony. Niektórzy - teraz w starszym wieku - nie chcą wracać do tych wspomnień. Nie brakuje jednak tych, którzy wspomnienia chcą pielęgnować. - Żeby przywrócić świadomość i pamięć obecnych ludzi mieszkających w Gnieźnie o tamtych czasach drugiej wojny światowej - podkreśla Dariusz Pilak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Gnieźnie. Dyrekcja Miejskiego Ośrodka Kultury w Gnieźnie apeluje o zgłaszanie się autorów prac lub ich potomków.
Inna czasy, ten sam ból
- Te rysunki niczym się nie różnią oprócz dekoracji. Inna broń, inne samoloty, inne czołgi, ale tak samo są postaci z rękami do góry, krew jest zawsze czerwona - zauważa Magdalena Grzebałkowska i porównuje obrazki z 1946 roku z tymi współczesnymi, narysowanymi przez dzieci z Ukrainy.
- Przeżywamy rozłąkę z bliskimi. Utratę domu, beznadziejność, strach. Te emocje się nie zmieniły przecież - mówi Anastazja Markowicz, psycholog i psychoterapeuta.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum Akt Nowych