W hospicjach brakuje funduszy. Stąd petycja do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia o zwiększenie stawki do 230 złotych za dobę opieki nad dzieckiem. Teraz jest to niespełna 165 złotych. W petycji adresowanej do Filipa Nowaka szefostwo Fundacji Gajusz wylicza, że ubiegłoroczny kontrakt z NFZ pokrył 61 procent wydatków na utrzymanie hospicjum domowego.
Maja i Bartek są pod opieką domowego hospicjum, dzięki czemu, jak mówi się w prowadzącej je Fundacji Gajusz, chorują we własnych łóżkach, wśród swoich zabawek i bliskich. - Jest to najtańsza forma opieki, bo trzeba sobie zdać sprawę, że tutaj my mamy zapewnioną chociażby opiekę rodziców, czyli niepotrzebni są dodatkowi opiekunowie medyczni czy lekarze, pielęgniarki, na co dzień, 24 godziny na dobę, tak jak w szpitalu. - wyjaśnia Aleksandra Marciniak z Fundacji Gajusz w Łodzi.
Na funkcjonowanie hospicjum notorycznie brakuje publicznych pieniędzy. - Chcemy prosić o zwiększenie stawki do 230 złotych - mówi Aleksandra Marciniak. To prośba do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. W petycji adresowanej do Filipa Nowaka szefostwo fundacji i domowego hospicjum wylicza, że ubiegłoroczny kontrakt z NFZ pokrył 61 procent wydatków. Fundusz płaci niespełna 165 złotych za dobę opieki nad jednym dziecięcym pacjentem. W zeszłym roku budżet hospicjum udało się spiąć dzięki 770 tysiącom złotych od darczyńców. - Proszę sobie wyobrazić taką dysproporcję. 60 procent pieniędzy systemowych, które powinny zabezpieczyć w całości funkcjonowanie chorych i umierających dzieci, a także ich rodzin, i 40 procent, które musimy pozyskiwać od darczyńców, żeby po prostu funkcjonować - wylicza Tomasz Wojnowski, dyrektor hospicjum domowego przy Fundacji Gajusz w Łodzi.
Apele o wsparcie
Dziury w budżecie tego i innych domowych hospicjów dla dzieci udaje się łatać dzięki wpływom z półtora procent podatku, a także różnym akcjom i zbiórkom. - Ta prośba, która jest skierowana do NFZ-u, jest taką prośbą, przy której wszyscy pracujący w hospicjach możemy się podpisać - twierdzi Elżbieta Solarz, prezeska Fundacji "Pomóż Mi", która prowadzi hospicjum domowe dla dzieci w Białymstoku. Taka sytuacja w całym kraju dotyczy rocznie około tysiąca dzieci i ich rodzin. - Wszystkie hospicja domowe są prowadzone przez organizacje pozarządowe. Dlaczego? Bo nie sposób tego sfinansować przy obecnych stawkach NFZ-u - tłumaczy Aleksandra Marciniak. O szanse na zwiększenie obowiązujących stawek redakcja TVN24 zapytała i Ministerstwo Zdrowia, i NFZ. Odpowiedź nadeszła tylko z NFZ-u. "W ostatnim czasie, zgodnie z rekomendacją Agencji Technologii Medycznych i Taryfikacji, nastąpiła trzykrotnie podwyżka ceny punktów we wszystkich zakresach opieki paliatywnej i hospicyjnej, co istotnie przełożyło się na wzrost wyceny świadczeń" - brzmi fragment wiadomości NFZ-u.
Domowe hospicja, opiekujące się nieuleczalnie chorymi dziećmi, potrzebują pieniędzy nie tylko dla lekarzy, pielęgniarek czy na leki, ale też na całodobowe dyżury, fizjoterapię, sprzęt medyczny, transport. - Zatrudniamy również psychologa czy pracownika socjalnego, czy opiekunkę do dzieci. To są osoby, których jakby kontrakt z NFZ-em nie uwzględnia tak finansowo do końca - mówi Elżbieta Solarz. - Trzeba zadbać o to, żeby ten mały pacjent, który przeżyje najwyżej kilka lat, bo większość dzieci nie dożywa pełnoletności, żeby jakość jego życia była na dobrym poziomie, bez bólu, bez duszności - podkreśla Aleksandra Marciniak. To wszystko w ramach systemowej opieki. Pieniądze od darczyńców przydadzą się wtedy na pokrycie ekstra wydatków: organizację urodzin podopiecznych, dnia dziecka czy matki. Pod petycją do prezesa NFZ na stronie Fundacji Gajusz może podpisać się każdy.
ZOBACZ TAKŻE: Petycja Fundacji Gajusz do prezesa NFZ
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24