Odkrywane są kolejne trujące śmieci. W Nowej Soli niebezpieczne odpady znajdują się około pół kilometra od najbliższych domów i bloków, kilometr od Odry. Zdaniem inspektorów ochrony środowiska jest ryzyko skażenia.
Miało być paliwo alternatywne, jest toksyczna hałda. W Nowej Soli pod gołym niebem zalega 60 tysięcy ton ropopochodnych odpadów - zaledwie kilkaset metrów od bloków mieszkalnych i to od ponad 20 lat. - Na terenie dawnego Dozametu działały spółki. Od tych spółek firma Eko-Tech wydzierżawiła teren i uzyskała zgodę na odzysk odpadów. Zwoziła na ten teren odpady głównie ropopochodne, smoły kwaśne, i miały być one przetwarzane na alternatywne paliwo. Tak się jednak nie stało - wyjaśnia Anna Chyła, rzeczniczka Starostwa Powiatowego w Nowej Soli.
Właściciel zniknął - hałda została i straszy mieszkańców. To znany w całej Polsce schemat, o którym głośniej zrobiło się po pożarze niebezpiecznych odpadów w zielonogórskim Przylepie. - Jak widzieliśmy te obrazki z Przylepu, no to jakaś tam analogia się też nasuwa sama. Jest hasło o kilkuset bombach ekologicznych w Polsce, jedna leży u nas - mówi Mariusz Pojnar z "Tygodnika Krąg".
- To, że tu się stanie coś złego, to jest tylko kwestia czasu, bo ta hałda płynie. To się rozpływa, rozchodzi się na coraz większe sąsiednie działki - wyjaśnia Przemysław Ficner, radny powiatu nowosolskiego.
Brak zabezpieczeń hałdy
Specjaliści, którzy badają wodę i grunt, zapewniają, że - na dziś - przekroczeń dopuszczalnych zawartości badanych substancji w Nowej Soli nie ma. Nie ma też żadnych zabezpieczeń hałdy, a zaledwie trzy kilometry dalej jest ujęcie wody pitnej dla miasta.
- WIOŚ (Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - przyp. red.) wskazuje na to, że istnieje potencjalne zagrożenie dla środowiska. W okolicy składowiska znajduje się rzeczka Czarna Struga, która wpływa bezpośrednio do Odry - dodaje Anna Chyła. Ostrzeżeń jest jednak więcej.
- Ropopochodne odpady w Nowej Soli po pierwsze mogą zapłonąć, tak jak w Przylepie, i mogą przedostać się do wód gruntowych, które mogą spowodować, że będzie to zagrożenie dla mieszkańców. Może też być coś w powietrzu, bo tam są składniki naprawdę bardzo niebezpieczne. 22 lata zalegają i nikt nie jest w stanie sobie z tym poradzić - przyznaje Wadim Tyszkiewicz, senator niezależny i były prezydent Nowej Soli w latach 2002-2019.
Dodaje też, że jako przedstawiciel samorządu zrobił wszystko, co mógł, by hałda zniknęła. - Myśmy złożyli doniesienie do prokuratury w roku 2007, jak się nie mylę. Prokuratura wszczęła postępowanie, została skazana osoba, ale to słup, który dzisiaj niczego nie ma i niczego nie można od niego wyegzekwować, a problem jest. Nie my wydawaliśmy zezwolenia, to jest pierwsza rzecz. Gdyby nawet, to my nie mamy narzędzi jako samorząd, żeby takie wysypiska chociażby monitorować czy kontrolować - tłumaczy Tyszkiewicz.
Niekończący się kłopot
Koszt utylizacji odpadów szacuje się na kilkadziesiąt milionów złotych. - Odkąd w zasadzie pracuję, to ten temat gdzieś tam zawsze jest. (...) Nie wiem, czy nasze dzieci nie będą z tym tematem się mierzyć, no bo nie jest to takie łatwe pozyskać środki, póki jeszcze ten stan prawny w kontekście własności działek nie jest uporządkowany - podkreśla Mariusz Pojnar. W tym właśnie tkwi sedno sprawy.
Zgodnie z przepisami o jakiekolwiek środki na likwidację hałdy może starać się jedynie właściciel terenu. Chociaż teren należy do Skarbu Państwa, to jest w użytkowaniu wieczystym czterech spółek, które są na etapie likwidacji albo w upadłości. - Starosta nowosolski za zgodą wojewody podjął działania do przywrócenia tych działek do Skarbu Państwa. Jedna z tych działek została już pozbawiona użytkowania wieczystego, czekamy jeszcze na procedowanie kwestii pozostałych działek - mówi Anna Chyła.
Zdaniem nowosolskiego radnego - a niegdyś także wicestarosty - cały proces mógł i powinien ruszyć kilka lat wcześniej. - Lobbowaliśmy nieraz tutaj, jeżeli chodzi o starostwo, zarząd, że trzeba to rozpocząć. Tłumaczono nam, że prowadzi się dalej rozmowy. Minęły trzy lata tak naprawdę chyba nic nierobienia trochę i nagle stwierdzono, że trzeba znieść użytkowanie wieczyste, czyli wracamy do punktu wyjścia - mówi Przemysław Ficner.
Co do jednego wszyscy są zgodni - samorząd finansowego ciężaru usunięcia hałdy nie udźwignie. - Budżet powiatu nie pozwala na takie ruchy, tu muszą pójść środki zewnętrzne, myślę o środkach rządowych - zapewnia Ficner. Podobnego zdana jest także były prezydent Nowej Soli. - Pieniądze na utylizację tego typu składowisk są w KPO. To jest blisko 50 miliardów złotych. Te pieniądze między innymi na tego typu zadania są przeznaczone. One nie są realizowane - wskazuje Tyszkiewicz.
Zaledwie kilka dni temu z parlamentu wyszła specustawa dotycząca bomb ekologicznych. Dotyczy wprawdzie tylko pięciu konkretnych obszarów, ale może być rozszerzana o kolejne miejsca. Senat chciał, żeby za usuwanie groźnych odpadów płacił Skarb Państwa. Sejm jednak te poprawki odrzucił, przerzucając finansowanie na samorządy. Ustawa czeka teraz na podpis prezydenta.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu