Gęsty dym z mieszkania i brak reakcji gapiów kontra szybka akcja ratunkowa nastolatka i dyrektora szkoły. Dzięki Filipowi i panu Andrzejowi w Dąbrowie Górniczej nie doszło do tragedii. W zadymionym mieszkaniu był 5-latek oraz jego mama, których - jeszcze przed przyjazdem służb - pomógł uratować uczeń razem z dyrektorem.
Filip Faltus ma 16 lat i powody, żeby czuć się prawdziwym bohaterem. Nastolatkowi, w przeciwieństwie do tłumu gapiów pod zadymionym mieszkaniem, nie zabrakło odwagi. - Pani wyszła przez okno, zaczęła krzyczeć, że się pali - relacjonuje Filip.
Licealista w poniedziałkowe popołudnie kończył lekcje, kiedy zobaczył, że pali się jedno z mieszkań. - Zobaczyłem, że akurat dyrektor wyszedł ze szkoły, podchodzi do auta, to od razu do niego podbiegłem - opowiada chłopak. - Filip mnie zatrzymał i powiedział, że pali się mieszkanie, a w mieszkaniu jest dziecko (...) i wydobywały się dość geste kłęby dymu - relacjonuje Andrzej Latosik, dyrektor Zespołu Szkół Sportowych im. Polskich Olimpijczyków w Dąbrowie Górniczej.
Nastolatek i dyrektor działali instynktownie. Nie czekali na strażaków i bez zastanowienia ruszyli na ratunek. - Część ludzi stało i patrzyło się tylko - mówi dyrektor szkoły.
Pan Andrzej zabrał koc z auta i razem z 16-latkiem pobiegł do mieszkania. - Chcieliśmy wejść do klatki schodowej, ale była zamknięta. Filip dzwonił po wszystkich numerach i nikt nie odbierał - relacjonuje mężczyzna. - Ale w końcu drzwi pod naporem puściły - dopowiada Filip.
Zobacz też: Leżał na śniegu, był wyziębiony. Nastolatkowie wezwali pomoc, później pokierowali karetkę
Wszystko działo się szybko, ale obaj zachowali zimną krew. W mieszkaniu na drugim piętrze był 5-latek, przerażona kobieta i dwa psy. Pan Andrzej z pomocą sąsiadki wszystkich ewakuował na zewnątrz. Na kuchence palił się rozgrzany do czerwoności garnek z olejem.
- Nadpalone szafki u góry, ściany okopcone i w pewnym momencie ja już też miałem zamiar się wycofać, bo ogień, mimo moich prób gaszenia, nie dawał za wygraną, zaczął być większy, więc mówię: "nie dam rady", ale ten koc dużo pomógł i jakieś tam doświadczenie, które posiadam w ratownictwie, zaowocowało - opowiada dyrektor.
"Postawa godna naśladowania"
To była walka z żywiołem, ale innym niż na co dzień, bo pan Andrzej po pracy w liceum jest ratownikiem wodnym. - Adrenalina była, natomiast pewne rzeczy wykonywałem z automatu - mówi mężczyzna.
Dzięki odwadze obu mężczyzn i wiedzy pana Andrzeja, jak poprawnie ugasić płonący olej, udało się uniknąć tragedii. Kiedy na miejsce przyjechali strażacy, mieszkanie było już w trakcie wietrzenia. - Postawa godna naśladowania. W dzisiejszych czasach, w świecie pełnym obojętności, jest to zachowanie godne pochwały - ocenia kpt. Radosław Rzepecki z Państwowej Straży Pożarnej w Dąbrowie Górniczej. - Ja nie uważam się za bohatera. Zrobiłem to, co do mnie należało - zaznacza pan Andrzej.
Czytaj również: W pożarze stracili wszystko, ale mogą liczyć na sąsiadów. "Anioły są wśród nas, tylko nie mają skrzydeł"
Zarówno Filip, jak i dyrektor zyskali szacunek mieszkańców Dąbrowy. - Sama nie wiem, czy zdobyłabym się na coś takiego, pewnie byłabym w szoku i nie wiedziałabym, co robić - mówi jedna z mieszkanek. - Ciesze się, że wszystko dobrze się skończyło i reakcja chłopaka na medal - dodaje kolejny mieszkaniec.
O wyróżnienie dla Filipa zawnioskował już komendant straży pożarnej. 16-latek dostał też oficjalne podziękowania. - Zostały mu przyznane od straży pożarnej i od pana prezydenta. Ma propozycję dostania się do straży pożarnej - informuje dyrektor szkoły.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marta Witecka/Archiwum prywatne