TVP płaciła komentatorom za chwalenie rządu. "To jest czysta, polityczna prostytucja"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24
TVP płaciła komentatorom za chwalenie rządu. "To jest czysta, polityczna prostytucja"
TVP płaciła komentatorom za chwalenie rządu. "To jest czysta, polityczna prostytucja"
Tomasz Pupiec/Fakty po Południu TVN24
TVP płaciła komentatorom za chwalenie rządu. "To jest czysta, polityczna prostytucja"Tomasz Pupiec/Fakty po Południu TVN24

Na jaw wychodzą kolejne "rewelacje" dotyczące zarobków w telewizji publicznej za czasów PiS-u. Żona Jacka Kurskiego miała w 13 miesięcy zarobić ponad 1,5 miliona złotych. Dodatkowo TVP płaciła swoim "komentatorom" za wyrażanie na antenie zdania - często pochlebnego - wobec działań partii rządzącej i sytuacji w kraju.

Jeszcze niedawno sam prezes niósł kwiaty w drodze na jej ślubny kobierzec, ale teraz posłowie PiS-u udają, że nie wiedzą, kim jest Joanna Kurska, żona Jacka Kurskiego - byłego prezesa TVP za czasów PiS - i producentka telewizyjna. Jak donosi portal Onet, miała ona w 13 miesięcy zarobić w telewizji publicznej ponad półtora miliona złotych.

- PiS bardzo dużo mówił o rodzinach w swoim programie. I dla rodzin w Polsce było to zazwyczaj kilkaset złotych, a dla rodziny na przykład Kurskiego było to półtora miliona - zaznacza Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej i poseł Koalicji Obywatelskiej. Jacek Kurski jako prezes TVP potrzebował "aż" sześciu lat, żeby zarobić tam 4,5 miliona złotych. Nawet jego były asystent - bez matury - otrzymywał wynagrodzenie około miliona złotych rocznie.

Pieniądze za komentarze w TVP. Rekordzista zarobił w rok 300 tysięcy złotych
Pieniądze za komentarze w TVP. Rekordzista zarobił w rok 300 tysięcy złotychEwa Koziak/Fakty po Południu TVN24

Medialne Bizancjum

Gwiazdy TVP za czasów PiS-u mogły liczyć na zarobki w wysokości nawet 140 tysięcy złotych miesięcznie. Pewnie dlatego po zmianie władzy - i zmianie porządku w telewizji publicznej - jej pracownicy tak zaciekle bronili swoich stanowisk, a działania rządu Donalda Tuska nazywali nielegalnymi. W czasie "dobrej zmiany" w mediach publicznych nic nie było za darmo. Nawet wypowiedzi "niezależnych" komentatorów, którzy też dostawali przelew za wyrażenie "opinii" na antenie. - Pięćset (złotych - przyp. red.) za jedno szczucie. Pięćset za jeden hejt i pięćset za jedno kłamstwo. Rekordzista sprzedał się 600 razy. Zarobił 300 tysięcy. Szanowni państwo, to jest czysta, polityczna prostytucja - podkreśla poseł KO Michał Szczerba. Akurat 300 tysięcy złotych w rok zarobił niezależny komentator, rozliczający się z TVP ryczałtem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Były gwiazdor TVP za doradzanie szefowej PAŻP brał maksymalną stawkę

- Oni musieli płacić tym, którzy mówili dobrze o PiS-ie i o Kaczyńskim, bo nawet w ich środowisku trudno było znaleźć ludzi, którzy nieopłaceni mówiliby takie bzdury. Jak nisko upadliście. Jak nisko upadała wasza partia - podkreślał Donald Tusk.

Być może dlatego prezes PiS "nie wierzył", że komentatorzy w innych mediach wypowiadają się za darmo, a zarobki dziennikarzy są nieporównywalnie skromniejsze. - To, co się wyprawa w Polsce, jest nie do obrony. Państwo mają, że tak powiem, płacone za to, żeby tego bronić. Naprawdę serdecznie państwu współczuję - stwierdził podczas spotkania z dziennikarzami 4 stycznia Jarosław Kaczyński.

- Telewizja publiczna była potrzebna po to, żeby ukrywać systemowe złodziejstwo PiS-u na pieniądzach Polaków. Na naszych wspólnych pieniądzach - zaznacza Bartłomiej Sienkiewicz, minister kultury i dziedzictwa narodowego, poseł Koalicji Obywatelskiej. Jednak dlaczego telewizja rządowa musiała być dotowana miliardami złotych rocznie z podatków płaconych przez wszystkich? Tego wciąż nie wiadomo.

Autorka/Autor:

Źródło: Fakty po Południu TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24