Jest protest, bo jest i złość, frustracja i strach o własny biznes. Polscy przewoźnicy blokują w Koroszczynie jedyne przejście graniczne, gdzie mogą być odprawiane ciężarówki wjeżdżające na Białoruś. Mówią o dziurawych unijnych sankcjach i obchodzonych przepisach przy rejestracji działalności w Polsce. Chcą rozmów z przedstawicielami rządu.
Jedno auto na godzinę - w takim rytmie - poza nielicznymi wyjątkami - przez przejście graniczne w Koroszczynie na Białoruś wjeżdżają kolejne ciężarówki. Tempo regulują tam blokujący dojazd polscy przewoźnicy. - Jak tak może być? Oni są ludźmi, a my czym jesteśmy, nie-ludźmi? Już tu czekam trzy dni, a jak to będzie szło w takim tempie, to ze cztery kolejne dni jeszcze tu postoję - mówi Piotr Okoczuk, kierowca.
Przewoźnicy protestują, bo - jak mówią - dziurawe są unijne sankcje, które miały być wymierzone w rosyjskie i białoruskie firmy. - Chcemy osiągnąć swoje postulaty: zakaz białoruskich i ruskich naczep, kapitału zagranicznego z Rosji, z Białorusi w Polsce. Zakaz otwierania ich firm. Zrobienie coś z tymi firmami, które zostały otwarte w tamtym roku - wyjaśnia Kamil Ambroziak, przedsiębiorca i uczestnik protestu.
Co prawda wprowadzono zakaz wjazdu do Unii ciągników siodłowych na rosyjskich i białoruskich numerach rejestracyjnych, ale o naczepach już nie wspomniano. - Taka firma, która jest zarejestrowana w Polsce, białoruska czy nawet rosyjska, ma założoną firmę, ciągnik siodłowy zarejestrowany na polskich numerach rejestracyjnych, może ciągnąć naczepy białoruskie czy też rosyjskie - mówi Anna Brzezińska-Rybicka ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
To takim przewoźnikom daje ogromną przewagę konkurencyjną nad polskimi, często rodzinnymi firmami budowanymi przez kilka pokoleń. - Nie możemy jako Polacy przejeżdżać przez Białoruś, a firmy otwierają się Polsce, dowożą towar tak jak polski przewoźnik do magazynów przeładunkowych w Białorusi i dalej swoimi samochodami przewożą już jako przewoźnicy białoruscy, ruscy, dalej w głąb Rosji, Białorusi. My już takich przewozów nie możemy realizować - tłumaczy Jacek Sokół, przedsiębiorca i uczestnik protestu.
Niedoskonałe prawo
To wszystko przekłada się na straty finansowe. Dlatego - choćby przez protest - przewoźnicy chcą na rządzie wymusić konkretne działania. Na razie premier Mateusz Morawiecki złożył w tej sprawie wniosek do Komisji Europejskiej. - O ujęcie w pakiecie sankcji, w tym jedenastym pakiecie, naczep samochodowych rosyjskich i białoruskich. Ale także o zakaz rejestracji w Polsce firm z kapitałem rosyjskim i z kapitałem białoruskim - mówi Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury.
Na razie jednak Rosjanom i Białorusinom rejestracji firm polskie prawo nie zabrania. Muszą tylko spełnić kilka warunków. - Między innymi jest to posiadanie siedziby, oznaczenie siedziby, posiadanie przedstawiciela tutaj, na terytorium Polski - wylicza Michał Deruś z Izby Administracji Skarbowej w Lublinie.
Zdarza się, że pod jednym adresem działa wiele firm. Dlatego Inspekcja Transportu Drogowego - między innymi we współpracy z Krajową Administracją Skarbową, Strażą Graniczną czy Państwową Inspekcją Pracy - rozpoczęła w marcu kontrole rosyjskich i białoruskich firm transportowych. Inspektorzy sprawdzają na przykład czy przewoźnicy mają tak zwaną bazę eksploatacyjną, czyli odpowiednią liczbę miejsc parkingowych. Ale to zaledwie początek listy. - Sprawdzają niezbędne w tym zakresie wykazy i oświadczenia, kompetencje zawodowe, czyli między innymi certyfikaty kompetencji zawodowych, oświadczenia dotyczące osób zarządzających transportem w przedsiębiorstwie, zdolność finansową, czy te osoby nie są karane, więc szereg aspektów jest w trakcie tych kontroli prowadzony - mówił 16 marca Alvin Gajadhur, główny inspektor transportu drogowego.
Pierwsze wnioski z kontroli już są. "Inspekcja Transportu Drogowego w części z wytypowanych do kontroli przedsiębiorstw stwierdziła nieprawidłowości w zakresie przestrzegania przepisów ustawy o transporcie drogowym. Czynności prowadzone w ramach postępowań administracyjnych zagrożonych karami finansowymi, ze względu na wielkość, obszar oraz szczegółowość kontroli, są w toku" - poinformowała Monika Niżniak z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Omijanie sankcji
Omijanie unijnych sankcji widać też na przykładzie przemysłu drzewnego. Produkt przechodzi po prostu dłuższą drogę. Najpierw trafia do kraju, który ograniczeń handlowych na Rosję i Białoruś nie nałożył. - W papierach wszystko się zgadza. W papierach mamy pokazane, że miejsce nadania, wytworzenia danego produktu to jest Kazachstan, Kirgistan, Mongolia i tak dalej, natomiast wszyscy wiemy, że jest to drewno rosyjskie, ewentualnie białoruskie - wyjaśnia Piotr Poziomski z Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Protestujący w Koroszczynie domagają się rozmów z przedstawicielami rządu. - Rozkładają nas na łopatki firmy z Białorusi i Rosji pootwierane w Polsce. Jeżeli nikt z tym nic nie zrobi, kolejne przejście, Budzisko, będziemy blokować - alarmuje Kamil Ambroziak, przedsiębiorca i uczestnik protestu. W Koroszczynie zgodę na protest przewoźnicy mają do 27 maja.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24