1125 złotych brutto - taki prezent maja otrzymać nauczyciele od rządu najprawdopodobniej w październiku. Tuż przed wyborami i jednorazowo. Nauczyciele nie ukrywają, że zamiast prezentu woleliby dostać realne podwyżki. Takie, które pozwoliłyby im godnie żyć, a nie walczyć o przeżycie.
Mimo długiego weekendu - w przypadku nauczycieli - trudno jest mówić o spokojnym wypoczynku. - Dzwoni do mnie bardzo wielu nauczycielu. Bardzo wielu pisze do mnie na Messengerze. Oni są po prostu wkurzeni - mówi Urszula Woźniak, wiceprezeska zarządu oddziału ZNP Warszawa Śródmieście. Niezadowolenie nauczycieli związane jest z jedną z ostatnich zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego. Rząd chce nowelizować tegoroczny budżet, żeby wystarczyło pieniędzy między innymi na dodatek w wysokości 1125 złotych dla każdego nauczyciela. To nagroda z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej. Wśród nauczycieli pojawiają się jednak mieszane uczucia, bo nagroda nie uwzględnia nauczycieli akademickich, a dodatkowo są wątpliwości co do samej jej formy. - Proponuje się nauczycielom 900 złotych netto. Taki ochłap z pańskiego stołu - uważa Urszula Woźniak. - Nie chcemy być traktowani jako emeryci, renciści. Trzynastka, czternastka, takie dodatkowe pieniądze. Tylko po prostu chcemy mieć rzetelną płacę za naszą rzetelną pracę. A nie takie dorzucanie pieniędzy - dodaje Marek Jędrychowski, nauczyciel z Wrocławia.
Nauczyciele mówią, że w Dzień Nauczyciela od rządu oczekują realnej podwyżki na stałe, a nie jednorazowego prezentu. - Bardzo się cieszymy z każdej nagrody, natomiast nawet ta nagroda nie rekompensuje tego, że jako specjaliści w swoim fachu wciąż zarabiamy o wiele mniej niż inni specjaliści pozostałych branż - wyjaśnia Anna Listewnik, dyrektorka Szkoły Podstawowej numer 57 w Gdańsku.
- Oni (nauczyciele - przyp. red.) chcieliby mieć godne wynagrodzenie, regularne, przewidywalne, związane z ewaluacją ich pracy, a nie coś, co bardziej się kojarzy z nagrodą. Z jakimś takim docenieniem, dosypywaniem - tłumaczy doktor Jowita Radzińska, socjolożka z SWPS.
Kiełbasa wyborcza?
"Dosypywanie" pieniędzy nastąpi w dość nieprzypadkowym momencie. - To jest ewidentna kiełbasa wyborcza. Ponieważ, jak wiemy, Dzień Edukacji Narodowej jest 14 października, a w okolicy, jak wiemy, planowane są wybory - zauważa Urszula Woźniak. Opozycja mówi, że pieniądze dla nauczycieli są ważne, ale ten pomysł to zwyczajna próba przekupstwa. - Ja rozumiem, że w tych głowach coś naprawdę musi się złego dziać, jeżeli oni myślą, że inteligentnych, patriotycznych, polskich nauczycieli kupią czymś takim tuż przed wyborami - ocenia Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej.
Nagroda rzeczywiście ma się pojawić na kontach nauczycieli najprawdopodobniej w okolicach Święta Edukacji Narodowej, czyli 14 października - na chwilę przed wyborami parlamentarnymi. - Ja się oczywiście cieszę, ale myślę, że to nie jest coś, co zmieni poglądy polityczne nauczycieli na to, jak funkcjonuje system edukacji - mów Anna Maria Żukowska, posłanka Nowej Lewicy. - Polscy nauczyciele mają świadomość tego, jak wiele zła wprowadził PiS do polskiej oświaty. Likwidacja gimnazjów, chaos, Czarnek, wille, które kupowali ze swoich z pieniędzy na inwestycję oświatowe. Osiem lat szczucia na nauczycieli. Osiem lat nasyłania na nich politycznych kuratorów - dodaje Michał Szczerba.
PiS chwali się jednak, że zarobki nauczycieli w ostatnich latach wzrosły. - To raczej trzeba widzieć, jako ciąg działań Ministerstwa Edukacji, które realnie poprawiają zarobki nauczycieli - przekonuje Bartłomiej Wróblewski z PiS.
Związek Nauczycielstwa Polskiego odpowiada na to liczbami i przypomina, że początkujący nauczyciel zarabia brutto minimum 3690 złotych. - Rządy, które pozwalają na pauperyzację nauczycielek i nauczycieli, na obniżanie ich prestiżu i społecznego, i zawodowego, narażają na bezpośrednie niebezpieczeństwo swoje narody - uważa Urszula Woźniak.
Niskie zarobki - mówią nauczyciele - nie przyciągną do tego zawodu młodych i zdolnych absolwentów.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24