W milionach złotych liczone są koszty rozbiórki "willi na dachu" w Jastrzębiu-Zdroju. Potworek budowlany rozrastał się na jednym z bloków od połowy lat 90. i z każdym rokiem coraz bardziej straszył. Wreszcie - po długim czasie i ponad 120 godzinach rozpraw sądowych - jest decyzja, że willę należy rozebrać, bo - po pierwsze - jest samowolą budowlaną, a po drugie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców bloku, na którym powstała.
Miało być z rozmachem i światowo, ale ostatecznie budynek na budynku w Jastrzębiu-Zdroju spowodował sporo szkód. Budowa nigdy nie została dokończona.
- Ci lokatorzy bardzo cierpieli. Zalewało ich, spięcia prądu po ścianie. Mieli kłopoty i narzekali - mówi pan Stanisław, jeden z mieszkańców Jastrzębia-Zdroju.
Teraz konstrukcja jest już demontowana. Ale prace - a właściwie ich pierwszy etap - dopiero ruszyły i potrwają do końca roku. Będą kosztować niemal trzy miliony złotych. Zapłaci za nie spółdzielnia.
- To się w ogóle nie powinno zdarzyć - komentuje inny mieszkaniec Jastrzęnia-Zdroju o samym fakcie wybudowania budynku. - Futurystyczne dziwadło - ocenia inna mieszkanka.
To "futurystyczne dziwadło" - jak mówi jedna z mieszkanek - swoje początki ma jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku. Miał tutaj powstać niewielki zakład przemysłowy. Położono nawet fundamenty, ale inwestycje przerwano. Po latach prace wznowiono i zaczęto budować, ale już obiekt mieszkalny.
Groziła katastrofa budowlana
- Sam budynek skalda się z kilku segmentów i każdy segment należy traktować jako osobny budynek i tak też na początku ten obiekt funkcjonował - mówi doktor habilitowany inżynier Krzysztof Gromysz z Politechniki Śląskiej.
Później obiekt zaczęto rozbudowywać. Trzykondygnacyjna nadbudowa jest tam od 30 lat. - Nie wyobrażam sobie, żeby na bloku wybudować następną jakąś budowlę - komentuje jedna z mieszkanek Jastrzębia-Zdroju.
- Scenariusz był piękny. Miały powstać przeszklone lokale, lądowisko z helikopterem, wielkie akwarium z rekinami, no niestety bardzo szybko okazało się, że z rzeczywistością to niewiele ma wspólnego - mówi Arkadiusz Gromotka, prezes Górniczej Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego.
Mimo że cała ta konstrukcja wygląda jakby była jednym wielkim budynkiem, to tworzą ją oddzielne segmenty.
- Każdy segment powinien pracować niezależnie i ta część nadbudowana łączy te wszystkie segmenty. To z technicznego punktu widzenia jest to bardzo duży błąd, wada, która dyskwalifikuje obiekt - mówi Krzysztof Gromysz.
Segmenty budynku przesuwają się niezależnie
Poza tym budynek znajduje się na terenie górniczym, więc podziemna eksploatacja kopalń wpływa na zniekształcenia terenu, przez co segmenty budynku przesuwają się niezależnie.
- Na segmencie A były ciągłe zalania mieszkań, więc już to było zagrożeniem, bo instalacja elektryczna i tak dalej. Natomiast segmenty B, C, D, zgodnie z ekspertyzą Politechniki Śląskiej, są nieprawidłowo posadowione. W ten sposób nie może to zostać, bo dalsze obciążanie tej nadbudowy groziłoby katastrofą budowlaną - mówi prezes Górniczej Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego Arkadiusz Gromotka.
Dlatego mieszkańcy najbardziej zagrożonego segmentu musieli opuścić swoje mieszkania. Spółdzielnia dla części z nich przygotowała lokalne zastępcze.
CZYTAJ TAKŻE: Inwestor eksmitowany, słynną willę na dachu bloku można rozebrać. Byliśmy z kamerą w środku
Jak mówi profesor Krzysztof Gromysz z Politechniki Śląskiej, takie budynki z wielkich płyt są popularnym rozwiązaniem, jest jednak jedno "ale". - Trzeba spełniać szereg wymagań technicznych, no i postępować zgodnie z wiedzą budowlaną i zdrowym rozsądkiem, a w przypadku tej inwestycji wydaje się, że go zabrakło - komentuje Krzysztof Gromysz.
Podobnego zdania jest sąd, który uznał, że ta niedokończona willa na dachu jest samowolą budowlaną i zagraża bezpieczeństwu. Dlatego decyzja o rozbiórce raczej cieszy mieszkańców.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN