Na ten wywiad czekaliśmy ponad pół wieku, bo tyle już upłynęło od wydania "Machine Head" - legendarnej płyty Deep Purple. Jest nazywana hardrockowym odpowiednikiem V symfonii van Beethovena. Pochodzący z niej riff rozpala wyobraźnię kolejnych pokoleń gitarzystów i po 50 latach wciąż brzmi doskonale. Z okazji rocznicy jest specjalne wydanie krążka z nieznanymi dotąd koncertowymi nagraniami. Z Rogerem Gloverem - basistą zespołu - rozmawiał Paweł Laskosz.
Paweł Laskosz: Jesteście ponad 50 lat na muzycznej scenie. Nadal koncertujecie, a teraz przygotowaliście coś wyjątkowego dla waszych fanów. "Machine Head" - jeden z najwspanialszych albumów - tym razem w wersji super deluxe. Dlaczego ta płyta jest taka super, taka deluxe? Roger Glover: Gramy już tak długo, że jakoś tak mijają nam te rocznice wydania albumów. Nigdy zresztą przesadnie tego nie świętowaliśmy, ale teraz nasza wytwórnia zauważyła, że minęło 50 lat od wydania piosenki "Smoke on the Water" i płyty "Machine Head", i można to jakoś uczcić. Zatem nie był to nasz pomysł, ale to fajna sprawa, że wydajemy nową wersję płyty.
Dlaczego nowa wersja płyty "Machine Head" jest wyjątkowa?
PŁ: Mógłbyś opowiedzieć coś więcej o tej wyjątkowej kolekcji? Wiemy, że zawiera niepublikowane wcześniej koncertowe wersje piosenek, zremasterowane utwory z płyty, a całość zmiksował Dweezil Zappa, syn Franka Zappy. RG: Choć na 25-lecie wydania Machine Head mieliśmy już odświeżane te piosenki, to teraz Dweezil się za nie zabrał i zrobił to naprawdę dobrze. Występował z nami na scenie - nie wiem - pięć-sześć lat temu. Improwizowaliśmy w kilku piosenkach, między innymi w utworze jego ojca. W "Smoke on the Water" Dweezil zagrał na gitarze. Okazało się, że jest świetnym gitarzystą. Nie rozmawialiśmy wiele przed miksem płyty. Kiedy skończył, wysłał nam gotowy materiał. Odesłaliśmy mu go z naszym komentarzem, drobnymi sugestiami, ale szybko doszliśmy do konkluzji i oto płyta jest gotowa. PŁ: "Smoke on the Water", "Fire in the Sky" - "Dym na wodzie", "Ogień na niebie" - te słowa, jak i gitarowy riff z tej piosenki, zna chyba każdy fan nie tylko rockowej muzyki. "Smoke on the Water", nazywana hardrockowym odpowiednikiem V symfonii Beethovena, jak i cały album "Machine Head", odcisnęły piętno na muzyce. A przecież ta płyta powstawała w niecodziennych okolicznościach. Co tam się działo w Montreux, w Szwajcarii?
Pożar nad Jeziorem Genewskim. Roger Glover o kulisach powstania "Smoke on the Water"
RG: Myśleliśmy o nagraniu płyty w jakimś innym miejscu niż studio. Chcieliśmy nadać jej trochę koncertowego brzmienia, ożywić nieco naszą muzykę. W tamtych czasach w zamkniętym studiu ciężko to było uzyskać. Dźwięk był jakby uwięziony. Dostępne było kasyno w Montreux. Pojechaliśmy tam. Od zespołu The Rolling Stones wypożyczyliśmy mobilne studio nagrań. Generalnie wszystko było rozplanowane. Tyle, że wieczór przed rozpoczęciem sesji nagraniowej, podczas koncertu Franka Zappy, w tym kasynie wybuchł pożar. Widzieliśmy to. Ogień szybko się rozprzestrzenił, pożar był ogromny. Rozgrywały się przerażające sceny. Byłem zdumiony, że nikt nie zginął.
Dwa dni później znaleźliśmy niedaleko mały teatr. Nazywał się Pavillion. Zrobiliśmy próbę dźwięku, zaczęliśmy nagrywać, ale policja kazała nam przestać, bo graliśmy za głośno. Mobilne studio mieliśmy na trzy tygodnie, czas uciekał. Przez kolejnych pięć dni szukaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy nagrywać. W końcu znaleźliśmy Grand Hotel. Był zamknięty o tej porze roku. Była zima. Byliśmy zdesperowani. Zaaranżowaliśmy korytarz, żeby dźwięk był przyzwoity, i zaczęliśmy nagrywać. Do tego momentu mieliśmy tylko krótki motyw, który zdążyliśmy zarejestrować w teatrze. To właśnie była podstawa do "Smoke on the Water”. Tytuł wymyśliłem kilka dni po pożarze. Miałem po prostu przed oczami ten dym unoszący się nad Jeziorem Genewskim. Napisaliśmy piosenkę o tym, co nam się przytrafiło. Nie myślałem, że ta piosenka tak nas zdefiniuje. Większość tekstów piosenek z "Machine Head" pisaliśmy na miejscu, kiedy nagrywaliśmy. Nie przyjechaliśmy tam dobrze przygotowani, ale pracowaliśmy bardzo szybko. W mniej niż dwa tygodnie nagraliśmy cały album. To naprawdę duże osiągnięcie.
"Choć jest mnóstwo dobrej muzyki, to bardzo zmienił się sposób odbioru"
PŁ: Deep Purple uchodzi za jeden z najwspanialszych rockowych zespołów. W waszej muzyce przewija się hard rock, heavy metal, rock progresywny, ale słychać też nawet wpływy muzyki poważnej. Jak udaje wam się łączyć tak odmienne style? RG: Myślę, że ważne jest, aby cały czas doskonalić się w grze na instrumentach. John Lord i Ritchie Blackmore znali podstawy muzyki klasycznej, ale przecież muzyka to muzyka. Nie musimy jej dzielić na gatunki. My po prostu graliśmy instynktownie to, co nam się podobało, i podążaliśmy w tym kierunku. PŁ: Jaka jest twoja opinia na temat dzisiejszej muzyki? Dostrzegasz w niej coś interesującego i znaczącego? RG: Nienawidzę narzekać jak staruszek na nową muzykę. Prawdziwy problem polega na tym, że choć jest mnóstwo dobrej muzyki, to bardzo zmienił się sposób odbioru. Płyt już nie słuchamy razem, to nie jest społeczne wydarzenie. Teraz są serwisy streamingowe, ogromny biznes. Muzyka jest dostępna dla każdego od ręki. Inaczej wygląda nagrywanie albumów i ich sprzedaż. Był czas, kiedy jedna piosenka mogła być światowym hitem. Teraz ten świat jest podzielony na tysiące światów, jest jakby rozcieńczony. Zmieniła się branża muzyczna, to, jak osiąga się sukces i zostaje sławnym. Ale to nie jest kwestia muzyki, lecz przemysłu rozrywkowego. Zawsze będą świetni muzycy, ale szanse, że pozostawią znaczący artystyczny ślad, są teraz znacznie mniejsze. Podam przykład. Jeśli piosenka nie wpadnie w ucho w ciągu 15-20 sekund, wypada z obiegu. To jest kwestia braku skupienia, uwagi. PŁ: Uważasz, że muzyka rockowa ma jeszcze szansę być tak znaczącą jak kiedyś? RG: Oczywiście, może być znacząca, ale to niszowy rynek. Generalnie większość rynków staje się niszowymi, no może z wyjątkiem Taylor Swift czy Beyoncé. Jesteśmy częścią niszy, ale robimy to, co zawsze robiliśmy. To, co nas przywiodło tu, gdzie jesteśmy. Nie nagrywamy singli po to, żeby wspinać się na szczyty list przebojów. Naszym celem jest robienie muzyki najlepiej, jak tylko potrafimy. To wszystko, co możemy zrobić. Nie jesteśmy zaangażowanym politycznie zespołem. Nie głosimy, jak ludzie mają żyć. Opisujemy świat, opowiadamy historie bez mówienia ludziom, w co mają wierzyć. To jest ważne. Nie jesteśmy zespołem, który zmienia świat. Jesteśmy szczęśliwi, mogąc robić to, co robimy.
"Mówi się, że wszyscy pragniemy pokoju, ale najwidoczniej są tacy, którzy tego nie chcą"
PŁ: Powiedziałeś, że jesteście apolitycznym zespołem, ale zareagowaliście na wojnę w Ukrainie.
RG: To nie jest polityka, to dyskusja o człowieczeństwie. Jeśli ktoś cię atakuje, trudno jest nie odpowiedzieć. Urodziłem się tuż po drugiej wojnie światowej, więc byłem świadomy do czego wojna prowadzi. Dorastałem wśród zbombardowanych miejsc, zniszczonych budynków. Wciąż mam w głowie i przed oczami ten obraz z dzieciństwa i teraz widzę, że to dzieje się znowu. To jest niepokojące. Mówi się, że wszyscy pragniemy pokoju, ale najwidoczniej są tacy, którzy tego nie chcą. PŁ: Zespół The Rolling Stones wydał w ubiegłym roku nowa płytę. Wy ruszacie niebawem w kolejną trasę koncertową. Jesteście w świetnej formie, dajecie fanom mnóstwo emocji. Udowadniacie, że rock ma się nienajgorzej.
RG: Już dawno temu dziennikarz zapytał mnie, czy nie jesteśmy zbyt starzy na granie rock’n’rolla. Myślałem, że go uderzę. Oczywiście, tego nie zrobiłem. Odpowiedziałem: "no to jaka muzyka dziś należy do młodych ludzi?". Bluesa grają starsi, jazz grają starsi, muzykę klasyczną grają starsi, więc dlaczego rocka nie mieliby grać starsi? Nie zabieram nikomu miejsca, nikt nie wkracza w moją przestrzeń. Ludzie myślą, że jak muzyka jest głośna i wściekła, to starsi nie powinni jej grać. Niech ludzie mówią, co chcą, a my nadal będziemy robić to, co lubimy.
Wspomnienia zespołu "Deep Purple" z koncertów w Polsce
PŁ: Byliście w Polsce w ubiegłym roku. Jesienią znów przyjedziecie. W sumie graliście u nas ponad 20 razy. Pamiętasz coś szczególnego z koncertów w Polsce? RG: Jeden koncert zapamiętamy szczególnie. Tuż przed nim graliśmy w Pradze i po tym występie Ritchie Blackmore oznajmił, że chce odejść z zespołu. Nie mieliśmy czasu tego przetrawić, bo mieliśmy następny koncert właśnie w Polsce. Kiedy przyjechaliśmy, ludzie przyjęli nas, jakbyśmy byli Beatlesami. Pokochaliśmy to miejsce. Ironia polega na tym, że noc przed tym jak Ritchie ogłosił, że odchodzi z zespołu, promotor koncertu w Polsce powiedział nam: "nigdy się nie zmieniajcie, jesteście świetni". Tak niewiele wiedział. PŁ: Jest szansa, że Ritchie Blackmore jeszcze z wami zagra, choćby na pojedynczych koncertach?
RG: Nie, nie sądzę. Oczywiście, różnie może być, ale to jest mało prawdopodobne. PŁ: To prawda, że zespół Deep Purple przygotowuje nową studyjną płytę?
RG: Nie mogę zaprzeczyć. Tak, już trochę nagraliśmy, ale proces wciąż trwa. Być może album wydamy w tym roku, ale na razie niewiele mogę powiedzieć. Wciąż jeszcze nagrywamy. PŁ: Dziękuję za rozmowę. Tobie i całemu zespołowi życzę wszystkiego najlepszego.
RG: Dziękuję bardzo. Wzajemnie. Wszyscy potrzebujemy teraz takich życzeń.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24