Z raportu NIK wynika, że przypadki nieprawidłowego zastosowania środków przymusu bezpośredniego przez policjantów są rzadkie. Te jednak, które są, bulwersują opinię publiczną. - System jest warty tyle, jak bardzo z tym walczy - ocenia Piotr Kubaszewski, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Polskim policjantom brakuje specjalistycznych szkoleń, co Komenda Główna Policji obiecuje poprawić.
Fizyczna siła stosowana przez funkcjonariusza i kajdanki, ale też pałka służbowa, paralizator, ręczny miotacz środków obezwładniających i broń palna - to wybrane środki tak zwanego przymusu bezpośredniego, stosowane przede wszystkim przez policję.
- Te działania policji bardzo często narażają zdrowie osób, które są poddane tym czynnościom. Narażają czasami życie tych osób, dlatego ważne jest, żeby funkcjonariusze, podejmując te najbardziej drastyczne środki reakcji, zawsze działali w granicach prawa - wskazuje dr hab. Mikołaj Małecki, prawnik z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Zasady są ściśle opisane: jeśli wystarczy łagodniejszy środek, to nie można stosować ostrzejszego. Jeśli policjant osiągnął już cel, na przykład zatrzymał już kogoś, to nie może stosować kolejnych środków przymusu. - Użycie każdego środka przymusu bezpośredniego musi być adekwatne do sytuacji i proporcjonalne do zagrożenia - wskazuje Małecki.
Najwyższa Izba Kontroli wzięła pod lupę 139 policyjnych interwencji, podczas których stosowano środki przymusu bezpośredniego. Chodziło o sprawdzenie, czy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. W większości przypadków tak właśnie według NIK było. W 9 badanych przypadkach mogło dojść do nieprawidłowości.
- Statystycznie, można powiedzieć, że będą incydenty, bo interwencji policji jest bardzo dużo, ale nie należy tak na to patrzeć. System jest warty tyle, jak bardzo z tym walczy. Ja tutaj widzę strukturalny problem w Polsce, czyli generalnie: lata lecą, kolejne przypadki są, ale niewiele się zmienia - ocenia Piotr Kubaszewski, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Pobłażliwość przełożonych
Wybrane sprawy Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie opisuje ze szczegółami.
- Jedna z nich była taka, że funkcjonariusz policji obezwładnił zatrzymywanego mężczyznę, założył mu kajdanki w taki sposób, że miał ręce z tyłu, leżał już na ziemi, ale funkcjonariusz policji nie zakończył swojego działania, bo wyjął miotacz gazu i skierował gaz pieprzowy w twarz tego leżącego mężczyzny - przybliża Bartosz Żurawicz, dziennikarz TVN24.
Tak być nie powinno - jak mówią prawnicy - bo zatrzymany nie stanowił już żadnego zagrożenia. Mimo to sprawa nie zakończyła się dla policjanta praktycznie żadnymi konsekwencjami. Nie było dyscyplinarki, była tylko "rozmowa dyscyplinująca". Komendant uznał, że z tym policjantem nie było wcześniej problemów, a cała sprawa to "przypadek mniejszej wagi".
Przypadki śmiertelne podczas zatrzymań
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła też zachowania policji podczas zgromadzeń, w przypadku których pojawiały się problemy z niezasadnymi zatrzymaniami. Według sądów było to aż 30 procent z ogólnej liczby zatrzymań przy okazji zabezpieczania zgromadzeń.
Kontrolerzy NIK w swoim raporcie piszą o przypadkach śmiertelnych podczas zatrzymań.
- Szczególnie niepokojące są przypadki śmierci, które miały miejsce w trakcie interwencji policyjnych lub tuż po ich zakończeniu. Zdarzenia te miały, co prawda, charakter incydentalny w stosunku do ogólnej liczby interwencji, jednak każde z nich wymaga szczegółowego wyjaśnienia oraz wyciągnięcia wniosków - przekazał Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli.
Według NIK-u podstawowym wnioskiem jest potrzeba szkoleń dla policjantów. Policja powinna też pracować z ekspertami nad technikami stosowania przymusu bezpośredniego, w tym wobec osób z zaburzeniami świadomości - na przykład po narkotykach albo z problemami psychicznymi.
- Tak jak lekarz musi przeprowadzić operację zgodnie z regułami sztuki, tak samo policjant musi być wyszkolony, żeby wyrządzić człowiekowi, który jest zatrzymany, jak najmniejszą krzywdę - podkreśla dr hab. Mikołaj Małecki, prawnik z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Szkolenia to podstawa - mówią eksperci - a mimo to bardzo ich brakuje. Te zasadnicze są za krótkie, a tych specjalistycznych praktycznie w ogóle się nie organizuje - a policjant musi być przygotowany.
- On sobie musi poradzić nieraz w bardzo trudnych sytuacjach, jeżeli on nie będzie właściwie wyszkolony, to on zawsze będzie reagować agresją. Będzie używać paralizatora w sytuacjach, w których nie powinien go używać - zwraca uwagę Piotr Kubaszewski, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Kamery muszą być włączone
Najwyższa Izba Kontroli podkreśla, że ważne jest też to, żeby możliwie najwięcej policjantów miało na mundurach kamery, a z tym nadal nie jest dobrze. Włączona kamera jest niezwykle ważna, bo nawet tam, gdzie policjant kamerę miał, nie zawsze było nagranie.
- Historia śmierci 29-letniego Łukasza, tragedia z ubiegłego roku. Czterech funkcjonariuszy brało udział w akcji, każdy miał kamerę, a ile jest nagrań? Jedno - przypomina Bartosz Żurawicz, dziennikarz TVN24.
Z interwencji policjantów wobec 29-latka jest tylko jedno, i to niepełne, nagranie. Tylko jeden policjant kamerę włączył, ale i tak w pewnym momencie nagranie zostało przerwane.
- W sprawie Igora Stachowiaka wiemy, co tam się stało, tylko i wyłącznie dzięki tej kamerze, która była w paralizatorze - wskazuje Kubaszewski.
Gdyby nie kamera, to w sprawie Igora Stachowiaka nie byłoby żadnych dowodów i nie byłoby możliwości ukarania winnych.
Po kontroli Najwyższej Izby Kontroli zarówno MSWiA, jak i policja, zapowiadają zmiany w systemie szkolenia, w tym organizację specjalistycznego szkolenia w zakresie środków przymusu bezpośredniego.
Komenda Główna Policji ma wydać zalecenia w sprawie stosowania tych środków, a MSWiA będzie kontrolować to, jak są weryfikowane predyspozycje kandydatów do służby i jak ocenia się przygotowanie policjantów do stosowania środków przymusu.
Autor: Maria Bilińska / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24