W Lubniewicach w województwie wielkopolskim w nocy z wtorku na środę doszło do pożaru w domu rekolekcyjnym. Gdy strażacy dotarli na miejsce, zobaczyli księdza proboszcza Janusza Woźniaka, który walczył już z żywiołem. Gdyby nie jego bohaterska i natychmiastowa reakcja, zniszczenia mogłyby być znacznie większe.
Kiedy pod osłoną nocy z wtorku na środę na czwartym piętrze domu rekolekcyjnego przy parafii w Lubniewicach koło Gorzowa Wielkopolskiego pojawił się pożar, ksiądz proboszcz Janusz Woźniak bez chwili namysłu ruszył na ratunek. - Miałem do wyboru: albo próbować gasić pożar, albo przyglądać się, jak się rozwija, wiec wybrałem tę pierwszą opcję - mówi duchowny.
Pogorzelisko, jakie zostawił po sobie pożar, pokazuje, w jak bardzo niebezpiecznej sytuacji znaleźli się goście domu - to głównie kobiety z dziećmi z Ukrainy, w których obronie stanął ksiądz proboszcz. - Poszedłem sprawdzić pralkę i poczułem, że jest dym - wspomina ksiądz Woźniak.
Ogień obejmował już całe pomieszczenie, ale ksiądz się nie poddał. - Po elewacji można wywnioskować, jak wysoka musiała panować tam temperatura - zaznacza Krystian Kosela, strażak OSP Lubniewice.
Zanim przyjechali strażacy, ksiądz sięgnął po gaśnice. - Samodzielnie, przy wykorzystaniu pięciu gaśnic proszkowych 6-kilogramowych, podjął pierwsze działania gaśnicze, czym na pewno skutecznie ograniczył rozwój tego pożaru - ocenia Kosela. - Ksiądz był cały w proszku, włosy mu się przypaliły, spocony i przede wszystkim zmęczony, bo latał z tymi gaśnicami góra-dół - opisuje Norbert Jakiel, strażak OSP Lubniewice.
Upominek od strażaków
Świadkowie pożaru mówią, że ksiądz Janusz Woźniak pojawiał się i znikał w kłębach dymu, a po wyjściu miał wyglądać, jakby odwiedził samego diabła w piekle - osmolony, ale bez uszczerbku na zdrowiu. Później działania gaśnicze przejęli już strażacy.
Z budynku o własnych siłach ewakuowało się siedem osób, w tym troje dzieci. Pożar gasiły łącznie trzy zastępy straży pożarnej.
Zaimponować profesjonalistom nie jest łatwo, a jednak duchownemu się udało. - Postawa księdza jest postawą bohaterską. Wykonał kawał solidnej roboty - ocenia strażak Krystian Kosela. -Chylę czoła, spisał się na medal - dodaje strażak Norbert Jakiel.
Duchowny twierdzi, że nie czuje się bohaterem. - Ja nie czuję się bohaterem, ale wiem, że strażacy są bohaterami - mówi ksiądz Janusz Woźniak.
Parafianie mogą być dumni ze swojego proboszcza. Za swoją odwagę ksiądz został w wyjątkowy sposób doceniony przez strażaków - otrzymał hełm, mundur strażacki i gaśnice. Mimo spływających zewsząd podziękowań i wyrazów uznania, skromność bierze górę. - Ja to zrobiłem raz i może już więcej w życiu mi się to nie zdarzy, a oni to robią cały czas, więc to wielki szacunek dla nich. Przy tej okazji chcę podziękować strażakom naszym - mówi ksiądz Woźniak.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24