Trwa kolejna odsłona sporu pomiędzy politykami Prawa i Sprawiedliwości, a nową koalicją rządzącą. Tym razem chodzi o Polską Agencję Prasową. W grę wchodzą niekwestionowane wartości, jakimi są wolność słowa i dostęp do rzetelnej informacji. To rzekomo w ich obronie posłowie PiS-u siłą weszli do siedziby PAP-u. Dla zapewnienia bezpieczeństwa nowy prezes Agencji zatrudnił dodatkowe dwie firmy ochroniarskie. Posłów to jednak nie zniechęciło i zapowiadają, że są gotowi w spędzić tam święta.
Posłowie PiS protestują przeciwko obecności ochrony, którą do budynku Polskiej Agencji Prasowej wezwał, powołany przez ministra kultury i dziedzictwa, nowy prezes. PiS tej nominacji nie uznaje, dlatego w siedzibie PAP jest z interwencją poselską trzeci dzień.
- Powoduje duże utrudnienia i destabilizuje pracę agencji, na co skarżyli się nam przede wszystkim pracownicy, że w takiej atmosferze i z taką ilością osób na głowie trudno jest wykonywać swoje obowiązki, więc podjęliśmy działania, które tę sytuację stabilizują - przekazał Marek Błoński, nowy prezes Polskiej Agencji Prasowej.
Byli i obecni dziennikarze PAP wydali stanowisko, w którym wprost popierają działania przywracające standardy profesjonalnego dziennikarstwa, od których Agencja w ostatnich latach drastycznie się oddaliła. Deklarują, że chcą pracować bez cenzury i nacisków oficerów politycznych, a także protestują przeciwko obecności posłów jakiejkolwiek opcji w siedzibie PAP, jeśli nie służy to udzieleniu wywiadu, ale politycznej walce i budowaniu kapitału politycznego.
- Agencja prasowa zawsze była takim wzorem z Sevres jeżeli chodzi o zdobywanie informacji, które mogą potem być przetwarzane, rozbudowywane, komentowane, które przede wszystkim trafiają do redakcji szybko. Jeśli tam informacje będą redagowane nierzetelnie, to potem ta nierzetelność będzie szła w świat - podkreśla dr Krzysztof Grzegorzewski z Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego.
Na miejsce dotychczasowego prezesa Polskiej Agencji Prasowej, Wojciecha Surmacza, minister kultury i dziedzictwa narodowego powołał Marka Błońskiego. - Od czasu powołania Rady Mediów Narodowych i odebrania kompetencji Krajowej Radiofonii i Telewizji, nie mamy mediów publicznych, mamy media pisowskie - ocenia Marek Sawicki, marszałek senior, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Kulisy pracy w PAP
Były już prezes Polskiej Agencji Prasowej Wojciech Surmacz, według ujawnionych maili ze skrzynki Michała Dworczyka, miał wielokrotnie korespondować z premierem i szefem jego kancelarii o tym, jakie informacje zamieszczać w depeszach i jak pomóc wizerunkowo rządowi Mateusza Morawieckiego.
"Wojtek - czy mógłbyś dać jakiegoś sprytnego dziennikarza, aby przeprowadził bardzo pilnie wywiad z panem prezydentem ws. Funduszu - narracja jest gotowa, tylko trzeba ładnie to wszystko ująć i poprzecinać pytaniami" - brzmiał mail od Mateusza Morawieckiego. W odpowiedzi ówczesny prezes PAP odpisał: "Działamy. Pytania już są gotowe, pójdą do Błażeja Spychalskiego (ówczesnego rzecznika prezydenta - red.), a ja je wysyłam właśnie do Mariusza Chłopika".
- Prawo i Sprawiedliwość wie, że jak media kiedyś rządowe staną się prawdziwymi mediami publicznymi, to poparcie dla PiS-u nie będzie już 30 parę procent, a kilkanaście procent, dlatego oni walczą o to, jak o swoją niepodległość - twierdzi poseł Lewicy Tomasz Trela.
Posłowie PiS w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej są obecni rotacyjnie od środy, a nowych władz PAP-u nie uznają. - Sądzę, że żeśmy się wzbogacili o poważną wiedzę na temat tego, jak wysoce nielegalne jest działanie tego, co zostało tu podjęte - mówi prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Politycy PiS są gotowi na różne scenariusze. - Przygotowujemy się na zostanie z koleżankami i kolegami przez całe święta, tak tu spędzimy, ale niestety sytuacja nas do tego zmusza, są takie momenty, w których trzeba tak postąpić - mówi Waldemar Buda, poseł Prawa i Sprawiedliwości. - Okupowanie, czy prowadzenie innych form demonstracji - zresztą osamotnieni są politycy PiS-u w tym wypadku, bo żadne emocje dodatkowe nie towarzyszą tym zdarzeniom - to droga donikąd - zaznacza Andrzej Halicki, eurodeputowany Koalicji Obywatelskiej.
Zdjęcie z "reżyserki" TVN24
Politycy koalicji rządowej zastrzegają, że kwestie mediów będą rozwiązywane na drodze ustawowej, a obecne decyzje można zaskarżyć. - Konstytucja zezwala nam na samoobronę konstytucji (...), który temu, kto znajdzie w konstytucji już nie kotwicę, nie linę, ale znajdzie nitkę ratunkową i wobec tego do tej nitki się uczepi. I to się stało u nas, w naszych warunkach - podkreśla prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.
Posłowie PiS wciąż dyżurują także w budynku TVP. Po fali krytyki, którą wywołało zdjęcie posłanki PiS Joanny Lichockiej w reżyserce TVP Info, Marcin Przydacz w sieci udostępnił zdjęcie, pisząc, że jest w "reżyserce TVN24". Nie był. - Zrobiłem sobie zdjęcie przy wejściu do studia, tak samo jak robi się takie samo zdjęcie, wchodząc do studia TVP Info, dokładnie takie samo wejście - twierdzi poseł Prawa i Sprawiedliwości.
To, gdzie wykonał zdjęcie Przydacz, to stanowisko grafiki studia wirtualnego TVN24. Poseł zrobił je przed programem Radomira Wita, błędnie nazywając to miejsce reżyserką TVN24. Reżyserka TVN24 znajduje się dalej od tego miejsca i to tam znajdują się wydawcy, producenci, realizatorzy wizji i dźwięku, czyli każdy kto odpowiada za merytoryczną i techniczną zawartość programu. Do reżyserki nie ma dostępu nikt z zewnątrz, zwłaszcza żaden polityk, niezależnie od opcji.
Źródło: Fakty po Południu TVN24