Minister Jacek Sasin zapewnia w imieniu Orlenu, że benzyny na stacjach nie będzie brakować. To po apelu ze strony spółki, by nie tankować na zapas. Kierowcy i eksperci przecierają oczy ze zdumienia. Choć dolar wciąż pnie się w górę, a ceny ropy są najwyższe od niemal roku - paliwo w Polsce jest tanie jak barszcz.
Kierowcy się cieszą, a ekonomiści zastanawiają nad sensem wykonywania zawodu. To nie błąd - odpowiada Orlen, zapraszając do tankowania - byle z umiarem. "Niezmiennie zapraszamy wszystkich kierowców na stacje Orlen, gdzie tak jak do tej pory mogą zatankować paliwo po atrakcyjnej cenie. Jednocześnie apelujemy o niekupowanie paliwa na zapas" - przekazuje PKN Orlen. Choć ropa na giełdach drożeje, a złotówka traci na wartości - to paliwa mamy wyraźnie tańsze niż nawet najbliżsi sąsiedzi.
ZOBACZ WIĘCEJ: Orlen pochwalił się dużym przelewem do budżetu państwa
Ceny paliw wymykają się twardym rynkowym regułom, od kiedy odpowiada za nie prezes Daniel Obajtek. Warto jednak zauważyć, że obecne decyzje prezesa Orlenu stoją w sprzeczności z tym, co jeszcze mówił jakiś czas temu, gdy zapewniał, że nie może obniżyć ceny paliwa, bo "za dwa tygodnie go nie będzie". Właśnie tak Daniel Obajtek tłumaczył, dlaczego przed Nowym Rokiem paliwo było drogie - chociaż taniały ropa, dolar i paliwa na stacjach benzynowych w sąsiednich krajach. - Nie możemy wprowadzić sztucznych regulacji cen, bo byłaby to gospodarka regulowana. Węgrzy to wprowadzili. Wprowadzili sztuczną cenę i w związku z tym zabrakło im paliwa tak naprawdę. Ich gospodarka stanęła - wyjaśniał w kwietniu Daniel Obajtek.
Żonglowanie cenami
Słowa o tym, że paliwa na stacjach Orlenu mogłoby zabraknąć, potwierdził również w marcu główny ekonomista Orlenu Adam Czyżewski. Dodał też, że państwowy gigant to nie fundacja charytatywna. Skoro można sprzedać drożej - to trzeba. - Jeżeli na rynku ceny kształtują się tak, że generują duże zyski, to sprzedawanie towaru po niższych cenach jest działaniem na szkodę spółki - przekonywał w marcu Czyżewski. Kiedy w styczniu wrócił wyższy VAT, ceny na stacjach ani drgnęły. Przez kilka miesięcy Polacy mieli więc płacić za paliwo więcej dla własnego dobra. - Mielibyśmy w okresie przedświątecznym chaos na naszych stacjach. Mielibyśmy nieprzewidywalną panikę - ostrzegał w styczniu Daniel Obajtek.
ZOBACZ WIĘCEJ: reportaż o karierze Daniela Obajtka w TVN24 GO
Rządzący przekonywali, że zamiast docenić stabilność dostaw paliwa na stacje, opozycja jedynie krytykowała jego ceny. - Prezes Obajtek jest niejako szejkiem w oddzielnym kalifacie w Polsce - stwierdziła w styczniu posłanka Hanna Gill-Piątek, Koalicja Obywatelska. - Jarosław Kaczyński da pewnie komendę w październiku "Daniel, ceny obniżaj" i Daniel to zrobi - oceniał w maju Tomasz Trela z Nowej Lewicy. Teraz za każdy litr paliwa Polacy płacą mniej niż Czesi, Słowacy czy Węgrzy, nawet o dwa złote, choć wciąż mamy wrzesień. Ekonomiści pytają zatem, kiedy miną wspominane przez prezesa Orlenu "dwa tygodnie", gdy zabraknie paliwa. - Jeżeli duża firma może wpływać na cenę i obniżać ją, to w każdym momencie może ją również zawyżać - zauważa Rafał Mundry, ekonomista. Mniej więcej za dwa tygodnie zaplanowane są w Polsce wybory.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24