46 dni od emisji w TVN24 reportażu "Wody czerwone" toksyczne odpady w Chabielicach pod Bełchatowem wciąż zatruwają życie mieszkańców, choć uprzątnięcie nielegalnego składowiska obiecywał prezes Nitro-Chemu, a potem także minister Jacek Sasin. Mieszkańcy wciąż czekają, by za słowami poszły wreszcie czyny.
Pani Karolina wraz z rodziną mieszka zaledwie kilkanaście metrów od składowiska niebezpiecznych odpadów. Jest ona jedną z bohaterek reportażu Wojciech Bojanowskiego "Wody czerwone", który został wyemitowany 46 dni temu. - Zrobili nam wielką krzywdę. Mnie, mężowi, moim dzieciom, mojej rodzinie - podkreśla pani Karolina Leszczyk. Pani Karolina była pierwszą ofiarą przestępców, którzy wynajmując plac twierdzili, że powstanie tam myjnia samochodowa. Chwilę później - w kilka dni - zwieźli tam tysiące zbiorników wypełnionych substancjami chemicznymi.
W piątek na składowisku pojawili się przedstawiciele spółki Nitro-Chem i Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wizja lokalna przez nich przeprowadzona trwała około 40 minut, a miała ona wykazać, czy znajdują się tam pojemniki z tak zwanymi wodami czerwonymi - czyli odpadem po produkcji trotylu. Żadna z osób nie chciała rozmawiać z dziennikarzami i nie wiadomo, jakie decyzje zostały czy zostaną podjęte co do odpadów zalegających na placu w Chabielicach.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sasin: poleciłem rozwiązać problem z odpadami Nitro-Chem
Dwa dni po emisji prezes spółki sugerował, że to niekoniecznie odpady z jego fabryki. - Jeśli otrzymamy informacje i potwierdzi się, że to są nasze mausery, bezzwłocznie będziemy uczestniczyć w takim procesie - zapowiadał Rafał Mendlik, pełniący obowiązki prezesa spółki Nitro-Chem. Niemal półtora miesiąca po tej deklaracji wciąż trwa ustalanie "czy" i ewentualnie "które" zbiorniki z toksycznymi odpadami ma zabrać spółka. Choć na sto przebadanych z kilku tysięcy zbiorników - w siedemnastu były substancje najprawdopodobniej pochodzące z Nitro-Chemu.
Nitrotoluen - związek chemiczny, nazywany również "czerwoną wodą" - powstaje po produkcji trotylu, który w Polsce produkuje jedynie należący do Polskiej Grupy Zbrojeniowej państwowy Nitro-Chem. - Polska Grupa Zbrojeniowa weźmie na siebie ponownie, można powiedzieć, ten ciężar utylizacji tych odpadów - zapowiadał Jacek Sasin 10 sierpnia.
Władze władze Nitro-Chemu twierdzą, że też same padły ofiarą oszustwa. Nadzorowana przez służby specjalne spółka zapłaciła za utylizację niebezpiecznych substancji zewnętrznym podmiotom i miała być przekonana, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. - Nie z mojej winy firmy oszukiwały. Oszuści są i będą najprawdopodobniej zawsze - wyjaśniał Krzysztof K., prezes Nitro-Chemu w latach 2017-2020 i były działacz obozu dobrej zmiany, który wcześniej prowadził sklep akwarystyczny. Twarzy ani nazwiska Krzysztof T. nie można pokazać, bo niedługo po nagraniu zatrzymało go CBA za udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
Przerzucanie odpowiedzialności
PiS całą sprawą stara się obarczyć poprzedni rząd. - Jeżeli śmieci są Platformy, dlaczego Platforma nic nie zrobiła ze śmieciami - pytała 26 lipca Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska. - To jest wynik ich rządów (PO - przyp. red.). Tam jest mnóstwo tego rodzaju śmietnisk. To są niemieckie śmieci - mówił 23 lipca prezes PiS.
Jednak podobne zbiorniki z tą samą substancją, najprawdopodobniej z tej samej fabryki, odnaleziono też na innych nielegalnych składowiskach zlokalizowanych na terenie całej Polski i pojawiły się tam w ciągu kilku ostatnich lat za rządów Zjednoczonej Prawicy. - Łożymy bardzo duże finanse na to, żeby sprzątać po Platformie Obywatelskiej - podkreśla Mateusz Morawiecki.
Pani Karolina mówi, że przestępcy, którzy zwieźli śmieci na plac koło jej domu, wciąż są na wolności. W mediach społecznościowych ostatnio trafiła na ich zdjęcia z wakacji. - Mam żal do nich, bo każdy z nich ma dzieci i nie chciałby dla swoich dzieci tego, co oni zrobili moim dzieciom - dodaje pani Karolina.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu