Po kontroli NIK-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju będzie wniosek do prokuratury. Chodzi o podejrzenie korupcji i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych. O nieprawidłowościach Najwyższa Izba Kontroli zamierza powiadomić także Komisję Europejską. Będzie też specjalna kontrola Izby we wszystkich instytucjach, które zajmują się rozdzielaniem środków z Unii Europejskiej.
Konferencja w sprawie ustaleń kontroli NIK-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju rozpoczęła się od monologu pracownika rządowej telewizji. Pracownik TVP nie był zainteresowany wynikami kontroli, tylko ich dyskredytacją. Bo - jak mówią sami kontrolerzy - ich ustalenia w sprawie instytucji, która dysponuje dziesiątkami miliardów złotych, są co najmniej alarmujące. - Ocena materiału pod kątem karno-prawnym wskazuje na możliwość popełnienia czynów karalnych w obszarze, oczywiście, korupcji - przekazuje Janusz Pawelczyk, dyrektor delegatury NIK w Białymstoku.
To również wpływanie na wyniki konkursów na dofinansowania, zmiana ich kryteriów, naciski na komisje, próby wymuszenia dotacji dla firm powiązanych z politykami władzy. Wprost mieli mówić o tym pracownicy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Kontrolerzy cytowali fragmenty ich zeznań. - Sponsor życzył sobie realizacji swoich projektów. Takim polem realizacji miał być NCBR Investment Fund. Tam na pewno miały być realizowane dwa projekty Bielana - takie zeznanie przytoczył Pawelczyk.
Dyrektorów departamentów w NCBR mieli zastąpić pełnomocnicy wskazani z klucza politycznego, z zarobkami sięgającymi do 30 tysięcy złotych miesięcznie, a kiedy przeprowadzono formalny konkurs na nowego szefa tej instytucji, to warianty były takie, jak wyjaśnia Janusz Pawelczyk - że jak Paweł Kuch nie wygra konkursu, to mają nie rozstrzygać konkursu, a Paweł Kuch ma być nadal pełniącym obowiązki dyrektora.
Miliardy złotych
Te informacje pracownicy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju przekazali pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, ale na tym nie koniec. - Mamy też informację, gdzie u producentów, u beneficjentów, pojawiają się ludzie, którzy oferują tak zwane parasole ochronne - dodaje Pawelczyk. Parasole ochronne, czyli obietnicę pozytywnego rozpatrzenia wniosku w zamian za łapówkę. Zdarzali się też przedsiębiorcy, dla których wniosek o dofinansowanie był początkiem końca ich pomysłów.
- Pomysły na innowację były sprzedawane zagranicznym podmiotom i realizowane za granicą kosztem polskich przedsiębiorców - przekonuje Michał Szczerba, Koalicja Obywatelska. Jak potwierdziły ustalenia Najwyższej Izby Kontroli - to wszystko to był tylko wstęp do próby sięgnięcia po środki z programu "Fundusze Europejskie dla Nowoczesnej Gospodarki" z budżetem niemal ośmiu miliardów euro. - I kolejny cytat "dyrektor z ministerstwa obiecała również wesprzeć wybór Pawła Kucha na dyrektora NCBR w sytuacji, gdy on poprze zmiany, które ona chciała wprowadzić w FENG-u (Fundusze Europejskie dla Nowoczesnej Gospodarki - przyp. red.)". To są te zmiany, które dotyczą kryteriów przyznawania 36 miliardów złotych - zaznacza Janusz Pawelczyk.
Pytania do Bielana
To wszystko działo się mimo zapewnień europosła PiS-u Adama Bielana, który przekonywał, że nie pełnił żadnych formalnych i nieformalnych funkcji w NCBR. Nazwisko prezesa Partii Republikańskiej padło w zeznaniach pracowników wielokrotnie. Sam europoseł, pytany o korespondencję, do której dotarli reporterzy "Czarno na białym", a z której wynikało, że wpływał na działalność NCBR-u, odpowiadał, że nie pamięta o żadnych tego rodzaju wiadomościach. Nadzór nad Narodowym Centrum Badań i Rozwoju partii Adama Bielana wprost wpisano do umowy koalicyjnej, która niemal w całości sprowadzała się do podziału i obsady stanowisk. - Bielan i pan Żalek są, powiedzmy, średniej klasy aktorkami w tym całym spektaklu. Natomiast reżyserem tego całego przedstawienia jest tak naprawdę Jarosław Kaczyński - zaznacza Hanna Gill-Piątek, Koalicja Obywatelska.
Podobnego zdania są też respondenci sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24, z których 33 procent uważa, że politycy Zjednoczonej Prawicy kierują się dobrem państwa, a 60 procent uważa, że przede wszystkim interesem własnej partii. - Tej partii dajemy NCBR, gigantyczne miliardy i radźcie sobie, chłopaki, jak chcecie, dzielcie, jak chcecie. Ktoś dostaje inny fundusz, jak minister Ziobro dostał Fundusz Sprawiedliwości i dzieli po uważaniu - zauważa Krzysztof Śmiszek z Nowej Lewicy.
Sam Zbigniew Ziobro, zapytany o postępy w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, dopiero po chwili przypomniał sobie, że "śledztwo trwa", a prokuratorzy "zbierają materiał dowodowy". - Korupcja zdarza się w każdym państwie. W Niemczech też. Może pani poczytać sobie w prasie o ujawnionych aferach korupcyjnych. Różnica między krajami cywilizowanymi a tymi, które są daleko od standardów cywilizacji zachodniej, jest taka, że w państwach cywilizowanych organa ścigania działają - zaznacza Zbigniew Ziobro. Przypomnijmy - mówi to prokurator generalny, którego podwładni mają sprawdzać nieprawidłowości w instytucji nadzorowanej przez polityków, z którymi ten prokurator występuje na wiecach wyborczych.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24