Pod Piotrkowem Trybunalskim w aucie spłonęła trzyosobowa rodzina. Internauci od początku byli przekonani, że to kierowca bmw przyczynił się do tej tragedii. Prokuratura poinformowała, że zapadła decyzja o postawieniu mu zarzutu, co nie jest jednoznaczne z tym, że zarzut usłyszał. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przyznaje, że 31-latek jest poszukiwany.
W wypadku na autostradzie A1 zginęła trzyosobowa rodzina. Prokuratura nie informuje, że postawiła zarzuty kierowcy, tylko że zapadła taka decyzja. "Potwierdzam, że w oparciu o zgromadzony w sprawie materiał dowodowy zapadła decyzja o przedstawieniu zarzutu. Na chwilę obecną szerszych informacji w tym zakresie nie przekazujemy" - brzmi informacja prokuratury.
- Nie rozumiem, co to oznacza, że postanawiają o postawieniu zarzutów. No albo postawili zarzuty, albo nie postawili zarzutów - skomentował Adam Szłapka, poseł Koalicji Obywatelskiej. Tę nieścisłość tak wyjaśnia prokurator generalny Zbigniew Ziobro:
- Rodzina kierowcy zapewnia, przedstawiciel rodziny, że kierowca stawi się przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Natomiast prokurator w tej sprawie na moje polecenie mimo wszystko podjął wszystkie niezbędne działania, aby zapewnić zatrzymanie i doprowadzenie podejrzanego przed wymiar sprawiedliwości. Wydałem też polecenie, by w związku z wydaniem listu gończego został upubliczniony wizerunek sprawcy - przekazał Zbigniew Ziobro.
Co tak naprawdę stało się z kierowcą bmw? To prokurator generalny wytłumaczył dopiero po pytaniach dziennikarzy. - Jest poszukiwany w tej chwili. Jest intensywnie poszukiwany. Te poszukiwania trwają już bardzo intensywnie, są zakrojone na dużą skalę - zapewnia Ziobro.
To oznacza, że dwa tygodnie po wypadku mężczyzna, który najprawdopodobniej doprowadził do śmierci trzech osób, zbiegł, zanim prokurator postawił mu zarzuty. Wcześniej Zbigniew Ziobro, który deklarował, że objął śledztwo osobistym nadzorem, informował, że po zbadaniu zapisów rejestratora w rozbitym samochodzie ustalono, iż w chwili wypadku kierowca jechał z prędkością co najmniej 253 kilometrów na godzinę. Warto dodać, że przy 250 kilometrach na godzinę w jedną sekundę przejeżdżamy około 80 metrów. Z nagrań wynika, że chwilę przed wypadkiem bmw mogło jechać jeszcze szybciej, a prędkość mogła spaść dosłownie ułamki sekund przed uderzeniem w tył samochodu marki Kia.
Co do tego, że rozpędzone bmw brało udział w wypadku, od samego początku wątpliwości nie mieli nawet obecni na miejscu strażacy. - Kierujący działaniem ratowniczym jako wstępną przyczynę tego zdarzenia, prawdopodobną, wpisał "najechanie jednego pokazu na tył drugiego" - przekazał młodszy brygadier Jędrzej Pawlak z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi.
Tłumaczenia prokuratury
W trakcie konferencji prasowej prokuratura zapewniała, że odpowiedzialność kierowcy bmw za spowodowanie tego wypadku od samego początku również była brana pod uwagę. To rodzi jeszcze więcej pytań. O ile powściągliwość w udzielaniu informacji prokuratorzy często tłumaczą "dobrem postępowania", to w tym przypadku prokurator Magdalena Czołnowska nie była w stanie odpowiedzieć nawet na pytanie o to, czy zgromadzone nagrania są tymi samymi, które zostały opublikowane w internecie.
Jednocześnie pojawiły się apele do osób, które są autorami nagrań, żeby zgłosiły się do śledczych. Prokuratura tłumaczy, że nagrania momentu wypadku nie mogą być uwzględnione w materiale dowodowym, dopóki nie zostaną ustaleni ich autorzy. - Nie mogą być wykorzystane jako dowód tego postępowania, ponieważ nie wiadomo, od kogo pochodzą, czy to są faktycznie nagrania z tego zdarzenia - wyjaśnia prokurator Magdalena Czołnowska z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wypadek na A1. Nowe ustalenia tvn24.pl >>>
- Załóżmy, że sprawa trafia do sądu i obrona będzie kwestionowała to nagranie. Będzie kwestionowała prawdziwość, może kwestionować prawdziwość - mówi wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, KW PiS. Takie nagrania mogą być słabym dowodem przed sądem, ale pozostaje pytanie, dlaczego prokurator nie wykorzystał ich, podejmując decyzje dotyczące kierowcy bmw. Dlaczego w wypadku, w którym spłonęła cała trzyosobowa rodzina, nie podjęto decyzji choćby o jego tymczasowym zatrzymaniu. - Mając na miejscu dwa samochody, które zostały jeden spalony, drugi rozbity, takie czynności powinny być wykonywane właściwie od ręki. W moim odczuciu to, co się wydarzyło, jest po prostu nie do pomyślenia. To jest skandal - komentuje Mariusz Podkalicki, Akademia Bezpiecznej Jazdy "Podkalicki Prodriving". Jeszcze we wtorek prokuratura zapewniała, ze śledztwo "jest prowadzone dynamicznie" i "zgodnie z zasadami techniki i taktyki postępowań przygotowawczych".
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KONTAKT24